Hanna Zdanowska dla WP: "To nie Kaczyński stał za decyzją o ataku na mnie"
– Nazywają mnie przestępcą. Codziennie. Odmieniają to przez wszystkie przypadki. Każdy człowiek, słysząc takie kłamstwa i oszczerstwa, przejmowałby się. Zwłaszcza, jeśli czuje się osobą uczciwą. Nie zasłużyłam na miano przestępcy. I będę się bronić – mówi Wirtualnej Polsce Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.
18.10.2018 | aktual.: 12.02.2020 14:49
Zobacz także
Michał Wróblewski, WP: Wyśle pani wino na Nowogrodzką?
Prezydent Hanna Zdanowska: Komu i dlaczego?
PiS zapewniło pani reelekcję. Stała się pani w kilka dni najważniejszym prezydentem w Polsce.
Nigdy o to nie zabiegałam. Przeciwnie, wolałam krok po kroku, bez rozgłosu rozwijać nasze piękne miasto. Odbudowywać je po latach zaniedbań, nadrabiać wieloletnie zaległości. Dlatego dla mnie wszelkie działania wokół mnie ze strony partii rządzącej są szokujące. Tak naprawdę pretekstu szukano już od dłuższego czasu. To, co robi dziś PiS wobec mnie, jest tylko tego zwieńczeniem. Ale ja nie jestem prezydentem, który "warczy” na rząd, jak wyraził się niedawno o samorządowcach prezes Kaczyński. Wręcz przeciwnie, jestem od wielu lat prezydentem, który starał się współpracować z każdym rządem – dla dobra Łodzi.
Czołowy minister rządu PiS Jacek Sasin nazywa panią "przestępcą”.
Nie rozumiem, jak mężczyzna może wyrażać się tak o kobiecie. Ale abstrahując od tego: od początku powtarzam, że sprawa, która spowodowała takie perturbacje, to nie jest sprawa prosta. Przeciwnie – jest to sprawa nakręcana przez polityków PiS, tylko i wyłącznie. Niestety trafiłam na taki okres, kiedy nastąpiła zmiana warty, sprawa znalazła się na biurku Prokuratora Generalnego i dziś mamy tego efekt. A o zawiłości sprawy świadczy jedno: proszę zauważyć, że wyrok sądu apelacyjnego jest inny niż wyrok pierwotny; jeden sędzia wyraził zdanie odrębne. Dlatego sprawa nie jest jednoznaczna i nigdy nie była. Tym bardziej, że nie dotyczyła mojego życia zawodowego, tylko prywatnego. I wynikała tylko i wyłącznie z mojej prawdomówności. Dlatego będę dalej dochodziła swoich praw, wykorzystam całą przysługującą mi ścieżkę prawną.
Nie czuje pani, że w pewnym momencie popełniła błąd?
Powiem tak: kiedyś wszyscy dowiedzą się, jaka była prawda. Bo dziś mamy do czynienia wyłącznie z brudną polityką. I to ona stoi za tym zamieszaniem wokół mnie.
PiS – paradoksalnie – pani pomogło?
Powiem panu, że bardzo często na ulicach Łodzi spotykam wyborców PiS, którzy mówią, że owszem, zagłosują na partię rządzącą, ale przyznają, że w wyborach samorządowych zagłosują na mnie. Uważają, że to, co robi PiS wobec mnie, jest nie do przyjęcia.
Czyli nawet wyborcy PiS w Łodzi są zbulwersowani tą sprawą?
Oczywiście, że tak. Frontalny atak na mnie obraca się przeciwko atakującemu.
Jest pani pewna, że pod względem prawnym wszystko przemawia na pani korzyść?
Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński mówi jasno: mogę kandydować i jeśli wygram, to będę mogła dalej pełnić urząd prezydenta. Opieram się na jego zdaniu i jego autorytecie. I tak mówią wszyscy eksperci i profesorowie prawa.
Jeden z moich rozmówców stwierdził, że – jak ma wynikać z bazy orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego – sądy wyjątkowo sprawnie wygaszają mandaty wójtom, burmistrzom, radnym, wobec których orzeczono prawomocne wyroki.
To dotyczy sytuacji sprzed zmiany prawa. Z tego, co wiem, przy obowiązującej dziś regule prawnej, w podobnych przypadkach nikomu jeszcze nie wygaszono mandatu.
Pani sprawę rozstrzygnie sąd. Spodziewa się pani pozytywnego rezultatu?
Proszę pana, ja uważam, że tej sprawy nie ma. Ona jest w głowach polityków PiS, którzy chcą zniechęcić łodzian do głosowania na urzędującą prezydent.
Ale chyba zachęcili…
Bo nie rozumieją nastrojów społecznych, nie rozumieją samorządu.
Prezes Kaczyński...
Nie sądzę, by to on stał za decyzją o ataku na mnie. Prezes Kaczyński, zdaje się, nawet nie wypowiadał się na mój temat. Uważam Jarosława Kaczyńskiego za wytrawnego polityka. Myślę, że przewidziałby społeczną reakcję na działania polityków jego partii wobec mnie.
Liczy pani, że ludzie wyjdą na ulicę w pani obronie?
Już raz wyszli. Powiem szczerze, że nie chciałabym tego. Apeluję do łodzian, aby tego nie czynili. Apeluję jedynie, by wzięli udział w wyborach. To jest najważniejsze.
Ogłoszenie przez PiS, że pani nie ma prawa rządzić Łodzią, jeśli wygra wybory, to test, jak daleko można się posunąć np. w wyborach do parlamentu? Taką tezę stawia „Rzeczpospolita”.
Nie chciałabym zgadzać się z tą tezą, ale działania władzy wskazują niestety na jej trafność. Może faktycznie sprawdzają, czy poradzą sobie ze "słabą kobietą”, a jeśli tak, to czy poradzą sobie ze wszystkimi innymi przeciwnikami politycznymi.
Jeśli wojewoda łódzki uruchomi procedurę wygaszania pani mandatu, będzie się pani odwoływać do Sądu Najwyższego, europejskich trybunałów?
Oczywiście, że tak. Uważam, że tutaj prawo jest jednoznaczne. I przemawia na moją korzyść.
Ogląda pani telewizję publiczną?
Nazywają mnie tam przestępcą codziennie, odmieniają to przez wszystkie przypadki. Przykre to jest, każdy człowiek słysząc takie kłamstwa i oszczerstwa, przejmowałby się. Zwłaszcza, jeśli czuje się osobą uczciwą. Nie zasłużyłam na miano przestępcy. Ale świat PiS i mediów publicznych rządzi się innymi prawami. Oni mają jasne zadanie: szkalować i niszczyć ludzi, z którymi nie jest im po drodze.
Ludzie stoją za panią?
Mieszkańcy Łodzi nie są – jak powiedział o obywatelach pewien ważny polityk PiS – głupi. Mają swój rozum. Wiedzą, co się dzieje. Rządzący lubią powtarzać, że najważniejszy jest głos suwerena. A więc niech suweren zdecyduje, kto będzie prezydentem.
Zrezygnuje pani z członkostwa w PO?
Nie ma powodów. Czuję wielkie wsparcie koleżanek i kolegów. A przede wszystkim – mieszkańców. Moją partią są łodzianie.
Rozmawiał Michał Wróblewski
W Twojej pracy obowiązuje dress code? Zainwestuj m.in. w marynarkę. Zniżkę znajdziesz na stronie Guess kod rabatowy.