Ile kosztuje polski dzik w Belgii? To dowód, że nie stać nas na produkty z własnego kraju
"Polska dziczyzna jest wyprowadzana z kraju za niskie ceny". "Jak to jest, że w Polsce nikogo nie stać na dziczyznę, a reszta bogatej Europy zajada się produktami z naszych lasów?". Gorąca dyskusja o zarabianiu na wyprzedaży skarbów z polskich lasów wybuchła po tym, jak na Facebooku myśliwy opublikował zdjęcie mięsa z dzika na półce belgijskiego marketu.
18.10.2017 | aktual.: 19.10.2017 12:16
Kilogram dzika podpisanego jako "polnishe wildschwein" ("polski dzik") kosztuje w Holandii 12 euro, czyli w przeliczeniu ok. 50 złotych. - Ktoś robi na tym świetny biznes. W skupach dziczyzny na terenie Polski, akurat jest mocna obniżka. Ten sam kilogram dzika kosztuje u źródła około 4 zł. Dlaczego więc Polaków nie stać na dziczyznę i 90 procent trafia na eksport? - dociekają członkowie grupy myśliwskiej na Facebooku.
A droga dzika z lasu na półkę wygląda tak: 4 zł za kilogram to cena, którą otrzymuje koło łowieckie za ustrzelone zwierzę. Tusza, będąca własnością skarbu państwa trafia do zakładów obróbki mięsnej. Ich pracownicy oddzielają skórę i kości oraz porcjują mięso. Przez ten koszt ręcznej pracy dzik najbardziej zyskuje na cenie. Skóra i kości spisywane są na straty. Z 90-kilogramowego odyńca zostaje 50-60 kilogramów produktu. Firmy skupujące dziczyznę płacą daninę do budżetu. Dalej muszą zarabiać. Ponieważ dziczyzna w praktyce nie istnieje w jadłospisie statystycznego Polaka najlepszą cenę uzyskają za sprzedaż towaru za granicą. W ten sposób 90 procent polskiej dziczyzny trafia na eksport. To biznes warty ponad 100 mln złotych.
Lidl próbował dzika
Kiedy w ubiegłym roku sieć handlowa Lidl wprowadziła do oferty gulasz z dzika i udziec z jelenia okazało się, że tych produktów nie udało się im sprzedawać taniej niż za 39 złotych za kilogram. To cena akceptowalna dla Niemca czy Holendra, w Polsce już zaporowa - odpowiada równowartości trzech godzin pracy za płacę minimalną.
- Przy takiej cenie, jest coś takiego jak strach przed zepsuciem cennego surowca. Polacy uczą się na nowo kulinarnej sztuki przyrządzania dziczyzny - mówi Grzegorz Malec, założyciel sklepu oferującego dziczyznę Dziki Trop w Warszawie. Dodaje, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat tradycja jedzenia dziczyzny zamarła. - Dużo złego zrobili ekolodzy wmawiając konsumentom, że mięso dzikich zwierząt jest pozyskiwane niehumanitarnie. Myśliwy z czerwonym nosem strzela do biednych jelonków. Uważam, że polowanie jest znacznie bardziej humanitarne niż hodowanie zwierząt w strasznych warunkach tylko po to, by za kilka miesięcy zabić je w ubojni.
Dobre z lasu
Jest jednak przeciwnikiem teorii o wyprzedawaniu skarbów lasu na zachód. - Około jedna trzecia tuszy dzikiego zwierzęcia to wartościowy produkt. Reszta to odpad. Zakłady przetwórstwa dziczyzny to zazwyczaj manufaktury działające w małej skali. To powoduje wzrost ceny za kilogram produktu - mówi dalej Malec.
Przypomnijmy, że utworzenie sieci sklepów pod marką "Dobre z lasu" zapowiedziały Lasy Państwowe. Chciałyby stworzyć całą infrastrukturę od skupów, po zakłady produkcyjne i bazować na lokalnych dostawcach. To miałaby być szansa na uzyskanie ceny produktu bardziej zbliżonej do możliwości portfela Polaków. Jak udało nam się dowiedzieć leśnicy ugrzęźli w urzędowych formalnościach: zaświadczeniach, zezwoleniach na działalność, odbiorach technicznych. Aktualny termin otwarcia pierwszych sklepów, to przełom listopada i grudnia.