Od wybuchu miny do strzelaniny
Do ostatniego krwawego zajścia na granicy między Koreami, które zapoczątkowało (nie pierwszą i raczej nie ostatnią) spiralę wrogości, doszło 4 sierpnia. Dwóch żołnierzy Południa, którzy patrolowali strefę, zostało wówczas rannych w wybuchu miny. Jeden z nich stracił obie nogi, drugi - jedną kończynę. Seul szybko oskarżył Północ o sekretne podłożenie ładunku, choć komunistyczny reżim zaprzeczył.
W odpowiedzi - jak donosiły media - po ponad dekadzie przerwy Południe rozpoczęło nadawanie z wielkich głośników przy granicy propagandowych audycji przeciwko Pjongjangowi. Komunistyczny sąsiad najpierw zagroził, że wysadzi nadajniki w powietrze, po czym sam zaczął emitować własną propagandę. W czwartek północnokoreańscy żołnierze najwyraźniej postanowili spróbować spełnić swoje wcześniejsze groźby i oddali strzały w kierunku głośników. Nie zniszczyli ich, ale udało im się sprowokować do ogniowej reakcji Południe. W piątek z kolei Kim Dzong Un, przywódca komunistycznej Korei, ogłosił "quasi-stan wojenny" wzdłuż granicy.
Na zdjęciu: stanowiska strażnicze Korei Południowej (niżej) i Korei Północnej (na wzniesieniu) w okolicy miasta Paju.