PolskaHalemba" - badane przez biegłych detektory były wycofane z użytku

Halemba" - badane przez biegłych detektory były wycofane z użytku

16.03.2007 14:45, aktualizacja: 16.03.2007 15:09

Kompania Węglowa, do której należy kopalnia "Halemba" zaprzecza, że niesprawne wykrywacze gazów w tej kopalni mogły przyczynić się do listopadowej katastrofy, w której zginęło 23 górników. Według firmy, gdy detektory przekazano do badań prokuraturze, były już wycofane z użytku.

O opinii biegłych, potwierdzającej niesprawność detektorów ATX z "Halemby", napisała w piątek "Gazeta Wyborcza", podkreślając celowe wymontowanie z nich ważnego elementu. Z tego powodu były zepsute lub pokazywały zafałszowane odczyty stężeń metanu. Prokuratura wyjaśnia, czy rzeczywiście zostało to zrobione z premedytacją i świadomością narażenia załogi na niebezpieczeństwo. Jak dotąd nie ma na to żadnych dowodów.

Prokuratura skierowała do ekspertyzy sześć aparatów, które przed katastrofą pracowały w tym rejonie. Nie używano ich w chwili katastrofy. Rzecznik Kompanii, Zbigniew Madej, podkreśla, że gdy 8 lutego kopalnia przekazała detektory prokuraturze, były one już wycofane z eksploatacji właśnie dlatego, że były niesprawne.

Nie kwestionujemy opinii biegłych, ale - naszym zdaniem - absolutnie nie można z niej wyciągnąć wniosków, że czyimś celowym działaniem narażono górników na niebezpieczeństwo. Aparaty były wykorzystywane zarówno przed katastrofą jak i po niej, w listopadzie i grudniu, i były wówczas w pełni sprawne. Gdy stwierdzono ich zawodność, zostały wycofane z użytku - powiedział rzecznik.

Podkreślił, że historia użytkowania tych aparatów jest wpisana w tzw. metryczce i kartach odbioru każdego z nich. Nie ma jednak - według Madeja - żadnych podstaw, aby sugerować, że w chwili katastrofy sprzęt był niesprawny, tym bardziej, że przebadano aparaty, których zmarli górnicy w ogóle tego dnia nie mieli ze sobą.

Również przedstawiciele Wyższego Urzędu Górniczego uważają, że sprawność detektorów, choć są one istotne dla bezpieczeństwa, raczej nie ma kluczowego znaczenia dla wyjaśnienia przebiegu katastrofy.

Dyrektor departamentu górniczego Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), Wojciech Magiera, wyjaśnił, że w ATX wyposażani są jedynie niektórzy przedstawiciele dozoru, specjaliści od wentylacji. Natomiast o bezpieczeństwo wszystkich górników dbają czujniki tzw. metanometrii automatycznej oraz indywidualne metanomierze wszystkich funkcyjnych górników; w "Halembie" dodatkowo działała specjalna linia chromatografu.

Według niego, nie ma potrzeby, aby w aparaty ATX wyposażać wszystkich górników. Jak powiedział, system metanometrii w kopalniach jest tak rozwinięty, że jeżeli jest uczciwie i zgodnie z przepisami użytkowany, praca górników jest bezpieczna. Już wcześniej komisja WUG i prokuratura ustaliły, że w "Halembie" poważnie naruszono procedury w tym zakresie.

W każdej kopalni aparatów ATX jest zwykle kilkanaście. Na zlecenie prokuratury biegli zbadali te, które pracowały w tamtym rejonie przed katastrofą. Nie są to urządzenia, które pracownicy mieli ze sobą w chwili wybuchu. Ekspertyza wykazała, że w większości z nich wymontowano niewielki zaworek, co umożliwiało pracę bez filtra. Z tego powodu w warunkach zapylenia aparaty się zatykały i wskazywały zaniżone odczyty stężenia gazów. Jeden aparat był kompletnie zatkany, inny miał zaworek, ale nie miał filtra. Żaden nie działał prawidłowo.

Według dyr. Magiery, część przebadanych aparatów nie działała w ogóle, inne z powodu braku filtrów zaniżały stężenia gazów o ok. 10 proc., np. zamiast 2 proc. mogły wskazywać 1,8 proc. metanu. Taka niewielka różnica może być ważna, bo powyżej 2 proc. należy wstrzymać prace i przewietrzyć wyrobisko. Jednak w chwili wybuchu stężenie metanu w kopalni musiało przekraczać 5 proc. W tej sytuacji 10-procentowy błąd odczytu nie był ważący. W takim przypadku nie należało prowadzić tam żadnych robót.

To, że w "Halembie" prowadzono prace mimo przekroczonych stężeń metanu, już wcześniej oficjalnie potwierdziła specjalna komisja WUG i prokuratura. Zarzuty w tej sprawie postawiono dotychczas dwóm osobom - nadsztygarowi z firmy usługowej "Mard" i sztygarowi z kopalni. Pracowali oni na zmianie poprzedzającej tę, na której doszło do katastrofy.

Rzecznik gliwickiej prokuratury okręgowej, prok. Michał Szułczyński, uważa, że pozbawienie aparatów ATX określonych części z całą pewnością można uznać za narażenie ich użytkowników oraz całej pracującej pod ich nadzorem załogi na niebezpieczeństwo. Trudno jednak będzie dowieść, kto jest za to odpowiedzialny i czy zrobił to świadomie. Wyjaśnienie tego jest jednym z wątków prokuratorskiego śledztwa. WUG zlecił natomiast kontrolę wszystkich tego typu aparatów w kopalniach.

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także