Historia z "fałszywym" powstańcem od Ogórek. Przedstawiamy tłumaczenie Pana Zdzisława
"Nie czuję się powstańcem" – mówi WP pan Zdzisław Pietrzykowski, którego zdjęcie z Magdaleną Ogórek wywołało burzę w Internecie. Mężczyzna, którego Ogórek opisała w poście jako powstańca nie figuruje w żadnym z rejestrów kombatanckich. W ogłoszeniu, które rozwieszał w okolicy miejsca zamieszkania napisał, że brał udział w Powstaniu Warszawskim, a obecnie nie stać go na żywność i wykupienie sobie leków. W rozmowie z nami pan Zdzisław odniósł się do zarzutów, które pojawiły się w sieci.
W Internecie pojawiło się zdjęcie ogłoszenia Zdzisława Pietrzykowskiego. Pisze w nim, że jest chory, a jego sytuacja finansowa nie pozwala mu na zakup leków i podstawowych produktów spożywczych. W akcję włączyła się była kandydatka na prezydenta, przy okazji robiąc sobie selfie z mężczyzną. Pod zdjęciem wrzuconym na media społecznościowe pojawiło się wiele negatywnych opinii zarzucających Ogórek lansowanie się na cudzym nieszczęściu.
Sprawą zainteresował się również Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Okazało się, że Zdzisław Pietrzykowski, ps. "Alek" nie figuruje w żadnym z rejestrów uprawiających go do pobierania świadczeń. Urząd wydał w tej sprawie oświadczenie, że potrzebującemu została zaoferowana pomoc, jednak z niej nie skorzystał.
Ogórek skrytykowana przez internautów
Po tej informacji Magdalena Ogórek znalazła się pod jeszcze większym ostrzałem. Oto niektóre wpisy: "Miejmy nadzieję, że poszukując zaginionych dzieł sztuki Pani dr lepiej weryfikuje źródła", "fajnie się PR zrobiło na dziadku który wszystkich okłamał? Ciekawe musiały być te opowieści". Ogórek z kolei odpowiedziała "Wie Pan, jeśli chodzi o pomoc choremu człowiekowi, to trzeba pomagać. Tak mnie wychowano. Pan, rozumiem, zostawiłby, by umarł.".
Odwiedziliśmy Zdzisława Pietrzykowskiego w jego domu. Przez telefon rozmawiał niechętnie, głównie z powodu wieku - ma już prawie 90 lat. Dodatkowo twierdzi, że "w Internecie jest sporo kłamstw, a jedyną prawdziwą rzeczą jest zdjęcie jego ogłoszenia".
O szczegółach rozmawia niechętnie. Zdaje sobie sprawę, że jest nazywany "fałszywym" powstańcem. Podkreśla, że na takie zainteresowanie nie zasłużył, a jego głównym celem była jedynie możliwość otrzymania pomocy. Od razu zaznacza, że nie czuje się bohaterem, on tylko roznosił listy. – Był jeden człowiek, który twierdził, że uczestnictwo, to jak się biega z bronią – mówi.
Ręce związane przez procedury
Formalnie kombatantem nie jest, bo nie zgłosił się z potwierdzeniem do urzędu. Urzędnicy zaproponowali mu pomoc w spełnieniu wymogów, ale Pan Zdzisław im odmówił. Twierdzi, że takie przywileje należą mu się automatycznie, w podziękowaniu za działanie, które podejmował na rzecz Polski. – Ja ciężko przez 50 lat pracowałem na emeryturę. Potem mi ją obniżyli – żali się w rozmowie z nami. Pomocy nie przyjął, bo nie chce jałmużny. Widać po nim, że jest człowiekiem dumnym i jak sam mówi, niechętny "urzędasom".
Ale to nie jedyne nieścisłości w tej historii. Zdzisław Pietrzykowski nie potrafi udokumentować swojej historii. Fundacja Mohort Pamięci, która kontaktowała się z potrzebującym stwierdziła, że przedstawione przez mężczyznę wydarzenia nie miały miejsca i nie brał on udziału w Powstaniu Warszawskim. Ten odbija piłeczkę. - Gdyby wziąć 4 -5 osób i zapytać, to każdy powiedziałby co innego – odpowiada na pytanie o nieścisłości. – Ja również jestem historykiem, amatorem – dodając, że obserwował te zdarzenia na żywo.
Podczas rozmowy nie potrafił też przywołać osób, które kojarzą go jako powstańca, a jak podkreśla Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, takie osoby zazwyczaj się znają, bo środowisko jest dosyć hermetyczne i stosunkowo nieliczne. Wedle szacunków do końca marca w Polsce było 95 tys. osób z uprawnieniami kombatanckimi, z tego 1,7 tys. związanych jest z Powstaniem Warszawskim.
Pomoc dla pana Zdzisława spływa
Warunki w jakich żyje Zdzisław Pietrzykowski są trudne. Jest przykuty do łóżka, a mieszkanie wymaga natychmiastowego remontu. Zresztą nie wiadomo na jak długo uda się je utrzymać, bo prawo do niego rości sobie były mąż żony Pietrzykowskiego. Oboje są schorowani i potrzebują pomocy. Ich jedna emerytura nie pozwala na wykup lekarstw i potrzebne urządzenia medyczne. A "fałszywy" powstaniec nie oczekuje zbyt wiele.
Przede wszystkim chodzi o żywność, żeby starczyło do pierwszego. Pytany czy z perspektywy całego zamieszania żałuje, że poprosił o pomoc mówi niejednoznacznie. Z jednej strony tak, bo nie spodziewał się tylu słów krytyki. Ale jest też szczęśliwy, bo dostał sporo wsparcia i przede wszystkim jedzenia. Kiedy byliśmy u Pana Zdzisława odwiedziła go para, która przeczytała ogłoszenie i będąc w okolicy postanowiła zajrzeć do Pana Zdzisława i zapytać w jaki sposób mogą pomóc. Do pierwszego na pewno wystarczy, a potem zobaczy pan Zdzisław zobaczy co będzie dalej.