Huczne imprezy pod aresztem na Białołęce. "Przysłanie policji to zły pomysł"
Wyznania miłości, kłótnie małżeńskie, huczne imprezy urodzinowe. Takie "atrakcje" to codzienność warszawskiego osiedla Szamocin na Białołęce. To tam znajduje się areszt śledczy. Do wielu osadzonych przychodzą goście, często komunikują się przez mur. Mieszkańcy mają dość, ale część nich uważa, że wezwanie policji tylko pogorszy sprawę.
Problem mieszkańców osiedla Szamocin w rejonie warszawskiej Białołęki opisuje Gazeta Wyborcza. Jak wyjaśnia, w tamtejszym areszcie śledczym przebywać może ponad 1700 osób. Do osadzonych przechodzą bliscy i znajomi. Ale nie zawsze widzenia odbywają się w tradycyjnej formie.
- Przyjeżdżają samochodami pod mur od strony lasu, odpalają race albo fajerwerki. Wybuchy słychać kilka, kilkanaście razy w miesiącu - opowiada jedna z okolicznych mieszkanek, cytowana przez "Wyborczą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wspomina też sytuację sprzed kilku miesięcy. - Pod mur zajechało kilkanaście samochodów. Wyszło z nich kilkudziesięciu facetów. Odpalili race, a potem zaczęli skandować: "Pozdrowienia do więzienia!" - opisuje.
Część rodziców nie pozwala swoim dzieciom przechodzić obok aresztu. Jednak nie wszyscy mają alternatywę.
- Dzieciaki mieszkające przy ul. Orneckiej muszą wracać tą drogą piechotą ze szkoły, bo nie kursują nią żadne autobusy - wyjaśnia inna z mieszkanek Szamocina.
Policja o imprezach pod aresztem. "To nie jest obszar problematyczny"
Interpelację w tej sprawie złożył dzielnicowy radny Filip Pelc. Jak zaznaczył, "co chwilę ktoś ma urodziny, niemal codziennie pojawiają się tam grupki z megafonami, organizują popijawy, a po tych imprezach zostają śmieci". Jego zdaniem, sprawą należy się pilnie zająć.
To, że pismo wpłynęło, potwierdziła "Wyborczej" rzeczniczka dzielnicy Marzena Gawkowska. Zapowiedziała, że zostanie przekazane policji, straży miejskiej oraz władzom więzienia. Zaznaczyła jednak, że nie dostała żadnej skargi mieszkańców na sąsiedztwo aresztu.
Podobnie mówi kom. Paulina Onyszko z Komendy Rejonowej Policji VI, której podlega m.in. Białołęka. Tam również nie dotarły skargi mieszkańców Szamocina. - Nie jest to dla nas problematyczny obszar - mówi kom. Onyszko.
Okazuje się bowiem, że zdaniem części sąsiadów aresztu przysłanie policji "to zły pomysł". - To tylko sprowokuje tych facetów. Widziałem ich. Nie wyglądali na takich, którzy wystraszą się mandatu. Jak policja się pojawi, to będzie jeszcze gorzej. Najważniejsze, że nie ma awantur - mówi spacerując z psem wzdłuż murów aresztu.
Na razie problem hucznych imprez pod aresztem na Białołęce pozostaje nierozwiązany.
Czytaj również:
Źródło: Gazeta Wyborcza/WP