Hierarchowie nadal są zdolni do bluźnierstwa
To, co dzieje się na pielgrzymce Radia Maryja na Jasną Górę przechodzi ludzkie pojęcie. I wcale nie chodzi tu o zakaz wstępu dla pewnej części dziennikarzy, ale o bluźnierstwa, jakie słychać w tym świętym dla wielu Polaków miejscu z ust hierarchów. Jeśli bowiem biskup porównuje odwołanie TW i człowieka mającego fundamentalny problem z mówieniem prawdy z urzędu metropolity do ukrzyżowania - to albo nie wie co mówi, albo bluźni przeciwko męce i śmierci Naszego Pana Jezusa Chrystusa - pisze w komentarzu Tomasz Terlikowski.
09.07.2007 | aktual.: 09.07.2007 09:45
Biskup Andrzej Dzięga, będący delegatem Konferencji Episkopatu na pielgrzymkę podkreślił w homilii, że smutkiem napawa go sprawa arcybiskupa Stanisława Wielgusa. Nazwał ją "atakiem na wiarę" i "nowym ukrzyżowaniem". Zdaniem biskupa Dzięgi, sprawa ta przejdzie na trwałe do historii Kościoła, ponieważ było to i jest wielkie cierpienie. Biskup Dzięga zapewnił o wsparciu dla arcybiskupa Wielgusa i przypomniał jedno z siedmiu błogosławieństw: Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości.
Tych słów nie powinno się porównywać z wypowiedziami o. Tadeusza Rydzyka sugerującego, że istniał spisek na życie metropolity nominata, i że dlatego ustąpił on ze swojego stanowiska. Te ostatnie są zwyczajną grą polityczną, której celem jest ustanowienie alternatywnej wobec obowiązującej hierarchii z abp. Wielgusem na czele. A do tego są one tak absurdalne, że nawet pobieżna ich analiza prowadzi albo do wniosku, że metropolita nominat ma manię prześladowczą albo że istniał spisek historyków IPN, polityków PO i PiS-u, czy konserwatywnych dziennikarzy, którzy chcieli go zamordować. Jeśli przyjąć tę drugą wersję - to trzeba by przyjąć, że przez lata udawali oni wszyscy Polaków i katolików, by po latach ujawnić swoją prawdziwą twarz. Tyle, że w takiej sytuacji trzeba iść o krok dalej i uznać, że obrońcy abp. Wielgusa z "Gazety Wyborczej" czy "Trybuny" są jedynie prawdziwymi Polakami i katolikami. Można to zrobić, ale trzeba do tego zaiste geniuszu o. Tadeusza.
Słowa biskupa są jednak o wiele istotniejsze. Pokazują one bowiem, że dla wąsko pojmowanego interesu grupowego hierarchowie nadal są zdolni nie tylko do blokowania procesu oczyszczania pamięci, ale także do bluźnierstwa. To zaś oznacza, że wbrew nadziejom skandal z abp. Wielgusem niczego ich nie nauczył. A jak mawiał Prymas Tysiąclecia: "błądzić jest rzeczą ludzką, ale szatańską trwać w błędzie". A takie właśnie trwanie - w wypowiedziach, ale także nowych dokumentach poświęconych lustracji - widać gołym okiem.