... I będą wybuchać dalej
Już wiadomo, że za zamachami w Madrycie i Londynie stoi jeden człowiek. Kiedy pół roku temu opublikował traktat o partyzanckiej wojnie w zachodnich miastach, mało kto się nim przejął. Dziś Europa tropi własnego ben Ladena.
W londyńskiej siedzibie brytyjskiego kontrwywiadu MI-5 wisi na ścianie gigantyczny, stale uzupełniany schemat. Pajęczyna fotografii, pseudonimów i dat spotkań przedstawia powiązania kilkuset znanych islamskich ekstremistów w Europie. Jedno ze zdjęć na ścianie wygląda, jakby znalazło się tam przez przypadek. Krępy, rudy mężczyzna o jasnej karnacji, zielonych oczach, ubrany w czarną skórzaną kurtkę wygląda jak Europejczyk. Nazywa się Mustafa Setmariam Nasar. Urodzony w Syrii potomek celtyckich krzyżowców z XI wieku jest na liście najbardziej poszukiwanych terrorystów świata.
To on na początku ubiegłego roku dał sygnał do ataku w madryckich pociągach. Ale to nie koniec. Zaledwie cztery miesiące temu Hiszpanie ostrzegli Brytyjczyków, że w ubiegłym roku Syryjczyk wysyłał przez Madryt zaszyfrowane instrukcje do Londynu. Ale MI-5 poruszał się po omacku, w otoczeniu znanych policji londyńskich ekstremistów nic nie wskazywało na przygotowania do zamachu. Mordercza układanka złożyła się w całość dopiero 7 lipca. Za późno.
Traktat nowej Al-Kaidy
- Nieoficjalnie wiadomo, że Nasar jest jednym z pierwszych na liście podejrzanych o zaplanowanie ataku w Londynie - mówi "Przekrojowi" Paul Beaver, analityk z "Jane's Defence Weekly". Dziś jest pewne, że kilka lat temu założył w stolicy Wielkiej Brytanii uśpioną komórkę terrorystyczną. Scotland Yard sprawdza, czy było ich więcej. Zdaniem Amerykanów Nasar wkrótce zostanie ogłoszony emisariuszem Al-Kaidy na Stary Kontynent.
Ben Laden Europy jest kameleonem. Zmienia wygląd niczym Szakal, żongluje kilkunastoma paszportami, w tym jednym prawdziwym, wystawionym w Hiszpanii. Eksperci są zgodni, że Nasar to numer dwa w nowej Al-Kaidzie, który de facto kieruje jej działalnością w Europie. Mało tego, w grudniu ubiegłego roku Mustafa Setmariam Nasar wydał w Internecie manifest rozpoczętej właśnie kampanii terrorystycznej w europejskich miastach. W "Międzynarodowym Apelu Islamskiego Oporu" na 1600 stronach nawołuje do organizowania zamachów na własną rękę, podaje sposoby prowadzenia walki, budowy bomb i zagrzewa muzułmańskich ekstremistów do walki z Zachodem. "Nasi wrogowie to Żydzi, Amerykanie, Brytyjczycy, Rosjanie i wszystkie państwa NATO, a także każdy kraj prześladujący muzułmanów" - pisze Nasar. "Dżihad może zwyciężyć tylko dzięki atakom terrorystycznym i zdecentralizowanej walce miejskiej".
Od zamachów w Londynie europejskie służby specjalne intensywnie studiują traktat Nasara. - To biblia terrorystów nowej Al-Kaidy - mówi doktor Ali Nur Zadah, dyrektor Centrum Arabsko-Irańskiego w Londynie i komentator BBC. - Usprawiedliwia terror, prezentuje obraz cywilizacji Zachodu jako siły niszczącej ziemię, która odbiera ropę muzułmanom i rujnuje ich kulturę. To nowa, chwytliwa ideologia.
Piewcy nienawiści
Mustafa Setmariam Nasar to prawdziwy Europejczyk. W połowie lat 80. przyjechał do Madrytu, gdzie wkrótce potem wziął ślub z nawróconą na islam Hiszpanką, zyskując tamtejsze obywatelstwo.
W połowie lat 90. wyjeżdża do Wielkiej Brytanii. Towarzyszy mu Abu Dahdah, Syryjczyk aresztowany później w Hiszpanii pod zarzutem rekrutowania zamachowców. Nasar osiada w północnym Londynie i zaczyna indoktrynować młodych muzułmańskich radykałów.
- Widziałem go i słuchałem, jak propaguje terroryzm. Był bardzo wpływowy wśród młodych. Informowałem o tym policję, ale bezskutecznie - wspomina w rozmowie z "Przekrojem" Ali Nur Zadah. Nasar nie był jedynym siewcą nienawiści, jacy wówczas bezkarnie głosili dżihad w "Londonistanie". Najsłynniejszy, Abu Hamza - imam z hakiem zamiast ręki, którą stracił w Afganistanie - stanie przed sądem dopiero wtedy, gdy w londyńskim metrze wybuchną pierwsze bomby.
W Londynie Nasar trzyma się z dala od kłopotów. Pozornie jest człowiekiem idei, pracuje jako redaktor ekstremistycznego arabskiego dziennika "Al Askar". Po cichu doskonali inną profesję - oficera terrorysty Al-Kaidy. Podróżuje po Europie, zakładając uśpione komórki organizacji we Francji, Włoszech i w Hiszpanii. Część z nich do dziś czeka zapewne na sygnał do ataku. W 1995 roku jego nazwisko wypływa w śledztwie po zamachach w paryskim metrze. Brytyjczycy aresztują go, ale szybko zwalniają.
Czując, że jest obserwowany, w 1998 roku Syryjczyk emigruje do Afganistanu. Organizuje tam obozy dla terrorystów. Specjalizuje się w materiałach wybuchowych, broni chemicznej i truciznach. Szkoli między innymi młodych brytyjskich muzułmanów, którzy słuchali wcześniej jego przemówień w Londynie. Tam jego trop się urywa. Podobno nawiązuje bliską znajomość z Abu Musabem al Zarkawim.
Przez cztery lata od zamachów z 11 września Nasar robi karierę w Al-Kaidzie. Kiedy w 2002 roku zbiera się szura organizacji ben Ladena, to on prowadzi obrady w zastępstwie głównego terrorysty. - Argumentował, że Baza nie może dalej istnieć jako organizacja hierarchiczna, musi się przekształcić w luźną siatkę - twierdzi dziś hiszpański sędzia Baltasar Garzon, który przesłuchiwał członków europejskiej odnogi Al-Kaidy.
Spełniony koszmar
Przez ostatnie cztery lata zachodni politycy chowali głowy w piasek, łudząc się, że po interwencji w Afganistanie Al-Kaida nie zdoła przeprowadzić dużego ataku na Zachodzie. Madryt uważali za wyjątek, ignorując jednocześnie ostrzeżenia służb o rosnącym zagrożeniu ze strony ekstremistów w Europie. Aż nadszedł 7 lipca.
Wiele ustaleń londyńskiego śledztwa, które zaszokowały brytyjską opinię publiczną, dla ekspertów od terroryzmu nie były żadną niespodzianką. Zamachy w Londynie to ostateczny dowód, że Al-Kaida nie tylko przetrwała, ale przepoczwarzyła się zgodnie z koncepcją Nasara. - Stara hierarchiczna Al-Kaida niemal skonała. Mamy teraz nowe zagrożenie w postaci ekstremistycznego ruchu, który trudniej śledzić - mówił komentator NBC Roger Cressey, były urzędnik służb antyterrorystycznych USA.
Narodziny terrorysty
Mechanizm narodzin nowego terrorysty obserwował wiele razy doktor Zadah. - Młodzi brytyjscy muzułmanie określani przez Anglików pogardliwym mianem "paki" albo "śmierdzące czarnuchy" żyją w głębokiej frustracji. Nie mają też szans na dziewczynę ani z własnej, tradycyjnej społeczności, ani na Angielkę - mówi Zadah.
Sfrustrowani zaczynają uprawiać sport, chodzić na siłownię. Tacy 17-latkowie padają łupem ekstremistycznych imamów. Otrzymują wykład o raju i dziesiątkach gotowych do seksu pięknych dziewic, nagrodach, które czekają ich, jeśli włączą się do dżihadu. - Czytałem takie broszury z przerażeniem i taka prostacka indoktrynacja nie jest przesadą - podkreśla Zadah.
Trzeci etap to wykład na temat okrucieństwa cywilizacji zachodniej. Tu koronnym argumentem jest Irak. W młodych ludziach rośnie gniew. Wyjeżdżają na szkolenie do Pakistanu. To ostatni etap, potem wystarczy tajne hasło od zwierzchnika z Al-Kaidy. Ile takich grup czeka na rozkaz? MI-5 obawia się, że tylko w Wielkiej Brytanii jest ich kilka, może nawet kilkanaście.
- Stany Zjednoczone wygrywają wojnę z Al-Kaidą, ale przegrywają z terroryzmem. Przyczyną jest Irak - tę celną uwagę wypowiedział anonimowo w wywiadzie dla amerykańskiej stacji NBC brytyjski dyplomata w Waszyngtonie. Irak i Palestyna to główne przyczyny podjęcia walki zbrojnej, jakie podają młodzi ekstremiści aresztowani w Pakistanie i Wielkiej Brytanii. Propagandowy wpływ irackiej interwencji na siłę oddziaływania Al-Kaidy uznały oficjalnie prestiżowy brytyjski instytut geopolityczny Chatham House i CIA. Ta ostatnia określa napływ nowych rekrutów do siatki krótkim sformułowaniem: bleed back - "zapłata za krew", oczywiście tę rozlaną w Iraku.
Rozmiarów siatki nie zna nawet sam ben Laden - to suma kontaktów w notesach i na przenośnych twardych dyskach setek jej bojowników. - Nową Al-Kaidę stworzyła suma czynników: głębokie niezadowolenie muzułmanów z polityki USA na Bliskim Wschodzie, rozpowszechnienie artykułów o budowie bomb w Internecie oraz większa zdolność nowoczesnych niereligijnych islamistów do wtopienia się w zachodnie społeczeństwo - uważa dziennikarz BBC i autor nowej serii filmów o Al-Kaidzie Peter Taylor.
Zamachowcy z Madrytu należeli do tajnej sekty Takir wal Hidżra uznającej, że dla skutecznego dżihadu muzułmanie mogą pić alkohol, nosić krótkie włosy i zachodnie ubrania. W takim przebraniu święty wojownik dżihadu jest nierozpoznawalny. Poza tym handlując narkotykami, zatruwa zachodnie społeczeństwo i może gromadzić fundusze na środki wybuchowe. Grupa madrycka wymieniła 32 kilogramy haszyszu na 110 kilogramów dynamitu.
Al-Kaida w Iraku
Londyn z milionem muzułmanów jest dziś miejscem wojny na raty. Państwo brytyjskie chce uchronić stolicę przed kolejnym atakiem, ale nawet policja wie, że przed wrogiem znajdującym się wewnątrz twierdzy nie ma skutecznej obrony. Schemat wiszący w MI-5 jest imponujący, ale w dużej mierze powstał po udanych zamachach terrorystów. Francja, a także Anglia deportują ekstremistycznych imamów, ale nie mogą zamknąć Internetu. "Encyklopedię dżihadu" - liczący 12 tysięcy stron ideowy i wojskowy instruktarz terroryzmu - każdy może ściągnąć na własny komputer.
Al-Kaida codziennie pozyskuje nowych ochotników. Najodważniejsi jadą walczyć do Iraku, dwóch obywateli brytyjskich wysadziło się już w Izraelu. Teraz przyszła kolej na ataki w nowej ojczyźnie. I będzie ich więcej, jak zapowiada zastępca ben Ladena. Ci, którzy wracają z Iraku żywi, zakładają w Europie nowe komórki. A pieniądze na bomby? - Może mi pan wierzyć, tego muzułmanom nie brakuje - mówi Ali Nur Zadah.
Marek Rybarczyk