Indie zmierzają do katastrofy. Pielgrzymi i politycy w ogniu krytyki
Gdy kolejne kraje Europy luzują obostrzenia sanitarne i przyspieszają kampanię szczepionkową, w Indiach w ciągu sekundy koronawirusem zaraża się nawet cztery osoby, a w ciągu trzydziestu sekund umiera jedna. I choć w niektórych regionach pandemia wykazuje oznaki spowolnienia, ten kraj wciąż jest na wojnie, której końca nie widać. Wirtualna Polska dotarła do mieszkającej tam Polki.
11.05.2021 06:57
W ostatnich dniach codziennie w Indiach wykrywano ponad 400 tysięcy nowych przypadków zarażeń COVID-19 i ponad 4 tysiące zgonów. A to tylko statystyki oficjalne, bo wielu mieszkańców Indii leczy się i umiera w domach. System opieki zdrowotnej w wielu regionach znajduje się obecnie w stanie zapaści. Brakuje wszystkiego - szpitalnych łóżek, respiratorów, a przede wszystkim medycznego tlenu. Pomoc Indiom zadeklarowała m.in. Polska, która wysłała pomoc humanitarną: aparaturę tlenową i koncentratory tlenu.
W opinii wielu ekspertów Hindusi zbyt szybko uznali, że pokonali pandemię koronawirusa. Jeszcze w marcu sytuacja nie była tak dramatyczna, a drugi na świecie pod względem populacji kraj (1,3 mld mieszkańców) notował po kilkadziesiąt tysięcy przypadków dziennie. W kwietniu wszystko zaczęło się jednak wymykać spod kontroli. Aktualne statystyki z pewnością nie doganiają rzeczywistości. Jak mówił Wirtualnej Polsce indyjski pisarz Amandeep Sandhu, sytuacja w Indiach jest katastrofalna, a wielu ludzi umiera w domach z powodu braku dostępu do opieki medycznej.
Kontrowersyjne pielgrzymki
Winą obarcza się m.in. organizatorów i uczestników licznych masowych festiwali, m.in. największego święta religijnego Kumbhamela. Podczas tego święta zbierają się pielgrzymi z całego kraju, a nierzadko też z zagranicy. W tym roku odbyło się ono w mieście Haridwar. Miasto jest miejscem pielgrzymek Hindusów do świętej rzeki Ganges. - Mówienie o zachowaniu dystansu w takim miejscu było czystą fantazją. Ten triumfalizm i poluzowanie obostrzeń na pewno uśpiło czujność społeczeństwa i rządu. Doprowadziło do tego, co dzieje się dzisiaj - twierdzi Patryk Kugiel z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Kolejne raporty mówią o tym, że wśród uczestników Kumbhameli odnotowano później wiele pozytywnych przypadków koronawirusa. Jako że pochodzili oni z różnych części Indii, przyczynili się z pewnością do rozprzestrzenienia choroby na cały kraj. Epidemiolog dr Lalit Kant mówi w rozmowie z BBC, że ogromne grupy - siedzących na brzegu rzeki i śpiewających - pielgrzymów bez masek stworzyły idealne środowisko do szybkiego rozprzestrzeniania się wirusa.
Wśród osób, które otrzymały pozytywny wynik na obecność koronawirusa po powrocie ze święta, znalazł się m.in. indyjski polityk Akhilesh Yadav i były król Nepalu Gyanendra Shah. Krótko po powrocie z festiwalu na koronawirusa zmarł z kolei znany kompozytor muzyki do filmów Bollywood Shravan Rathod. Władze w kilku stanach, m.in. w Radżastanie, wprost obwiniają pielgrzymów za szybkie rozprzestrzenianie się przypadków COVID-19, zwłaszcza na obszarach wiejskich.
"To był początek"
- Od tego się właściwie zaczęła pogarszać sytuacja. W Indiach takie festiwale są niezwykle popularne, a wielu Hindusów bardzo poważnie traktuje swoją religię. Trudno im zrezygnować z udziału w takim święcie - mówi Wirtualnej Polsce mieszkająca w Indiach, w mieście Ćennay nad Zatoką Bengalską, Polka Kinga Kowalska Kirpalani.
W samym mieście Cennaj sytuacja, według rozmówczyni WP, nie jest tak tragiczna jak chociażby w stolicy kraju Delhi, choć w ostatnim czasie wprowadzono wiele obostrzeń.
- Jesteśmy zamknięci, możemy wychodzić tylko do godz. 12. Do tej pory można zrobić zakupy. Nie można przemieszczać się też między dystryktami. Widać, że mieszkańcy przestraszyli się skali pandemii i w ostatnim czasie trzymają się obostrzeń - mówi Kinga Kowalska Kirpalani.
Polka zwraca jednak uwagę na to, że w Indiach niezwykle trudno jest zdyscyplinować mieszkańców do przestrzegania przepisów sanitarnych, a przede wszystkim dystansu społecznego. - Mieszkańcy Indii bardzo lubią bliskość drugiego człowieka. Dla nich to jest bardzo trudne, nagle być półtora metra od drugiego człowieka. To jest sprawa kulturowa - komentuje.
Idźcie na wybory
Swoje dołożyły także wciąż trwające wybory regionalne. W Indiach, z uwagi na wielkość populacji, są one rozłożone na tury. W każdej turze biorą jednak udział setki tysięcy mieszkańców poszczególnych stanów i dystryktów, jak to miało miejsce ostatnio w Zachodnim Bengalu, gdzie Indyjska Partia Narodowa premiera Narendry Modiego poniosła porażkę. Oficjalnie rząd zachęcał do trzymania się obostrzeń, ale w praktyce trudno to było wyegzekwować. Tym bardziej że lokalni włodarze także organizowali wiece polityczne, na których często twarzą w twarz, bez zachowania jakichkolwiek obostrzeń, zachęcali do głosowania na siebie i swoją partię.
Premier kraju wciąż nie zdecydował się też wprowadzić ogólnonarodowego lockdownu, choć jest na nim coraz większa presja. - Narendra Modi wie, że to grozi kolejną wielką zapaścią gospodarczą i to powstrzymuje go przed tą decyzją - mówi Patryk Kugiel. Na taką decyzję nalegają jednak lekarze i globalni przywódcy. Doradca medyczny prezydenta USA Joe Bidena dr Anthony Fauci powiedział, że Indie powinny zamknąć się "na dwa - cztery tygodnie".
Kup sobie szczepionkę
Jak do tej pory około 10 proc. mieszkańców Indii otrzymało przynajmniej jedną dawkę szczepionki przeciwko koronawirusowi, a prawie 2,5 proc. dwie dawki. W ostatnich tygodniach kampania szczepionkowa wyraźnie spowolniła, także ze względu na niedobory preparatów. Przed wieloma centrami szczepionkowymi ustawiają się długie kolejki. Niedawno Indie podpisały umowę z Rosją na zakup 125 milionów dawek szczepionki Sputnik V.
Indie, poza darmową możliwością szczepienia, częściowo wprowadziły także płatne szczepionki na rynku prywatnym. Ich koszt - jak informuje w poniedziałek indyjski "The Economic Times" - sięga jednak nawet do 1500 rupii indyjskich (czyli około 77 zł), co dla wielu mieszkańców jest ceną zbyt wysoką.
Prestiżowy tygodnik medyczny "The Lancet" przewiduje, że do 1 sierpnia tego roku liczba osób, które zmarły z powodu COVID-19 w Indiach, wzrośnie do miliona.