PolskaIPN skarży się na decyzję GIODO

IPN skarży się na decyzję GIODO

Instytut Pamięci Narodowej złożył skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie (WSA) na decyzję Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO) o zakazie dostępu osobom spoza IPN do katalogów oraz innych pomocy ewidencyjnych IPN.

Andrzej Arseniuk z biura prasowego IPN powiedział, że wraz ze skargą IPN wniósł do WSA o uchylenie klauzuli natychmiastowej wykonalności decyzji GIODO - która obowiązuje IPN od końca sierpnia.

Nie jest jeszcze znany termin rozprawy w WSA w tej sprawie.

Arseniuk powiedział, że wraz ze skargą IPN wnosi do WSA o uchylenie klauzuli natychmiastowej wykonalności decyzji GIODO. Prezes IPN Leon Kieres sprecyzował, że zgodnie z wymogami wniosek zostanie złożony osobno, po skardze. Podkreślił, że jest już przygotowywany.

Pod koniec sierpnia Instytut wydał zakaz dostępu osobom spoza IPN do katalogów oraz innych pomocy ewidencyjnych IPN na podstawie decyzji GIODO, mającej "rygor natychmiastowej wykonalności". Rzeczniczka GIODO Małgorzata Kałużyńska-Jasak mówiła wtedy, że decyzja jest wynikiem kontroli przeprowadzonej przez inspektorów GIODO w IPN. Jej celem jest zabezpieczenie danych osobowych, które znajdują się w Instytucie.

Decyzję GIODO ostro krytykowali pracownicy IPN, którzy uznali, że uniemożliwi ona prowadzenie badań naukowych w archiwum IPN, co godzi w proces ujawniania prawdy o najnowszej historii Polski.

Podobną opinię wyrażali także naukowcy. Tydzień temu w oświadczeniu, napisali, że zaprzestanie udostępniania pomocy archiwalnych osobom spoza IPN paraliżuje badania naukowe nad dokumentami zgromadzonymi w tym największym archiwum w Polsce.

"Zakaz udostępniania obejmuje wszelkie pomoce archiwalne: ewidencje, spisy i katalogi elektroniczne. Są to podstawowe narzędzia pracy historyka, bez których trudno sobie wyobrazić wyszukanie w olbrzymich zbiorach IPN właściwych dokumentów. IPN stworzono między innymi po to, by ułatwić naukowcom dostęp do przekazywanych tam akt. Decyzja GIODO niweczy tę misję Instytutu i cofa badania nad historią PRL o kilkanaście lat" - napisano w liście, który podpisali m.in. prof. Włodzimierz Borodziej, prof. Andrzej Chojnowski, Ośrodek Karta, dr Jerzy Kochanowski, prof. Jan Kofman, prof. Marcin Kula, prof. Andrzej Paczkowski, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Paweł Wieczorkiewicz, prof. Andrzej Zybertowicz i dr Andrzej Żbikowski.

Najważniejsza "pomoc ewidencyjna" IPN to lista katalogowa zawierająca ponad 160 tys. nazwisk funkcjonariuszy i tajnych współpracowników służb specjalnych PRL oraz osób wytypowanych do współpracy. Stało się o niej głośno, gdy w styczniu ujawniono, że Bronisław Wildstein udostępnił ją dziennikarzom. Wkrótce potem lista znalazła się w internecie. Wiele osób, których nazwiska są na liście, nie było pewnych, czy to o nie chodzi i składało wnioski o dostęp do akt IPN. 20 kwietnia weszła w życie tzw. mała nowelizacja ustawy o IPN, która upoważniła Instytut do wydawania zaświadczeń osobom zainteresowanym, czy to do nich odnoszą się zapisy z "listy Wildsteina".

Już w lutym Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych (GIODO) Ewa Kulesza skierowała do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa IPN Leona Kieresa. Według GIODO Kieres naruszył ustawę o ochronie danych osobowych, bo nie zgłosił zbiorów danych IPN do rejestracji GIODO oraz niedostatecznie zabezpieczył je przed skopiowaniem i dostępem osób nieupoważnionych. GIODO zarzuca mu, że nie dopełnił obowiązków ciążących na nim jako na administratorze danych. Grozi za to do 2 lat więzienia. Zawiadomienie było efektem kontroli przeprowadzonej w IPN przez GIODO w związku z "listą Wildsteina". Kulesza mówiła, że inspekcja wykazała "brak kontroli nad tym, kto, kiedy i jak wprowadza dane, i kto je kopiuje".

Gdy w lutym w Sejmie Ewa Kulesza zapowiedziała, że można stawiać IPN zarzut nieumyślnego niezabezpieczenia danych, prezes Instytutu Leon Kieres odpowiedział, że ustawa o IPN jest nadrzędna wobec ustawy o ochronie danych osobowych. Dodał, że gdyby było tak, jak mówi Kulesza, IPN nie mógłby w ogóle działać.

Od końca lutego warszawska prokuratura prowadzi śledztwo, które ma ustalić, kto w IPN skopiował listę katalogową i udostępnił ją Wildsteinowi oraz kto w Instytucie odpowiada za brak zabezpieczenia jej przed takim skopiowaniem. Grozi za to do trzech lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)