Huragan Dorian. Tak Donald Trump walczy z żywiołem. Gra w golfa, tweetuje i sieje dezinformację
Donald Trump pozostał w kraju i odwołał wizytę w Polsce, by monitorować zagrożenie związane z huraganem Dorian. Od soboty robi to, grając w golfa i dzieląc się z wyborcami swoim podziwem dla siły huraganu. A przy okazji wywołuje zamieszanie w stanach, których huragan nie dosięgnie.
03.09.2019 | aktual.: 03.09.2019 20:38
Odkąd amerykański prezydent odwołał wizytę w Polsce z powodu huraganu Dorian, dwukrotnie już odwiedził pole golfowe w Sterling w stanie Wirginia. Nie znaczy to jednak, że sprawa zbliżającej się nawałnicy go nie interesuje.
Wręcz przeciwnie. Od soboty Donald Trump zamieścił na Twitterze ponad 150 wpisów, z czego prawie połowa dotyczyła huraganu. Tematowi poświęcił też niemal wszystkie wystąpienia publiczne.
Tweetami w huragan
Jak zanotował "New York Times", Trump przyjął rolę głównego meteorologa kraju, na bieżąco informując o postępach Doriana i dzieląc się swoimi przemyśleniami na temat zbliżającego się kataklizmu. Z tym że podawane przez niego dane nie zawsze były prawidłowe.
W jednym z niedzielnych tweetów Trump informował o tym, które stany mogą zostać dotknięte przez huragan, w sposób "dużo gorszy, niż oczekiwano". Na liście znalazła się Alabama, leżąca nie na wschodnim wybrzeżu USA, lecz nad Zatoką Meksykańską. Już 20 minut później prezydenta poprawiła lokalna służba pogodowa, zamieszczając komunikat uspokajający mieszkańców stanu.
"Alabama NIE odczuje żadnych skutków #Doriana. Powtarzamy, żadne skutki Huraganu Dorian nie będą odczuwane w całej Alabamie. System pozostanie za daleko na wschód" - ogłosił ośrodek w Birmingham, stolicy stanu. Podobnie stwierdził najbardziej znany meteorolog stanu James Spann, zaznaczając, że to tylko stwierdzenie faktu, a nie polityczny komentarz.
Trump pozostał jednak niewzruszony. Jeszcze dwukrotnie wymienił Alabamę w grupie zagrożonych stanów. Zaś w poniedziałek doniesienia o tym, że się pomylił określił mianem "fake news".
Nie była to jednak jedyna wypowiedź prezydenta na temat huraganu, która wywołała zmieszanie wśród części Amerykanów. Trump wielokrotnie dawał wyraz swojemu zdumieniu wobec siły huraganu, nazywając go "prawdziwym potworem" i zapowiadając, że będzie jednym z największych w historii. "NIECH BÓG BŁOGOSŁAWI WSZYSTKICH" - krzyczał na Twitterze.
Przeczytaj również: Huragan Dorian zbliża się do USA. Donald Trump wysyła ostrzeżenia z pola golfowego
Kiedy zaś huragan osiągnął piątą, najwyższą kategorię, stwierdził, że nawet nie wiedział, że taka kategoria istnieje. Co było o tyle dziwne, że jeszcze za jego kadencji Stany Zjednoczone nawiedziły cztery takie nawałnice. Huragany to zresztą jeden z ulubionych tematów komentarzy Trumpa. Prezydent USA szczególnie lubi podkreślać przy tym siłę i rozmiar kataklizmu, niemal za każdym razem przewidując, że będzie to największy, najsilniejszy, lub najmokrzejszy huragan w historii.
Po uderzeniu w Bahamy, gdzie huragan pochłonął co najmniej pięć ofiar śmiertelnych, Dorian osłabł i jest klasyfikowany jako sztorm trzeciej kategorii, z prędkością wiatru do 200 km/h. Mimo że we wtorek wciąż znajdował się kilkadziesiąt kilometrów od amerykańskiego wybrzeża nadal może wyrządzić wiele szkód. Prognozy wskazują, że będzie przemieszczał się wzdłuż wybrzeża na północ, stopniowo tracąc swoją moc.
Dorian kluczem do wyborów
Od tego, jak zareaguje Trump i jak spiszą się służby, mogą zależeć wyborcze szanse prezydenta. Jak podkreślił w rozmowie z "New York Timesem" historyk Julian Zelizer, kataklizmy często rujnowały reputację prezydentów, tak jak w przypadku George'a Busha i huraganu Katrina w 2005 roku. Ale niektórzy, jak Lyndon Johnson, wychodzili z kryzysu obronną ręką dzięki szybkiej reakcji i empatii wobec poszkodowanych.
Empatia nie jest jednak mocnym punktem Trumpa, co pokazał huragan Maria w 2017 roku, który zdewastował Portoryko. Trump co prawda udał się na miejsce, lecz był krytykowany za brak wyczucia, kiedy np. rozdawał poszkodowanym papierowe ręczniki i inne materiały, rzucając je w tłum niczym piłki. Prezydent wielokrotnie potem wdawał się w publiczne sprzeczki z gubernatorem wyspy i prezydent stolicy San Juan.
Krytykowany był też sposób pomocy przez federalne służby. Problemy z dostępnością energii elektrycznej występowały jeszcze rok po katastrofie, zaś przysłana pomoc humanitarna, w tym żywność, miesiącami gniła w portach z powodu braku koordynacji i odpowiedniego transportu.
Teraz stawka jest większa, bo choć Portoryko jest amerykańskim terytorium, to nie posiada reprezentacji w Kongresie i nie bierze udziału w wyborach prezydenckich. Tego samego nie można powiedzieć o stanach leżących na prognozowanej ścieżce huraganu. Aby mieć szanse na reelekcję, Trump musi wygrać nie tylko na Florydzie, ale też w tradycyjnie republikańskich stanach Georgia oraz Karoliny, gdzie z wyborów na wybory coraz większe wpływy notują Demokraci.
Przeczytaj również: Były ambasador USA miażdży Donalda Trumpa. "To brak szacunku dla Polski"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl