Igor Janke: cynizm i obłuda w sprawie Euro 2012
Uderzając w Ukrainę, politycy wywołują niewątpliwe zadowolenie w Moskwie. Ukraina odpychana od zachodu wpada w rosyjskie ręce. Władimir Putin zaciera ręce z radości i zapewne nie będzie miał ani pól słowa żalu do zachodnich partnerów za to, że tak potępiają Janukowycza - pisze Igor Janke w najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski, komentując propozycję polityków PiS, by zbojkotować Euro2012 na Ukrainie.
04.05.2012 | aktual.: 08.05.2012 15:16
To niezwykłe, jak Niemcy zaczęli troszczyć się o prawa człowieka na wschodzie. To niezwykłe, jak cała Komisja Europejska jak jeden mąż broni Julii Tymoszenko i potępia nękającego ją Wiktora Janukowycza. Jakże łatwo jest atakować słabą, choć geograficznie duża Ukrainę. Jak mało kosztuje ogłoszenie dziś, że się zbojkotuje mecze na Euro 2012
Czy kiedy wsadzano do więzień dysydentów rosyjskich, Niemcy i Unia Europejska była tak bojowa? Czy kiedy mordowano dziennikarzy berlińscy ministrowie występowali tak stanowczo? Czy kiedy działa się masakra w Czeczenii, Niemcy zapowiadali, że będą nakładać sankcje na Rosję? Czy może teraz przygotowują się do bojkotu zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi? Nie. Ani Barosso, ani członkowie Komisji ani niemieccy ministrowie nie widzą żadnych problemów we współpracy z Rosją. Dlaczego więc w sprawie Ukrainy podnoszą takie larum?
Powody są dwa. Jeden to taki, że opinia publiczna lubi, kiedy politycy występują w obronie praw człowieka, kiedy pokazują swoją szlachetna twarz. A przecież obrona Julii Tymoszenko jest tak szlachetna. Tyle, że jest to nie tylko szlachetna postawa, ale też po prostu bardzo wygodna. Bo nikomu nic z tego powodu nie grozi. Ukraina nie jest tak ważnym partnerem handlowym ani politycznym dla Zachodu, by z powodu wywierania presji, mieliby ponieść jakieś konsekwencje.
Po drugie, Unia nie bardzo pali się do zbliżania z Ukrainą. Wielu europejskich liderów obawia się, że zbyt bliskie relacje z Kijowem mogłyby skończyć się pewnego dnia rozszerzeniem Unii Europejskiej o Ukrainę. A to w dobie kryzysu prawie nikomu nie jest na rękę. Nikt nie chce brać sobie dodatkowego problemu na głowę. Ledwo Europa uporała się z nowymi członkami, to spadały na nią problemy z Grecją i Hiszpanią. Po co nowy kłopot? Dlatego łatwo jest bić w Ukrainę, bo pogorszenie stosunków z tym krajem jest wielu politykom na rękę.
Jest jeszcze jeden aspekt tej historii. Uderzając w Ukrainę, politycy wywołują niewątpliwe zadowolenie w Moskwie. Ukraina odpychana od zachodu wpada w rosyjskie ręce. Władimir Putin zaciera ręce z radości i zapewne nie będzie miał ani pól słowa żalu do zachodnich partnerów za to, że tak potępiają Janukowycza. Wszyscy będą więc zadowoleni. A z Moskwą pół Europy, zwłaszcza Niemcy, robią wielkie interesy.
W tym kontekście zadziwia mnie postawa PiS. Moim zdaniem Jarosław Kaczyński wykorzystuje tę historię tylko do tego, by postawić Donalda Tuska w niezręcznej sytuacji. Premier musi teraz giąć się i przekonywać całą Europę do tego, by nie odsuwała się tak od Ukrainy i nie niszczyła wielkiej piłkarskiej imprezy, która ma dla nas znaczenie nie tylko sportowe, ale gospodarcze i polityczne. Bojkot Ukrainy jest dla Polski zły. Dziwię się Kaczyńskiemu, że dla wewnętrznej gry poświęca sprawę, która ma dla nas strategiczne znaczenie. Bo w naszym interesie jest przyciąganie Ukrainy na zachód.
A w sprawie Tymoszenko oczywiście należy protestować. Janukowycz jest gangsterem i trzeba mu to okazać. Można założyć w Kijowie koszulki z napisem „uwolnić Tymoszenko”. Można przynieść wielkie portrety Julii na stadion. Mogą je przynieść wszyscy zachodni politycy. To byłby właściwy protest nie niszczący wieloletniej pracy nad przyciągnięciem Ukrainy na stronę Zachodu. Najlepiej oczywiście byłoby, gdyby Janukowycz uwolnił Tymoszenko i tym samym zlikwidował problem. Ale w to trudno uwierzyć.
* Igor Janke specjalnie dla Wirtualnej Polski*