Incydent na granicy. Białorusin zawrócony

Białorusin został zawrócony na polskiej granicy. Według straży granicznej mężczyzna próbował pokonać granicę mostem, którym odprawiane są jedynie samochody. Żona Białorusina przedstawia zgoła inną historię i przekonuje, że został on "deportowany".

Mężczyzna miał grozić, że skoczy z mostu
Mężczyzna miał grozić, że skoczy z mostu
Źródło zdjęć: © Komitet Graniczny Białorusi
Adam Zygiel

12.06.2024 | aktual.: 12.06.2024 21:57

Rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej kpt. Dariusz Sienicki przekazał, że do zdarzenia doszło ok. godz. 9 na przejściu w Terespolu, gdy na polską stronę mostu granicznego próbował przejść obywatel Białorusi.

- Drogowe przejście graniczne w Terespolu obsługuje jedynie ruch samochodowy. Nie odprawiamy osób pieszych. Osoba ta została zawrócona na stronę białoruską. Podczas interwencji mężczyzna groził, że wskoczy do wody - powiedział rzecznik.

Dodał, że negocjacje ze strony białoruskiej poskutkowały. Mężczyzna zszedł z barierki i oddalił się ze służbami granicznymi Białorusi w kierunku ich przejścia granicznego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Białoruskie media: został deportowany

Inaczej sprawę przedstawiają białoruskie media. Jak podaje portal mostmedia.io, Dmitrij Smaktunowicz miał 11 czerwca zostać zatrzymany rano w Białymstoku. Okazało się, że jego dokumenty zezwalające na pobyt na Litwie, a więc i na terytorium UE, zostały unieważnione. Według portalu taka decyzja mogła zapaść w związku z tym, że Smaktunowicz w 2003 roku pracował jako dyżurny w kolonii poprawczej.

Niewykluczone, że wpłynęły na to też jego problemy z prawem - w kwietniu 2023 roku został zatrzymany za przemyt migrantów do Polski. Zgodził się jednak wówczas na współpracę w śledztwie, dzięki czemu zatrzymano sporą część gangu przemytników. W toku sprawy skonfiskowano mu paszport, dysponował jedynie kopią poświadczoną przez prokuratora. Miał złożyć dokumenty do zezwolenia na pobyt w Polsce, ale nie zdążył ich otrzymać.

Mężczyzna miał zostać przewieziony do Terespola, gdzie trafił na przejście graniczne. Żona mężczyzny przekazała portalowi, że Smaktunowicz starał się o ochronę międzynarodową, przekonując, że nie może wrócić na Białoruś ze względu na swoje poglądy.

Jak relacjonują media, Białorusin miał próbować wrócić do Polski autobusem. Kiedy chciano go odesłać, odmówił powrotu do swojej ojczyzny i stanął na moście w Terespolu.

Smaktunowicz miał aktywnie komentować wydarzenia w kraju w 2020 roku, kiedy doszło do protestów po wyborach prezydenckich, w których znowu wygrał Alaksandr Łukaszenka. Później otrzymał wezwanie z urzędu rejestracji i poboru wojska, a jego matkę mieli odwiedzać podejrzani ludzie, zainteresowani Smaktunowiczem. Wtedy miał otrzymać też sygnał, by w miarę możliwości nie wracał na Białoruś.

Białoruska straż graniczna: nie ma problemów z prawem

Białoruscy strażnicy w komunikacie przekazali, że "​​polska straż graniczna nie przepuszcza obywatela Republiki Białorusi i próbuje go siłą wydalić ze swojej strony na terytorium Białorusi".

Jednocześnie komitet graniczny przekonywał, że Smaktunowicz nie ma problemów prawnych na Białorusi.

"Obywatel nie ma problemów z białoruskim ustawodawstwem, dlatego może bez przeszkód wrócić na terytorium Republiki Białorusi. Wcześniej obywatel ten kilkakrotnie przekraczał granicę z Białorusią" - przekazano.

"Obecnie strona białoruska udziela obywatelowi niezbędnej pomocy, gdyż polskie władze deportowały mężczyznę bez środków do życia" - podkreślono.

Dodano, że mężczyzna ma w Polsce żonę oraz trójkę dzieci. Od kilku lat pracował w krajach UE.

Czytaj więcej:

Wybrane dla Ciebie