Igor Janke: Kapitan Tusk traci formę
Nie było to najlepsze wystąpienie Donalda Tuska. Nie było ani porywające wizją ani zbyt przekonujące konkretami. Sporo obietnic, kilka ryzykownych propozycji. Jak to określił prezydent - przemówienie "techniczne". Czy mogło być inne? Mogłoby, ale do tego potrzeba polityka z wizją i odwagą - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Igor Janke.
Premier nie jest w najwyższej formie ani nie sprzyjają mu warunki. Otoczenie kiepskie, ludzie coraz mocniej odczuwają kryzys, są zmęczeni rządem, który nie zdobył wizerunku najbardziej pracowitego. Widać, że sam Donald Tusk nie czuje się zbyt pewnie. Dwa dni wcześniej duża grupa posłów jego partii poparła projekt w sprawie aborcji, o którym wiadomo było, że nie spodoba się szefowi. Kiedyś byłoby to niemożliwe. Nikt by się odważył. Teraz już można. Kiedy kapitan słabnie, a statek lekko dryfuje, załoga pozwala sobie na coraz więcej. A to sprawia, że sytuacja staje się niepewna. Oczywiście do zatonięcia temu statkowi daleko, ciągle to duża i dość stabilna jednostka. Wiele jeszcze czasu upłynie (tak przynajmniej się dziś wydaje) zanim spłynie choćby na boczny tor. Ale widać, że maszyny już nie te, siły kapitana mocno zużyte, a i wiatr wieje mocniej w żagle konkurencyjnej jednostki.
Tusk nie miał w sobie odwagi przywódcy, który jest w stanie powiedzieć swojej załodze, że czasy są naprawdę ciężkie i że ta sytuacja wymaga wysiłku od wszystkich. Marzy mi się przywódca, który powie w takiej sytuacji: "Jest ciężko, ale mamy wielką szansę. Jeśli podejmiemy wszyscy wysiłek, możemy zmienić nasz kraj i swoje życie. Tylko musimy pracować dwa razy ciężej".
Ale takich przywódców dziś nie ma. Współcześni liderzy, których Donald Tusk jest dobrym przykładem, mówią ludziom przede wszystkim miłe rzeczy. Unikają mówienia o sprawach trudnych, bo od tego traci się popularność.
Był jeden fragment w przemówieniu premiera, trochę w innym tonie. Fragment, który mnie poruszył i z którym głęboko się zgadzam. To słowa wypowiedziane pod koniec wystąpienia na temat możliwych zagrożeń: „Chyba wszyscy mamy tę świadomość historyczną w głowach i w sercach, że od lat 20 ścigamy się z historią o kolejne lata pokoju i spokoju, dobrych relacji z sąsiadami, możliwości rozwoju. Od 20 lat ścigamy się z czasem, bo historia rzadko kiedy dawała nam tyle czasu. Może być tak, że nie za rok, może za pięć lat, ale kiedyś ta historia swoje szpetne oblicze może znowu pokazać - tu, w tej części świata, bo zawsze tak się działo. I wtedy musimy być gotowi i tego czasu musimy wygrać jak najwięcej i w tym wygranym czasie musimy jak najwięcej zbudować, jak najwięcej pieniędzy zainwestować, w dzieci, w drogi, w rodzinę, w miejsca pracy”. To ważne słowa.
Mam jednak wrażenie, że przez ostatnie pięć lat Donald Tusk i jego ugrupowanie mówili nam coś innego. Przekonywali, że już dość wyrzeczeń, że trzeba odpocząć, że żyjemy w bezpiecznym świecie, w którym nie ma już wielkich zagrożeń. Czas na grilla i konsumowanie owoców dotychczasowej pracy. To była jednak nieprawda. Praca jest przed nami.
To prawda: nie wiemy, jakie oblicze może pokazać nam historia. Trzeba być przygotowanym na najtrudniejsze sytuacje. Ne mam jednak wrażenia, żeby obecna ekipa nas do nich przygotowywała. Jeśli jednak świadomość lidera Platformy się zmienia, to dobrze. Czas wziąć się za poważną pracę i spróbować wykorzystać szanse, jakie stoją przed Polską. Do tego trzeba jednak wyrzeczeń i trudnych decyzji. Mniej obietnic, mniej czarowania, mniej reklamy i PR, a znacznie więcej konkretnej pracy.
Igor Janke specjalnie dla Wirtualnej Polski