"Guardian": nie będzie wojny przeciw Syrii
Biały Dom sprzeciwił się planom sugerującym, że po zwycięskiej wojnie z Irakiem powinna przyjść kolej Syrii i zablokował wstępne przygotowania do nowej kampanii wojennej - napisał na pierwszej stronie wtorkowy "Guardian", powołując się na wywiad amerykański.
15.04.2003 | aktual.: 15.04.2003 12:44
Prezydent George W. Bush, który w przyszłym roku będzie się ubiegał o ponowny wybór na urząd prezydenta i stoi w obliczu rekonstrukcji Afganistanu i Iraku, miał - według londyńskiej gazety - przeciąć dyskusje jego doradców rozważających możliwość rozszerzenia wojny z terroryzmem na Syrię.
"Dyskusje na temat (ewentualnej akcji wobec) Syrii do niczego nie doprowadziły. Zasadniczo Biały Dom je zamknął" - cytuje gazeta swoje źródło w amerykańskim wywiadzie.
W ostatnich dniach, już po upadku Bagdadu, amerykański minister obrony Donald Rumsfeld polecił dokonać przeglądu nadzwyczajnych planów przygotowanych na wypadek konfliktu z Syrią - ujawnia dalej "Guardian". Zastępca Rumsfelda ds. politycznych, Doug Feith, i szef biura Pentagonu ds. specjalnych planów, William Luti, zostali poproszeni o sporządzenie analitycznego dokumentu uzasadniającego potrzebę wojny z Syrią.
Feith i Luti odegrali ważną rolę w przekonaniu Białego Domu do zaatakowania Iraku, a Feith wraz z innymi konserwatystami amerykańskimi, kształtujący obecnie politykę USA, był w 1996 roku doradcą rządu Izraela - pisze dalej dziennik.
Analityczny dokument, którego przygotowanie Rumsfeld zlecił Feithowi i Lutiemu, miał podkreślać domniemaną rolę władz Syrii w dostawach broni do Iraku, powiązania Damaszku z organizacjami terrorystycznymi i realizowanie przez Syryjczyków zaawansowanego programu prac nad bronią chemiczną.
"Mimo zastrzeżeń Białego Dom wobec planów ewentualnego ataku na Syrię, rząd Busha gotów jest wykorzystać obecną silną pozycję USA na Środkowym Wschodzie do wywarcia ekonomicznej i dyplomatycznej presji na władze w Damaszku" - podkreślił "Guardian".
Waszyngton chce rozwiązania kwestii, które uważa za zadawnione i długofalowe. Zalicza do nich m. in. groźbę, jaką dla Izraela stwarza syryjskie poparcie dla muzułmańskich organizacji Hezbollah, Hamas i Dżihad, jak też broń chemiczną, o której posiadanie Ameryka oskarża Damaszek.
Jak zauważył "Guardian", Syria nie jest sygnatariuszem konwencji o zakazie prac, posiadania i rozprzestrzeniania broni chemicznej, stąd gdyby ją nawet posiadała, to i tak nie naruszyłaby międzynarodowego prawa. Dodatkowo, władze Syrii nie są podejrzewane o to, że broń chemiczną udostępniają innym - dodaje dziennik.
"Władze Syrii jak dotąd nie podjęły żadnych działań, które według nas uzasadniałyby akcję zbrojną" - powiedział "Guardianowi" anonimowy przedstawiciel Waszyngtonu.(reb)