Indyk z głową na karku
Pewien angielski indyk imieniem Terence postanowił uniknąć losu czekającego go w związku z nadchodzącymi świętami i zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Terence sforsował wysokie na dziesięć metrów ogrodzenie fermy, w której hodowano go na Święta, powędrował łąkami i polami, przedostał się przez ruchliwą autostradę, aż w końcu dotarł do rezerwatu, w którym pod ochroną żyją sowy.
Terence najwidoczniej postanowił "dopełnić wszelkich formalności", bowiem - zamiast po prostu przedostać się ukradkiem na teren rezerwatu - stanął godnie przed głównym wejściem, zwracając na siebie uwagę personelu.
Szef rezerwatu Bruce Berry wpuścił ptaka, który szybko zaprzyjaźnił się z jedną z sów. Berry uważa, że Terence ma tak wspaniałą "osobowość", iż należy mu się azyl w sowim rezerwacie. (reb)