ŚwiatHarald Eia, "człowiek, który zmasakrował gender" wyznaje: cenię feministki

Harald Eia, "człowiek, który zmasakrował gender" wyznaje: cenię feministki

W Polsce okrzyknięto go człowiekiem, który "wysadził gender". Czytając tłumaczenia polskich artykułów, Harald Eia łapie się za głowę. Norweski socjolog, komik i dokumentalista jest autorem programu ukazującego z humorem odkrycia naukowe. Do niedawna nie wiedział, że stał się w Polsce autorytetem w sprawach gender. Część polskich mediów ochrzciła go mianem "człowieka, który zmasakrował gender”. W ekskluzywnym wywiadzie dla Wirtualnej Polski Eia opowiada o swoich poglądach na równość płci i prosi, by nie wykorzystywać jego pracy do ideologicznych celów.

13.01.2014 | aktual.: 17.01.2014 11:49

WP: Sylwia Skorstad: Przyznam, że byłam sceptyczna wobec twojego programu poświęconemu różnicom płciowym, bo link do niego przesyłały mi wyłącznie osoby o bardzo tradycyjnych poglądach. Obejrzałam i… zmieniłam zdanie.

Cieszę się.

WP: Czy miałeś świadomość, jaką popularnością cieszy się w internecie ten opatrzony polskimi napisami odcinek "Hjernevask". Aż 245 tysięcy wyświetleń! Dla wielu Polaków twój program stał się argumentem koronnym przeciwko gender.

Miałem pojęcie o międzynarodowej popularności programu, ale nie znałem skali zjawiska w Polsce. Od początku zarzucano mi, że daję prawicowym ekstremistom broń do ręki, ale zawsze stałem na stanowisku, że w dyskusji liczy się po prostu prawda naukowa.

WP: Czy możesz to rozwinąć?

Dzielenie nauki na "prawicową”, "lewicową”, "pro-gender” czy "antygender" to błąd. Nie można ignorować prawdy tylko dlatego, iż jakieś odkrycie wspiera poglądy którejś strony. Nie powinniśmy się bać zadawania istotnych pytań, bo zdają się nam niepoprawne politycznie. Jeśli np. jedne dzieci są bardziej inteligentne od innych, to warto zbadać, dlaczego tak się dzieje i przygotować skuteczny program nauczania dla wszystkich. W takim przypadku upieranie się, iż chodzi wyłącznie o kwestie biologiczne lub wyłącznie kulturowe, zdaje mi się błędem.

WP: Polskie media prawicowe twierdzą, że emisja twojego programu dotyczącego gender doprowadziła do zaciętej dyskusji i w konsekwencji zamknięcia Nordyckiego Instytutu Gender Studies. Czy to prawda?

To spekulacja. Nikt nie zna powodów, jakie stały za nieprzyznaniem wspomnianemu instytutowi kolejnych funduszy. Nordycki Instytut Informacji o Gender działa i moim zdaniem robi dużo dobrej roboty. Gdyby instytuty naukowe zamykano, bo jakiś komik zrobił program w telewizji, to byłoby to moim zdaniem smutne. Naukowcy powinni być niezależni.

WP: Nie można jednak zaprzeczyć, że twój program rozpoczął w Norwegii debatę o gender i wywołał kontrowersje.

To prawda. Zastanawiano się, czy nie złamałem zasad etyki dziennikarskiej, padły też zarzuty o manipulację. Norweski odpowiednik Rady Etyki Mediów zastanawiał się, czy robiąc ten odcinek nie powinienem być bardziej szczery wobec moich bohaterów. Zasugerowano mi, że mogłem już na wstępie powiedzieć moim rozmówcom, iż zamierzam skonfrontować ich wypowiedzi z tezami naukowców z innych krajów. Częściowo zgadzam się z tym, mogłem być bardziej otwarty, ale robiąc program, chciałem spektakularnie obnażyć pewien absurd. Byłem już zmęczony faktem, iż miesza się naukę z ideologią, że politycy dla jakiś racji uznają fakty naukowe za pożądane lub nie. Niemcy zrobili to w latach 40. ubiegłego wieku, zaczęli dowodzić "naukowo” wyższości jednych ras na innymi. To było katastrofalne.

WP: Jak ta debata zakończyła się dla ciebie?

Otrzymałem nagrodę "Fritt Ord” przyznawaną ludziom promującym prawo do swobodnej wypowiedzi. Dyskusja o standardach w nauce ucieszyła mnie, ale polski czytelnik powinien wiedzieć, że nasze kraje pod pewnymi względami bardzo się różnią. Po emisji programu dyskutowaliśmy w Norwegii o nauce. Gdyby w debacie pojawił się, tak jak w Polsce ktoś, kto powiedziałby: "zaraz, zaraz, ale Biblia głosi…”, wszyscy najpierw zamilkliby zdziwieni, potem spojrzeli na niego spode łba i skwitowali: "och, bądź cicho!”.

WP: Jak skomentujesz oficjalne wypowiedzi autorytetów polskiego Kościoła katolickiego, że "gender jest gorsze od faszyzmu", "powoduje homoseksualizm” albo, że obok pornografii i braku miłości jest przyczyną pedofilii?

Szczególnie ten ostatni pogląd jest nad wyraz szokujący. Statystycznie mężczyźni mają tendencję do poszukiwania nieco młodszych partnerek seksualnych i pewien procent populacji przesuwa tę granicę zdecydowanie zbyt daleko, ale nie ma to nic wspólnego z jakkolwiek rozumianym gender. A jeśli chodzi o homoseksualizm, to w różnych kulturach i społecznościach odsetek osób o odmiennej orientacji jest mniej więcej ten sam. Homoseksualiści nie zarażają, nie chodzą po okolicy, wciągając innych do swojego tajnego klubu. Kultura i otoczenie nie mają wpływu na ich liczbę. Jeśli ktoś twierdzi, że "homoseksualizm niszczy rodzinę”, to powiem mu, że ma rację – tam, gdzie homoseksualizm się piętnuje, nakazuje mu zejść do podziemia, skłania ludzi homoseksualnych do zawierania heteroseksualnych związków, tam produkuje się rodzinę nieszczęśliwą i skazaną na porażkę.

WP: Powiedz tak prosto z mostu, czy ty jesteś przeciwko równości kobiet i mężczyzn?

Ależ nie, ja bardzo cenię ruch feministyczny! W tych społecznościach, w których panuje równość płci, czyli z angielskiego "gender equality", jest więcej ludzi zadowolonych, zdrowszych i długowiecznych. Zrównanie praw kobiet i mężczyzn zmienia świat na lepsze. Nie chcę, by mój program był wykorzystywany jako argument za odmiennym traktowaniem kobiet i mężczyzn.

WP: Czyli nie jesteś przeciwko gender?

Jestem przeciwko ideologicznemu wykorzystywaniu nauki, a nie przeciwko gender. W swoim programie mówiłem o tym, że istnieją różnie między płciami determinowane biologicznie. Dotyczą pewnych obszarów, np. wyboru zawodu, lektur, spędzania wolnego czasu. Nie ma jednak różnic w inteligencji między płciami, nie różnimy się też kreatywnością. I pamiętajmy, że posługując się badaniami ankietowymi, mówimy zawsze o tym, co przeciętne, typowe. Jest przecież duży odsetek kobiet o "męskim" typie myślenia i duży odsetek mężczyzn mających cechy typowe dla kobiet. Trzeba zadbać o to, by wszyscy ci różni ludzie mieli równe szanse i możliwości rozwoju.

WP: Czy wierzysz, że pewne zmiany społeczne trzeba odgórnie zapoczątkować, aby zmienić świat na lepsze? Na przykład przeznaczyć środki na zachęcenie danej płci do uprawiania określonego zawodu?

Tak, taki bodziec jest czasem pożądany. Gdybym był politykiem, to opowiadałbym się za wspieraniem programów mających na celu zachęcenie danej płci do udziału w różnych dziedzinach życia. Taki bodziec sprawdził się na przykład w norweskim biznesie, odkąd wprowadzono parytet kobiet w spółkach państwowych. Nie zawsze i wszędzie powinno to być 50:50, ale generalnie obecność obu płci jest potrzebna, daje nowe spojrzenie, więcej perspektyw. Podam przykład: dawniej norweski parlament zwykł obradować do późnych godzin nocnych. Kobiety, jako osoby mające wtedy mniej sposobności i chęci do poświęcania swojego czasu w nocy, niechętnie garnęły się na listy wyborcze. Postanowiono zrezygnować z nocnych obrad. Nagle okazało się, iż kobiet w parlamencie jest więcej, ich wkład jest nie do przecenienia, a obradować można w dzień. Po kilku latach ludzie pukali się w czoło, mówiąc: "po diabła myśmy przesiadywali w sejmie po nocach?”.

WP: Polityka, Kościół, idee… Pozwolisz, że zejdziemy bliżej przyziemnych spraw? Czy gotujesz w domu obiady, zajmujesz się dziećmi?

Jestem rozwiedziony, mam dwie córki i jak wielu Norwegów dzielę z ich mamą obowiązki dokładnie pół na pół. Jeden tydzień dzieci spędzają u mnie, drugi u mamy. Uważam, że stałem się dzięki temu lepszym ojcem. Kiedy byliśmy razem, jako facet, czyli ktoś mniej zainteresowany przebywaniem z ludźmi niż przeciętna kobieta, chętnie pozwalałem, by niektóre rzeczy żona brała na siebie. Ona była bardziej skłonna pójść na wywiadówkę albo z córką do dentysty. Gdy mogłem się lenić, to się leniłem, jakby mi pozwolono, to pewnie cofnąłbym się do lat 50., kiedy to kobiety obsługiwały mężczyzn. Teraz jestem przez połowę czasu zdany na siebie i nie mam wyboru. Muszę iść na wywiadówkę, muszę się zaangażować. Im bardziej się angażuję w sprawy córek, tym bardziej mnie to interesuje, tym bardziej kompetentny się staję, tym więcej mam z tego frajdy. Dziś dobrze mi z tym. I wierzę w to, że kobiety w cudowny sposób socjalizują mężczyzn.

WP: Podasz przykład?

- Podam. Nie wiem, jak to jest w Polsce, ale w Norwegii najbardziej sceptyczni wobec homoseksualizmu są młodzi mężczyźni. Pomiędzy 17 a 25 rokiem życia statystycznie w ich poglądach zachodzi duża zmiana w stronę liberalizmu. Moim zdaniem to wpływ ich dziewczyn, które wprowadzają chłopaków w meandry świata społecznego, pokazują, tłumaczą, a jak nie wystarczy, biorą się pod boki i mówią: "halo, czy ty jesteś jakimś społecznym neandertalczykiem, czy jak?”. W Norwegii szowinista i homofob nie znajdą sobie dziewczyny. Pod dobroczynnym wpływem kobiet wielu zwolenników zasady "wild west” socjalizuje się. Drogie Polki, jeśli w waszym otoczeniu jest wielu społecznych imbecyli o przedpotopowych, krzywdzących dla ludzi poglądach, po prostu weźcie się za nich!

Rozmawiała Sylwia Skorstad, korespondentka Wirtualnej Polski w Norwegii

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)