Aż przecierali oczy. Emeryci są zdruzgotani rachunkiem
Małżeństwo emerytów z Piły otrzymało rachunek za gaz. Gdy go zobaczyli, przecierali oczy ze zdumienia. Mają zapłacić 46 tys. zł. W ciągu roku mieli zużyć prawie 20 tys. metrów sześciennych gazu.
Para emerytów z Piły jest zdruzgotana. W sierpniu ubiegłego roku, po wymianie licznika gazowego, otrzymali rachunek, z którego wynika, że mają zapłacić 46 tys. zł.
Kuchenka gazowa i dwufunkcyjny piecyk, ogrzewający mieszkanie pary emerytów z Piły, miały zużyć w ciągu 10 miesięcy 19 563 metry sześcienne gazu. 45 razy więcej niż przez cały poprzedni rok. Jak to możliwe?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Małżeństwo próbowało wyjaśnić sytuacją w biurze PGNiG. Tam dowiedzieli się, że wszystko jest w porządku. Taki pomiar wykazał licznik. Przedsiębiorstwo tłumaczyło, że to wina małżeństwa, które miało wcześniej podawać złe odczyty gazu. Problem w tym, że - jak twierdzi małżeństwo - odczyty licznika robił pracownik PGNiG, a nie oni.
Manipulowali przy liczniku, ale układ pomiarowy działał bez zastrzeżeń
Na dodatek PGNiG stwierdziło, że emeryci mieli manipulować przy starym liczniku, w wyniku czego doszło do uszkodzenia jego obudowy i zerwania plomb. Małżeństwo zapewnia, że taka sytuacja nie miała miejsca. Nikt też nie przedstawił im żadnego dokumentu, w którym by stwierdzono, że doszło do jakiegokolwiek uszkodzenia gazomierza.
Małżeństwo postanowiło szukać pomocy u powiatowego rzecznika konsumentów.
- Z logicznego punktu widzenia, biorąc pod uwagę zasady doświadczenia życiowego, wydaje się, że to zużycie jest kompletnie niemożliwe - przyznała w rozmowie z lokalnym serwisem asta24.pl Joanna Michowska, powiatowy rzecznik konsumentów w Pile.
PGNiG jest nieugięty
Michowska wystosowała pismo do PGNiG w tej sprawie. Firma w odpowiedzi napisała, że choć obudowa gazomierza była uszkodzona, to ekspert stwierdził, że układ pomiarowy działał prawidłowo. Więc wszystko jest tak, jak być powinno.
Para emerytów cały czas dostaje wezwania do zapłaty na ponad 46 tys. zł. PGNiG proponuje im jedynie rozłożenie należności na raty. Nie zgodziło się na propozycję rzecznika praw konsumenta, by umorzyć przynajmniej część długu.
"My nie śpimy na pieniądzach"
- Przecież my nie śpimy na pieniądzach. Ja mam najniższą emeryturę, jaka może być i dlatego dorabiam, bo muszę zarobić sobie na leki - żali się kobieta.
- Może po prostu wyczuli sytuację. Dwoje starszych ludzi, pochorowanych, żyjących samotnie. Niemających wsparcia na miejscu przez nikogo. To jest po prostu nieuczciwe wobec tych ludzi - mówi sąsiad pary emerytów.
Źródło: asta24.pl, epoznan.pl