"I want international protection". Uchodźcy na granicy z Białorusią wnoszą o ochronę międzynarodową
Do cudzoziemców koczujących od kilku dni na granicy polsko-białoruskiej dotarli pełnomocnicy prawni, którzy odczytali w ich imieniu wnioski o objęcie ich ochroną międzynarodową, czyli przyznanie statusu uchodźcy. Następnie każdy z wymienionych z imienia i nazwiska wstawał i potwierdzał w języku angielskim wolę złożenia takiego dokumentu. "I want international protection" - wykrzykiwali po kolei otoczeni przez kordon żołnierzy ludzie.
Migranci od 12 dni koczują na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu Górnym. Utknęło tam w sumie kilkadziesiąt osób. W czwartek trafiły do nich namioty, śpiwory, a także żywność. Konieczna jest również pomoc lekarska.
Ich sytuacja jest patowa, ponieważ znajdują się w pasie granicznym. Strona białoruska nie chce ich wpuścić z powrotem. Wjazdu wciąż odmawia im też polska Straż Graniczna. Koczujący w lesie ludzie nie mają możliwości udania się do odpowiedniego urzędu czy placówki granicznej, by tam złożyć wniosek o objęcie ochroną międzynarodową, czyli przyznania statusu uchodźcy.
Dlatego w piątek do Usnarza Dolnego dotarli pełnomocnicy adwokatów, którzy zgodzili się reprezentować Afgańczyków. W obecności kamer doszło do nietypowej sceny. Pełnomocnicy odczytywali po polsku treść wniosku wymieniając z nazwiska koczujących ludzi, następnie wymieniony wstawał i w języku angielskim potwierdzał, że chce poprosić o ochronę międzynarodową.
Zobacz też: granica polsko-białoruska. Relacja z obozowiska afgańskich uchodźców
- Działając z upoważnienia adwokata, w imieniu pana Mahdi Mohammadiego, składam niniejszy wniosek o objęcie go ochroną międzynarodową na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej - można było usłyszeć w relacji TVN24 z Usnarza Górnego. - I want international protection - odpowiadał po kolei każdy wymieniony. Za każdym razem padało też nazwisko prawnika, który zgodził się reprezentować wskazanego we wniosku Afgańczyka.
Doszło do przepychanki z posłanką na Sejm
Już po odczytaniu treści wszystkich wniosków na miejscu doszło do nietypowej sytuacji. - Te wnioski trzeba było przekazać migrantom. W tym momencie do akcji wkroczyła posłanka Koalicji Obywatelskiej Klaudia Jachira, która przedostała się między samochodami Straży Granicznej. Funkcjonariusze bardzo szybko zareagowali, podbiegli do niej i nie pozwolili jej przejść - relacjonowała dziennikarka WP Kinga Lewandowska, która jest na miejscu.
Dodała, że strażnicy utworzyli kilkuosobowy kordon, aby uniemożliwić posłance przejście. Jachira jednak nie rezygnowała i próbowała siłą przedrzeć się między funkcjonariuszami. W tym czasie posłanka miała cały czas powoływać się na swój immunitet. Z kolei strażnicy argumentowali, że nie można w tym miejscu przekroczyć granicy. Zaproponowali, by Jachira udała się na najbliższe przejście graniczne i dotarła do cudzoziemców od białoruskiej strony.
- Później posłanka wpadła na pomysł, że zbierze te wszystkie wnioski w jedną teczkę, obciąży ją odpowiednio i spróbuje przerzucić ponad głowami funkcjonariuszy do migrantów. Jak dotąd nie zdecydowała się jednak tego zrobić – dodała Klaudia Lewandowska z WP.
Czy wniosek złożony ustnie jest ważny?
W rozmowie z TVN24 ważność wniosków złożonych przez pełnomocników na granicy z Białorusią tłumaczył mecenas Mikołaj Pietrzak, którzy reprezentuje trzech Afgańczyków.
- Straż Graniczna udaje, że nie słyszy jak te osoby składają wnioski o objęcie ich ochroną międzynarodową, więc my to dzisiaj zrobiliśmy przez megafon, w obecności mediów. Nie ma żadnej wątpliwości, że funkcjonariusze Straży Granicznej te wnioski słyszeli. Mają obowiązek prawny rozpoczęcia postępowania w sprawie nadania wszystkim tym osobom ochrony międzynarodowej – mówił.
Dodał, że "przetrzymywanie ich" w pasie granicznym jest bezprawne. – Oczekujemy, że te wnioski będą procedowanie – oświadczył.
Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy
Fundacja Ocalenie, która organizowała pomoc dla imigrantów w Usnarzu Górnym, informowała o tym, że część osób, które koczowały na tzw. ziemi niczyjej, wykazuje objawy choroby.
- W tej chwili przebywa tam grupa 32 osób z Afganistanu. Dzięki naszej tłumaczce dowiedzieliśmy się, że wszystkie te osoby chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową w Polsce. Wśród nich są osoby chore, są kobiety. Jest również 15-letnia dziewczyna - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską Kalina Czwarnóg, działaczka i przedstawicielka prasowa Fundacji Ocalenie.
Czwarnóg dodała, że migranci przez pewien czas nie mieli dostępu do pożywienia oraz świeżej wody.
Kryzys w Usnarzu Górnym trwa od 12 dni. Początkowo imigrantów pilnowała straż graniczna. Ta jednak otrzymała wsparcie z Ministerstwa Obrony Narodowej. Na granicę ruszyło prawie 1000 wojskowych, którzy zabezpieczają teren, gdzie koczują nielegalni przybysze.
Źródło: TVN24