Igor Janke: Figurski, Niesiołowski, Palikot - idole polskich "elit"
Sprawa Michała Figurskiego, radiowego prezentera, znakomicie pokazuje przedziwne zjawisko, z którym mamy do czynienia w Polsce od dawna. Wiadomo, że pewnych rzeczy robić nie należy, są niedopuszczalne, wstydliwe itp. Środowiska, które mienią się elitą, oburzają się, gdy ktoś przekracza granice dopuszczalnej poprawności politycznej. Lewicowo-liberalna, bliska rządowi prasa i stacje telewizyjne grzmią, gdy kibole udają małpy na widok czarnoskórego piłkarza. W tym przypadku słusznie, że grzmią, bo rasizm, jak antysemityzm jest czymś haniebnym. Grzmią, gdy któryś prawicowy polityk czy publicysta wypowie bardziej ostre słowo. Nie znajdują słów potępienia, gdy jakaś publiczna osoba spoza warszawsko-krakowskiego salonu czymś narazi się jakimś nieprawnym politycznie sądem czy słowem. Pamiętacie Państwo, co się działo, gdy Joachim Brudziński mówił o "ruskiej trumnie"? Słowo "ruska" jest przecież tak obraźliwe...
Ale gdy kumpel Kuby Wojewódzkiego, który jest hołubiony przez mainstream (za co? - o tym warto kiedyś napisać) wypowiada rasistowskie teksty, gdy obraża Ukrainki, w dość ohydny sposób poniża je, gdy po prostu zachowuje się jak cham – wtedy warszawsko-krakowska "elita" milczy. Nie szkodzi, że jeden z nich przygotowuje koncert na otwarcie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, a drugi jest twarzą polskiego Euro 2012 na stadionach. To są dwie europejskie twarze Polski. Wojewódzki i Figurski. Wyobrażacie sobie, co by się działo, gdyby BBC zrobiło materiał o rasistowskich i ksenofobicznych, poniżających ukraińskie kobiety wypowiedziach tych dwóch dżentelmenów? Ale pewnie nie zrobią.
Janusz Palikot mógł w obrzydliwy sposób nabijać się z prezydenta Lecha Kaczyńskiego, kiedy jeszcze żył. Mógł publicznie rozważać, czy głowa polskiego państwa miała żołądkowe kłopoty w toalecie podczas szczytu NATO, mógł sugerować, że polski prezydent jest alkoholikiem, mógł praktycznie wszystko. Stefan Niesiołowski może używać języka, jakiego używali naziści, może publicznie mówić, że brzydzi się dotknąć niektórych dziennikarzy, bo po fizycznym kontakcie z nimi będzie musiał myć ręce. I co? I nic.
Jest grupa osób, która może praktycznie wszystko. Może wypowiadać słowa i sądy, na dźwięk, których tak uwielbiana przez mieniących się elitami społeczeństwa lewicowa Europa zawyłaby z oburzenia.
Warto zauważyć, jak relacjonowana jest sprawa Figurskiego. Czy któryś z tak wrażliwych na kwestie rasizmu, antysemityzmu, wszelkiej mowy nienawiści prorządowych, lewicowo-liberalnych komentatorów zająknął się po słowach Niesiołowskiego? Czy tygodniki regularnie wyszukujące i oburzające się na wszelkie niepoprawności polityczne zajęły się pełnymi pogardy słowami gwiazd polskiej rozrywki i polityki? Nie zauważyłem.
Zamiast tego przeczytam tam komentarze w obronie biednej Kory, której jacyś źli ludzie chcieli podrzucić 60 gramów marihuany. Przecież paczka była adresowana do pieska. Sama artystka miała tylko 3 gramy trawy, a 3 gramy to przecież prawie nic. W sprawie 3 gramów to można nawet protestować, że drakońskie prawo karze niewinnych ludzi. A że przysłano 60 gramów, a nie 3? Przecież to do pieska było. Na pewno nie do Kory. Kora jest fajna, Kora jest europejska i nasza. Podobnie jak Kuba, Michał, Stefan i Janusz. Idole polskich "elit” zapychających sobie na co dzień usta słowem "tolerancja”.
Igor Janke specjalnie dla Wirtualnej Polski