Imperialne aspiracje Moskwy. "Zmiana personaliów nie pomoże"
"Rosja będzie prowadzić podbój innych państw i narodów bez względu na personalia na Kremlu. To zmienić może jedynie gruntowna przebudowa państwa. A na nią się nie zanosi" - ocenił rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
02.06.2022 | aktual.: 02.06.2022 20:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Rosyjski imperializm wynika nie z decyzji osobistych W. Putina, ale z długofalowej strategicznej wizji polityki Kremla (pisownia oryginalna - red.)" - napisał w czwartek na Twitterze Stanisław Żaryn.
W ocenie rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych "Moskwa nie ma innej propozycji poza imperializmem".
"Rosja będzie prowadzić podbój innych państw i narodów bez względu na personalia na Kremlu. To zmienić może jedynie gruntowna przebudowa państwa. A na nią się nie zanosi" - dodał Żaryn.
Putin chciał rozbić Hiszpanię
Międzynarodowy zespół dziennikarzy z brytyjskiego serwisu Bellingcat ujawnił właśnie, jak Kreml działał na rzecz rozbicia Hiszpanii. W 2017 roku wysłannik Putina Nikołaj Sadownikow spotkał się z ówczesnym szefem katalońskiego rządu Carlesem Puigdemontem, oferując mu wparcie po przeprowadzeniu nielegalnego referendum niepodległościowego. Do obrony Katalonii Rosja była gotowa wysłać nawet 10 tys. żołnierzy. Obietnic było więcej.
Jak wynika z ustaleń międzynarodowego śledztwa, Puigdemont początkowo rozważał przyjęcie rosyjskiej pomocy. Spotkanie z wysłannikiem Putina miał zorganizować przyjaciel byłego już katalońskiego premiera Victor Terradellas. Miało do niego dojść 26 października 2017 roku, niedługo po przeprowadzeniu nielegalnego referendum ws. odłączenia Katalonii od reszty Hiszpanii.
Oprócz wysłania do Katalonii rosyjskich żołnierzy, Sadownikow miał też zaoferować separatystom aż 500 mld dolarów, a nawet obiecywać spotkanie z samym Władimirem Putinem.
Źródło: PAP, Wiadomości WP
Czytaj też: Skandaliczne słowa jednej z najważniejszych kobiet w Rosji. "Ze strony Kijowa nie widać luzu"