Kulisy egzaminu córki Piotrowicza. Nowe szokujące nagranie
Dwaj podkarpaccy sędziowie mieli być w przeszłości nakłaniani do sfałszowania egzaminu na aplikację sędziowską córki Stanisława Piotrowicza - wynika z nagrania opublikowanego przez "Gazetę Wyborczą". Sędzia TK, a wcześniej poseł PiS, twierdzi, że sprawa z 2006 r. to "insynuacje".
20.02.2023 | aktual.: 20.02.2023 10:48
Kulisy podchodzenia do egzaminu sędziowskiego córki Stanisław Piotrowicza kilkanaście lat temu "Gazeta Wyborcza" opisuje na podstawie nagrania, które dotarło do redakcji. To zapis towarzyskiej rozmowy dwóch sędziów Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie zarejestrowana przypadkowo (chodziło o nagranie przewodniczki) w turystycznym autobusie przez innego uczestnika wycieczki prawników do Chin w 2019 roku.
Czarny kolor długopisu i puste miejsca
Sama rozmowa sędziów Grzegorza Zarzyckiego i Zygmunta Dudzińskiego dotyczyć ma wydarzeń z 2006 r. i ówczesnego egzaminu na aplikację sędziowską w Rzeszowie. Jak opisuje "GW", córka Piotrowicza miała zostawić podczas testu puste miejsca, gdzie nie znała odpowiedzi, a jeden z członków komisji miał zostać poproszony o naniesienie właściwych odpowiedzi. Tak się jednak nie stało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak relacjonuje "GW", Stanisław Piotrowicz miał dotrzeć do sędziego z egzaminu przez Roberta Pelewicza (obecnie wiceszefa Krakowskiej Szkoły Sędziów i Prokuratorów). Ustalony miał być nawet czarny kolor długopisu 24-letniej wtedy córki Stanisława Piotrowicza podczas testu, aby ułatwić poprawki.
"Sędzia Zarzycki nie zrobił tego, wykręcając się, że nie było takiej możliwości. Naprawdę nie chciał brać udziału w oszustwie" - wyjaśnia "GW".
Nagranie o egzaminie. "Myślę co za głupia pipa..."
- Wydarzyło się tak, że ta niunia miała przedostatni wynik na sto ileś osób, ponieważ ona połowy odpowiedzi, że tak powiem: nie zakreśliła, a to, co zakreśliła dobrze, to trzydzieści chyba z 70 - słychać na nagraniu ujawnionym przez "GW"
- Miało być inaczej, sobie myślę co za głupia pipa... To było sto dwadzieścia ileś osób a ona miała przedostatni wynik z egzaminu… Córka Piotrowicza. Ale jest prokuratorem... - mówi uczestnik zarejestrowanej rozmowy (według gazety: sędzia Zarzycki).
Sędzia prosi o zwolnienie. Inny: tak było
Sędzia Zarzycki, pytany przez "GW" o sprawę, poprosił o zwolnienie z odpowiedzi "z pobudek dotyczących życia osobistego i zawodowego". Sędzia Pelewicz stanowczo zaprzeczył swojemu udziałowi w takim procederze, ale sytuację potwierdził z kolei sędzia Edward Loryś, były prezes Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. To on miał początkowo zasiadać w komisji egzaminującej, ale zawnioskował o wyłączenie go ze składu.
- Potwierdzam, że tak właśnie było. Nie chcę wchodzić w szczegóły. To dla mnie smutna historia - powiedział Loryś gazecie.
Pismo TK w imieniu Piotrowicza
Z kolei zamiast Stanisława Piotrowicza na pytania redakcji odpowiedział Wydział Prasowy TK. "Okoliczności przytoczone w pytaniach, a dotyczące egzaminu na aplikację sędziowską nie polegają na prawdzie są wręcz insynuacją" - stwierdzono.
Jak zauważa "GW", nakłanianie i samo fałszowanie dokumentów jest przestępstwem i choć sprawa po 17 latach byłaby przedawniona, to "uczestnicy niedoszłego fałszerstwa pełnią dziś najwyższe funkcje w państwie i w strukturach wymiaru sprawiedliwości". Barbara Piotrowicz pracuje obecnie w Prokuraturze Krajowej, w wydziale Przestępczości Zorganizowanej. Na pytania o egzamin z 2006 r. nie odpowiedziała.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ