ŚwiatIrackie siły odbijają Ramadi. Porażka Państwa Islamskiego jeszcze przed końcem roku?

Irackie siły odbijają Ramadi. Porażka Państwa Islamskiego jeszcze przed końcem roku?

Po odbiciu w zeszłym miesiącu Sindżaru, Irakijczycy i wspierająca ich koalicja pod wodzą USA szykują kolejny cios wymierzony w Państwo Islamskie - chcą odzyskać kontrolę nad całym Ramadi. Jeśli wierzyć doniesieniom amerykańskich mediów, może się to stać jeszcze przed końcem tego roku. Ale choć znaczna część miasta już została zajęta, walka o centrum może być niełatwa.

Irackie siły odbijają Ramadi. Porażka Państwa Islamskiego jeszcze przed końcem roku?
Źródło zdjęć: © AFP | Ahmad Al-Rubaye
Małgorzata Gorol

15.12.2015 | aktual.: 15.12.2015 12:29

Gdy w połowie listopada peszmergowie, iraccy kurdyjscy bojownicy, informowali o zdobyciu leżącego na północy Sindażru, już mówiło się o szykującej się ofensywie w zupełnie innej części kraju. Jej celem było Ramadi - stolica zachodniej prowincji Anbar, która rozciąga się do granic Syrii, Jordanii i Arabii Saudyjskiej. Dżihadyści kalifatu zajęli je w maju tego roku. To była wyjątkowo gorzka porażka dla irackich sił. Po pierwsze, nie tylko nie udało im się obronić miasta, ale musiały się w pośpiechu ewakuować (a część ich broni zagarnęli dżihadyści). Z Ramadi uciekło też wówczas 40 tysięcy cywilów (czytaj więcej)
. Po drugie, zdobyte miasto ma strategiczne znaczenie - znajduje się ok. 120 km od Bagdadu, stolicy Iraku.

Choć irackie władze zapowiadały szybkie odbicie Ramadi, mijały kolejne dni i miesiące, ale dżihadyści nadal sprawowali nad nim władzę. Operacja nie była zresztą łatwa. Tymczasem IS potrafiło pokazać na co ich stać. Np. w czerwcu zamknęli śluzy na tamie w Ramadi, obniżając poziom wody na obszarach pod kontrolą sił rządowych. Pokazali, że także woda może być bronią, zwłaszcza w pustynnym regionie. Latem alarmował w tej sprawie ośrodek analityczny Stratfor.

Na przełomie października i listopada irackim siłom udało się jednak zacząć zamykać okrążenie miasta. Stopniowo pętla wokół dżihadystów się zaciskała. Pod koniec ubiegłego miesiąc irackie oddziały zdobyły ważny Most Palestyński na Eufracie, na północ od Ramadi. I posuwały się naprzód. Na początku grudnia media informowały już o zajęciu przez siły zbrojne, wsparte na ziemi przez sunnickie plemienne milicje, a z powietrza przez siły koalicji pod wodzą USA, znacznych części miasta, w tym dzielnicy Tamim. CNN donosiło o przejęciu kontroli nawet nad 60% obszarów Ramadi. Ale w rękach Państwa Islamskiego nadal jest centrum miasta.

Nie tylko dla Irakijczyków gra toczy się o dużą stawkę. Co podkreślają zachodnie media, upadek miasta stał się symbolem nieudolności wojskowych, którym od miesięcy pomagała międzynarodowa koalicja dowodzona przez Amerykanów. Teraz także USA uważają odbicie Ramadi za strategicznie istotne. CNN w swoim materiale poświęconym ofensywie przypomniał m.in. słowa szefa Pentagonu Ashtona Cartera z końca października na temat celów kampanii przeciwko IS, określonych jako "trzy R" - naloty (am. raids), Rakka (syryjskie miasto i stolica samozwańczego kalifatu) oraz Ramadi.

Ostatni akt bitwy o odzyskanie całego Ramadi nie będzie jednak łatwy. Obszary kontrolowane przez dżihadystów są - jak opisuje "Washington Post" - od trzech stron otoczone rzeką. To zamyka drogę wsparcia i dostaw dla nich, ale też utrudnia ofensywę. Jak podaje amerykański dziennik, mosty na rzece zostały bowiem zniszczone. Wojsko będzie więc musiało budować nowe przejścia.

A to tylko część problemu. Istnieją również obawy o bezpieczeństwo cywilów. Do tej pory ofensywę mocno wspierali z powietrza Amerykanie, ale na gęściej zaludnionych obszarach takie naloty to większe ryzyko. Tymczasem dżihadyści Państwa Islamskiego mają używać niewinnych ludzi jako żywych tarcz. Bo choć wojsko wezwało cywilów do opuszczenia centrum, to ci nie mają ponoć jak się ewakuować. Stacja CNN dowiedziała się od anonimowego mieszkańca Ramadi, że IS uważa każdego, kto będzie próbował uciec z miasta za… apostatę. A odejście od wiary karane jest śmiercią.

Odbijający Ramadi mogą też być pewni, że dżihadyści nie śpią i przygotują dla nich pułapki. Zagonione w kozi róg szczury ponoć walczą najzajadlej, a fanatycy kalifatu raczej będą walczyć "do końca". Najprawdopodobniej zostało ich w mieście jeszcze kilkuset.

Co ciekawe, w walce o Ramadi mają nie brać udziału bojownicy z szyickich milicji. Jak informował "Washington Post", opisując sytuację wokół miasta, zabiegał o to zarówno Bagdad, jak i Waszyngton, bo Anbar to w większości sunnicka prowincja. A i samo Ramadi (choć nie tylko to miasto) było sceną antyrządowych protestów sunnitów w 2012 i 2013 roku przeciwko poprzedniemu szyickiemu premierowi Nuriemu Al-Malikiemu.

Czy tym razem irackim siłom uda im się odbić miasto? Zapowiadano to już kilka razy, ale teraz wydaje się, że cel jest bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Mają dokonać tego do końca roku - donosi "WP", powołując się na irackich dowódców. Liczą też na to Amerykanie. Gdyby tak się stało, Irakijczycy mogliby śmiało mówić o sukcesie.

Nie wiadomo tylko, jak przywództwo IS zareagowałoby na porażkę. Wystarczy wspomnieć, że dzień po informacjach o odbiciu z rąk dżihadystów Sindżaru w Paryżu doszło do krwawej serii zamachów - choć zdania ekspertów na temat zbieżności tych zdarzeń są podzielone. Jedni uważają, że był to tylko przypadek, bo taka operacja jak we Francji wymaga długiego planowania, inni widzą tu jasną odpowiedź kalifatu na wizerunkową porażkę w północnym Iraku.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
miastoirakpaństwo islamskie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)