Kulisy egzaminu córki Piotrowicza. Nowe szokujące nagranie
Dwaj podkarpaccy sędziowie mieli być w przeszłości nakłaniani do sfałszowania egzaminu na aplikację sędziowską córki Stanisława Piotrowicza - wynika z nagrania opublikowanego przez "Gazetę Wyborczą". Sędzia TK, a wcześniej poseł PiS, twierdzi, że sprawa z 2006 r. to "insynuacje".
Kulisy podchodzenia do egzaminu sędziowskiego córki Stanisław Piotrowicza kilkanaście lat temu "Gazeta Wyborcza" opisuje na podstawie nagrania, które dotarło do redakcji. To zapis towarzyskiej rozmowy dwóch sędziów Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie zarejestrowana przypadkowo (chodziło o nagranie przewodniczki) w turystycznym autobusie przez innego uczestnika wycieczki prawników do Chin w 2019 roku.
Czarny kolor długopisu i puste miejsca
Sama rozmowa sędziów Grzegorza Zarzyckiego i Zygmunta Dudzińskiego dotyczyć ma wydarzeń z 2006 r. i ówczesnego egzaminu na aplikację sędziowską w Rzeszowie. Jak opisuje "GW", córka Piotrowicza miała zostawić podczas testu puste miejsca, gdzie nie znała odpowiedzi, a jeden z członków komisji miał zostać poproszony o naniesienie właściwych odpowiedzi. Tak się jednak nie stało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Rzecznik PiS zaatakował dziennikarza. "Proszę nie ukrywać problemów z odpowiedziami"
Jak relacjonuje "GW", Stanisław Piotrowicz miał dotrzeć do sędziego z egzaminu przez Roberta Pelewicza (obecnie wiceszefa Krakowskiej Szkoły Sędziów i Prokuratorów). Ustalony miał być nawet czarny kolor długopisu 24-letniej wtedy córki Stanisława Piotrowicza podczas testu, aby ułatwić poprawki.
"Sędzia Zarzycki nie zrobił tego, wykręcając się, że nie było takiej możliwości. Naprawdę nie chciał brać udziału w oszustwie" - wyjaśnia "GW".
Nagranie o egzaminie. "Myślę co za głupia pipa..."
- Wydarzyło się tak, że ta niunia miała przedostatni wynik na sto ileś osób, ponieważ ona połowy odpowiedzi, że tak powiem: nie zakreśliła, a to, co zakreśliła dobrze, to trzydzieści chyba z 70 - słychać na nagraniu ujawnionym przez "GW"
- Miało być inaczej, sobie myślę co za głupia pipa... To było sto dwadzieścia ileś osób a ona miała przedostatni wynik z egzaminu… Córka Piotrowicza. Ale jest prokuratorem... - mówi uczestnik zarejestrowanej rozmowy (według gazety: sędzia Zarzycki).
Sędzia prosi o zwolnienie. Inny: tak było
Sędzia Zarzycki, pytany przez "GW" o sprawę, poprosił o zwolnienie z odpowiedzi "z pobudek dotyczących życia osobistego i zawodowego". Sędzia Pelewicz stanowczo zaprzeczył swojemu udziałowi w takim procederze, ale sytuację potwierdził z kolei sędzia Edward Loryś, były prezes Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. To on miał początkowo zasiadać w komisji egzaminującej, ale zawnioskował o wyłączenie go ze składu.
- Potwierdzam, że tak właśnie było. Nie chcę wchodzić w szczegóły. To dla mnie smutna historia - powiedział Loryś gazecie.
Pismo TK w imieniu Piotrowicza
Z kolei zamiast Stanisława Piotrowicza na pytania redakcji odpowiedział Wydział Prasowy TK. "Okoliczności przytoczone w pytaniach, a dotyczące egzaminu na aplikację sędziowską nie polegają na prawdzie są wręcz insynuacją" - stwierdzono.
Jak zauważa "GW", nakłanianie i samo fałszowanie dokumentów jest przestępstwem i choć sprawa po 17 latach byłaby przedawniona, to "uczestnicy niedoszłego fałszerstwa pełnią dziś najwyższe funkcje w państwie i w strukturach wymiaru sprawiedliwości". Barbara Piotrowicz pracuje obecnie w Prokuraturze Krajowej, w wydziale Przestępczości Zorganizowanej. Na pytania o egzamin z 2006 r. nie odpowiedziała.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ