Histeryczny krzyk metodą na kontrolera
Pasażerów jadących wczoraj tramwajem linii 11 zeelektryzował histeryczny, kobiecy krzyk. Nie dotykaj mnie, zostaw, ratunku! - usłyszeli jadący. Szybko okazało się, że krzyk był reakcją na... kontrolę biletów.
Kobieta jadąca na gapę nie pozwoliła się wylegitymować, a krzykiem sugerującym napaść, wprawiła kontrolerów w osłupienie. Wysiadła nie ponosząc najmniejszych konsekwencji. Trudno reagować w takiej sytuacji - tłumaczyli zaskoczeni. Przecież nic jej nie zrobiliśmy - zapewniali podejrzliwie patrzących pasażerów.
Świadkowie tej sceny uznali wtedy z rozbawieniem, że to świetny sposób na jazdę po Krakowie na gapę. Wystarczy mieć trochę odwagi i fantazję i już nie musisz kasować biletu. Albo być fatalnie pachnącym bezdomnym i kontrolerzy nawet nie podchodzą - padały komentarze.
Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego twierdzi, że w zasadzie regulamin dotyczący kontroli biletów, nie przewiduje wyjątków. Od sprawdzania można odstąpić jedynie wtedy gdy kontroler uzna, że pasażer mógłby stanowić dla niego zagrożenie - wyjaśnia rzecznik. Chodzi o osobę, której wygląd i zachowanie wskazuje, że jest chora psychicznie i może być agresywna.
Jak często kontrolerzy odwołują się od tej zasady nie wiadomo. Nie chwalą się swoim przełożonym, choć mają obowiązek odnotowywanie takich zdarzeń w raporcie. W Krakowie działają trzy firmy kontrolerskie wynajmowane przez miasto. Pracuje w nich ok. 150 kontrolerów.
Anna Agaciak