IPN: władze od początku interesowały się śledztwem ws. śmierci Grzegorza Przemyka
Sprawa śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka stanowiła przedmiot szczególnego zainteresowania przedstawicieli władz PRL; celem było wyeliminowanie z udziału w niej milicjantów i obarczenie winą pracowników Pogotowia Ratunkowego - wynika z ustaleń IPN.
15.05.2013 | aktual.: 15.05.2013 20:51
Instytut przesłał najważniejsze ustalenia ze swojego postępowania w tej sprawie. Pismo przesłano w związku z kontrowersjami wokół projektu uchwały sejmu w 30. rocznicę śmierci Przemyka, warszawskiego maturzysty, syna opozycjonistki. Projekt nie trafił do porządku obrad ze względu na sprzeciw SLD.
Chodziło o zdanie: "Na polecenie najwyższych władz partyjnych i państwowych fabrykowano dowody mające obciążać winą za śmierć Grzegorza Przemyka sanitariuszy pogotowia ratunkowego, zaś ukrywano te, które wskazywały na milicjantów, jako winnych śmierci maturzysty". Sojusz domagał się usunięcia jego początkowego fragmentu: "Na polecenie najwyższych władz partyjnych i państwowych". Własną wersję uchwały Sojusz zaprezentował w środę.
W ustaleniach ze swojego śledztwa IPN podkreślił, że od początku sprawa śmierci Przemyka stanowiła przedmiot szczególnego zainteresowania najważniejszych przedstawicieli władz politycznych i partyjnych PRL. Zalecono sekretarzowi KC PZPR gen. Mirosławowi Milewskiemu poprowadzenie zespołu koordynującego działania wynikające z przebiegu śledztwa i ocenę materiału do wykorzystania w środkach masowego przekazu.
Gen. Milewski przesłuchiwany w 1990 r. jako świadek zeznał, że gen. Wojciech Jaruzelski polecił gen. Czesławowi Kiszczakowi wyjaśnienie sprawy śmierci Przemyka. Gen. Jaruzelski polecił także gen. Milewskiemu, by włączył się w te działania i służył pomocą MSW i prokuraturze w celu ustalenia, kto pobił pokrzywdzonego. Ówczesne kierownictwo KC PZPR miało dopuszczać możliwość, iż sprawcami byli funkcjonariusze MO.
Podczas jednego z posiedzeń Biura Politycznego KC PZPR gen. Kiszczak przedstawił jednak referat, z którego wynikało, że sprawcami pobicia nie są milicjanci. Jeden z prokuratorów Henryk Pracki w postępowaniu prowadzonym przez IPN zeznał, że w sprawie pobicia Przemyka zaraz po jej ujawnieniu ze strony MSW i KGMO pojawiły się próby wpływania na tok czynności prokuratorskich. Miano naciskać, by już z treści pierwszego komunikatu wynikało, że Przemyka po zatrzymaniu przewieziono na pogotowie, starając się wyeliminować fakt, iż przebywał na komisariacie, eksponując działania pracowników pogotowia.
"Zebrane dowody jednoznacznie wskazywały, że Grzegorz Przemyk został śmiertelnie pobity przez funkcjonariuszy MO, natomiast jeśli chodzi o pracowników pogotowia to, o ile zadali mu jakieś obrażenia, nie pozostawały one w bezpośrednim związku przyczynowym ze śmiercią pokrzywdzonego" - czytamy w wyjaśnieniu IPN.
W takim duchu sporządzono pierwszy akt oskarżenia, co miało wywołać niezadowolenie szefów MSW i milicji oraz kierownictwa partii. Postulowano zwrot sprawy prokuraturze. W następstwie negatywnej oceny działania prokuratury jej szefa odwołano.
Wątek wpływu tzw. czynników partyjnych na tok śledztwa podkreślał b. zastępca kierownika Wydziału Administracyjnego KC PZPR Wiktor Grzelec. W śledztwie IPN zeznał on, iż po pojawieniu się sprawy od zastępcy prokuratora generalnego Józefa Żyty usłyszał, iż jest ona poważna, także z politycznego punktu widzenia. Decyzją wicepremiera Mieczysława Rakowskiego powołano zespół do szybkiego jej wyjaśnienia.
Kiedy okazało się, że aktem oskarżenia mają zostać objęci dwaj funkcjonariusze MO, podczas narady w KC gen. Kiszczak stwierdził, że oskarżenie funkcjonariuszy byłoby uproszczeniem, a śledztwo prowadzone jest tendencyjnie. Miał namawiać też prokuratora generalnego, by aktem oskarżenia objąć szerszy wachlarz osób.
Z każdego dnia procesu w sprawie śmierci Przemyka opracowywano szczegółowe informacje, rejestrowano komentarze, wystąpienia, również kazania ks. Jerzego Popiełuszki dotyczące sprawy.
IPN podkreśla, że była to najważniejsza wówczas sprawa toczona przed organami wymiaru sprawiedliwości. Skonstruowanie aktu oskarżenia przeciw funkcjonariuszom MO traktowano jako działanie przeciwko całemu aparatowi spraw wewnętrznych, godzące w podwaliny państwa socjalistycznego.
W ocenie Instytutu, z zebranych dowodów wynika, iż głównymi reżyserami postępowania w sprawie śmierci Przemyka byli: szef MSZ gen. Kiszczak, komendanci główni MO: gen. Józef Beim i gen. Jerzy Gruba. Gen. Beim osobiście kierował powołanemu przez siebie zespołowi funkcjonariuszy SB i MO. W prace grupy był wprowadzony gen. Kiszczak, o czym ma świadczyć stan jego wiedzy o sprawie i opinia, że winnymi pobicia byli pracownicy pogotowia. Dlatego też oczywistym jest, jak ocenia IPN, że grupa realizowała jego zalecenia.
Śledztwo dotyczące okoliczności śledztwa w sprawie śmierci Przemyka zostało umorzone 25 października 2012 r. z powodu przedawnienia karalności czynów. Przedstawiono w nim zarzuty 22 osobom, a decyzją o umorzeniu objęto w sumie 32 osoby. Wszyscy podejrzani i osoby podejrzewane byli funkcjonariuszami MSW, SB i MO.