Idziemy ku normalności
O łamaniu prawa, barierze strachu i zachłyśnięciu się wolnością z abp. Ignacym Tokarczukiem rozmawia ks. Artur Stopka.
19.05.2006 | aktual.: 19.05.2006 10:02
Ks. Artur Stopka: Ile nielegalnych kościołów Ksiądz Arcybiskup zbudował?
Abp Ignacy Tokarczuk: – Za mojej kadencji od 1966 do 1993 roku w diecezji przemyskiej powstało 430 kościołów.
Wszystkie były nielegalne?
– Początki większości z nich były nielegalne. Zwłaszcza w miastach. Dopiero potem je legalizowano, bo władza nie miała wyjścia. Za tymi świątyniami stali ludzie, którzy je budowali.
Jak to w ogóle możliwe, że ksiądz znany ze swych antykomunistycznych poglądów został biskupem w czasach PRL?
– Istnieje na ten temat kilka hipotez. Kazimierz Kąkol, były dyrektor Urzędu ds. Wyznań, twierdzi, że z powodu bałaganiarstwa premiera Cyrankiewicza. Istniała zasada, że jeśli władze przez trzy miesiące nie zgłaszają zastrzeżeń do jakiegoś kandydata na biskupa, to znaczy, że się zgadzają. Podobno Cyrankiewicz zgubił teczkę z moją kandydaturą, więc prymas Stefan Wyszyński uznał, że się zgadzają. Według innych teorii, władza chciała tu zastosować podobną zasadę jak przy mianowaniu Karola Wojtyły. Ponieważ znane były różnice zarówno temperamentu, doświadczeń, jak i poglądów pomiędzy mną a Prymasem, władza liczyła na konflikt wewnątrz Episkopatu.
W czasie ingresu mówił Ksiądz Arcybiskup, że w sprawach wiary, prawdy, nie będzie kompromisu, bo czasy są nienormalne. A teraz są już normalne?
– Bardziej normalne, idziemy ku normalności. To wymaga czasu, ale widać dobre tendencje. Kiedyś mi grożono, karano mnie, a teraz dostałem odznaczenie. Nie chodzi tylko o mnie. Chodzi o postawy wielu ludzi. Widać, że zmierzamy ku normalności.
Nigdy, w żadnej sprawie, Ksiądz Arcybiskup nie poszedł na kompromis?
– To zależy, w jakiej sprawie. W ekonomicznej, pieniężnej czy podobnych – nie mam problemu z kompromisem. Ale w sprawach religii, światopoglądu – nigdy.
Zachęcając do budowania nielegalnych kościołów, mówił Ksiądz Arcybiskup, że ówczesne „prawo jest bezprawiem”. Kiedy wolno łamać prawo?
– Kiedy krzywdzi ludzi. Gdy nie służy człowiekowi. Ja stanąłem przed poważnym problemem. Diecezja przeszła duże przemiany demograficzne, związane między innymi z przesunięciem granicy państwa. Ludzie prosili o kościoły, o miejsca do nauczania religii. Tymczasem całe ustawodawstwo służyło ideologii komunistycznej. Władze odrzucały wszystkie moje podania. Uznałem więc, że trzeba budować bez ich zgody.
Wierni chętnie Księdza Arcybiskupa poparli?
– Nie od razu. Trzeba było przełamać barierę strachu. Zacząłem ludziom tłumaczyć, że ideologia, którą kierują się władze, jest fałszywa... Mówiłem: „Pies ma prawo do budy i do jedzenia, a wy, jako społeczeństwo, nie macie prawa do świątyni? Nie bądźcie obywatelami drugiej, trzeciej klasy. Zjednoczmy się...”. Ludzie widzieli, że odmówiłem posłuszeństwa władzy na przykład w kwestii mianowania proboszczów, erygowania parafii. I po jakimś czasie się przekonali, zaczęli nabierać odwagi. Przekonali się, że jeśli są karani, nie zostają sami, tylko diecezja zawsze pomaga. Zobaczyli, że to jest jedyna droga. Gdy władza karała, bronili się, na przykład nie odstawiając mleka, albo organizując modlitwy pod sądami... Już nie ludzie bali się władzy, władza zaczęła bać się ludzi.
A co o budowaniu nielegalnych kościołów sądził Ksiądz Prymas?
– Zacytuję jego słowa: „Kiedy patrzę na diecezję przemyską, widzę sposób na załatwienie naszych problemów. Trzeba by nam iść w jej ślady”. Jednak w innych diecezjach nie było masowego naśladownictwa...
– Nie było, bo za to, co robiłem, przez osiem lat nie dostałem paszportu, nawet na wizytę ad limina. Byłem oskarżany, karany, pomawiany. Śledzono mnie, podsłuchiwano moje rozmowy, także tu, w kurii. Władze straszyły mnie na różne sposoby, zarzucano mi działalność na szkodę państwa, uniemożliwianie normalizacji stosunków państwa i Kościoła. Usiłowano wymóc na Stolicy Apostolskiej usunięcie mnie z diecezji. Wysocy hierarchowie watykańscy, m.in. Luigi Poggi, Agostino Casaroli, namawiali mnie do zmiany postawy, ale ja im powiedziałem, że sumienie mi nie pozwala postępować inaczej. Tłumaczyłem, że ja nie atakuję, lecz bronię, a to nie tylko moje prawo, lecz również obowiązek. Później mnie przepraszali, że wywierali na mnie nacisk.
Z materiałów IPN wynika, że wielu na Księdza Arcybiskupa donosiło. Czy jest Ksiądz Arcybiskup zwolennikiem szerokiej lustracji, ujawniania nazwisk agentów, w tym także księży?
– Stwierdziłem, że ci wszyscy, którzy w kurii pracują ze mną, są godni zaufania. A inni? Wiem na przykład o takim, który nie tyle współpracował świadomie, ile dużo paplał, miał swoje ambicje, stawiał mi różne zarzuty, że nie słucham rad, że jestem dyktatorem. Znam jego nazwisko. Czy przeprowadzać lustrację? Trzeba to robić tak, żeby nikogo nie skrzywdzić. Badać, wysłuchać, bo człowiek może się zmienić. To jest skomplikowana rzecz, ale trzeba to robić, nie można zostawić tych spraw nierozliczonych.
Patrząc na dzisiejszą polską rzeczywistość, zwłaszcza na stosunek młodych do spraw wiary, nie obawia się Ksiądz Arcybiskup, że za jakiś czas te z takim poświęceniem budowane kościoły będą stały puste?
– Nie. Patrzmy na doświadczenie rosyjskie, ukraińskie. Jaką walkę z Kościołem oni przeżyli, jaką laicyzację. A dziś mamy tam wielkie odrodzenie religijne. Odbudowywane są struktury Kościoła. Potrzeby religijne są obecne w człowieku, bez tego nie można żyć. Człowiek musi się o tym sam przekonać. Zarówno w Polsce, jak i na Zachodzie za mało korzystamy z doświadczeń Wschodu, Rosji, Ukrainy, Białorusi w tej kwestii.
Niektórzy mówią, że konsumpcjonizm jest jeszcze gorszą formą laicyzacji...
– Ten konsumpcjonizm nikogo nie nasyca! Stąd brak sensu życia, szukanie nowych wrażeń. Aż w końcu budzi się w człowieku tęsknota za Bogiem, za wiarą, za religią.
Przed laty Ksiądz Arcybiskup powiedział, że Unia Europejska to źle zaprojektowany dom, który musi się zawalić. Podtrzymuje Ksiądz te słowa?
– Podtrzymuję, że się wali. Przecież sami autorzy Konstytucji Europejskiej są jej przeciwni. Spójrzmy na przykład na Holandię, na to zachłyśnięcie się wolnością, które tam miało miejsce. Jak bardzo ucierpiał na tym Kościół. Dopiero dziś, po latach, zaczynają się nad tym zastanawiać. Mam taką prywatną myśl, że może okupacja sowiecka uchroniła nas, Polaków, przed zachłyśnięciem się wolnością. Czy Kościół, który jest katolicki, a więc powszechny, powinien się zajmować umacnianiem tożsamości narodowej?
– Nie w sensie politycznym, to znaczy nie powinien wchodzić w struktury polityczne. Dotyczy to przede wszystkim duchownych. Natomiast katolik świecki odpowiada i za ojczyznę, i za świat w sensie politycznym. Powinien się angażować jak najbardziej, według swego przygotowania, swoich kompetencji. Natomiast duchowny nie może się utożsamiać z żadnym stronnictwem politycznym, z żadną partią. Zasady funkcjonowania Kościoła w tej sferze są zapisane w dokumentach. Wystarczy zajrzeć na przykład do „Kompendium nauki społecznej Kościoła”.
Ksiądz Arcybiskup wypowiadał się kiedyś bardzo pochlebnie o Radiu Maryja. Czy nie przekroczyło ono granicy politycznego zaangażowania Kościoła?
– Uważam, że nie. Obecność premiera, ministrów to, moim zdaniem, tylko udostępnianie miejsca i czasu, aby mogli się spokojnie komunikować ze społeczeństwem, przedstawić sytuację, wyłożyć swoje racje. W innych mediach są nieustannie atakowani, traktowani jako niechciani. Poza tym w Radiu Maryja występują politycy nie tylko jednej partii.
Jakie najważniejsze zadania stoją dziś przed Kościołem katolickim w Polsce?
– Przede wszystkim pogłębianie świadomości chrześcijańskiej. Przez nauczanie, środki przekazu. Po drugie – problem laikatu. Laikat w Kościele katolickim w Polsce ciągle nie jest należycie doceniany. Nie ma się pełnego zaufania do świeckich. W Kościele pierwotnym duchowni i świeccy byli równoprawnymi członkami Kościoła. To się zmieniło od średniowiecza. Świeccy powinni mieć większy wpływ na życie parafii, diecezji. Trzeba tworzyć zalecane przez prawo kanoniczne rady, ale autentyczne rady... Świeccy są tak samo odpowiedzialni za Kościół jak księża. Księża mają za dużo obowiązków, biorą na siebie za dużo zadań, które mogą i powinni wykonywać świeccy.
Ksiądz Arcybiskup zawsze podkreślał, że Kościół powinien głosić Prawdę. Ale dziś każdy ma „swoją” prawdę...
– Te wszystkie „prywatne” prawdy dodane do siebie przed Prawdą autentyczną dają zero. Dlatego trzeba głosić Prawdę. Dotyczy to zarówno prawdy na szczeblu naukowym, jak i tej w życiu codziennym. Aby „tak” znaczyło „tak”, „nie” znaczyło „nie”. Wtedy jest możliwe zaufanie miedzy ludźmi...
Abp Ignacy Tokarczuk
ur. w 1918 r., w latach 1965-1993 ordynariusz przemyski, 3 maja 2006 r. odznaczony Orderem Orła Białego za odwagę i wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej