Grzegorz Wysocki: Jakie ratowanie kobiet? Totalnie skompromitowana opozycja
Brzmi to wszystko jak ponury żart lub tania fantazja jakiegoś politycznego oszołoma. Jarosław Kaczyński, Krystyna Pawłowicz czy Antoni Macierewicz zagłosowali w środową noc za dalszymi pracami nad projektem liberalizującym przepisy dotyczące aborcji (Ratujmy Kobiety). Projekt przepadł, bo duża część posłów opozycji – w tym ci, którzy lansowali się na czarnych marszach – wyjęła karty do głosowania i/lub opuściła sejmową salę przed głosowaniem.
W głosowaniu nie wzięło udział 29 posłów Platformy i 10 posłów Nowoczesnej, a dodatkowo troje posłów PO zagłosowało za… odrzuceniem projektu. Aby projekt został skierowany do dalszych prac w parlamencie zabrakło 9 głosów. Co się – delikatnie mówiąc – stało w Sejmie w środę późnym wieczorem?
Posłowie wyszli śledzić na uboczu medialne relacje z awaryjnego lądowania samolotu na Lotnisku Chopina? Wszystkich naraz dopadły problemy gastryczne? Wszyscy tuż przed głosowaniem otrzymali arcyważne telefony od swoich bliskich? Kto wie, może mamy tutaj do czynienia nawet ze zorganizowaną akcją dezorganizującą żelazną dyscyplinę walczących o demokrację posłów?
Trudno spekulować, ale najbardziej prawdopodobną przyczyną żenującego zachowania posłów opozycji jest przedłużające się zaćmienie umysłowe spowodowane wtorkową rekonstrukcją rządu.
Wygląda na to, że Kaczyński nie tylko wyciął z rządu Macierewicza, Waszczykowskiego czy Szyszkę, ale także poczynił ogromne spustoszenia w psychice – wystarczająco zdezorientowanej i chaotycznej już wcześniej – opozycji. Zresztą wiele wskazuje na to, że wyrzuceni z rządu ministrowie szybko odnajdą się w nowej rzeczywistości i na nowych stanowiskach, czego na pewno nie da się powiedzieć o posłach PO czy Nowoczesnej.
Kpię, ale doprawdy, trudno o poważniejsze wyjaśnienia konsekwentnie samobójczego zachowania obecnej parlamentarnej opozycji. Dokładnie tak jak na popularnym memie z uradowanym Kaczyńskim w sejmowych ławach i podpisem: „Takiej opozycji to ze świecą szukać”. Obóz rządzący i zaprzyjaźnieni z nim publicyści mówią o „opozycji totalnej”, ale jeśli naprawdę są totalni, to przede wszystkim w trudnej sztuce efektownej autokompromitacji, tudzież samozaorania.
Niepotrzebna krytyka?
Po co właściwie ich jeszcze krytykować, skoro z niebywałą wprawą orają się sami? Doskonałe pytanie, wytrącające właściwie pióro z dłoni każdemu publicyście. Posłowie powinni się z nim zmierzyć w najbliższym czasie, choć wątpię, by w autorefleksji byli tak biegli jak w autokompromitacji, a w zasłużonej samokrytyce tak bezkompromisowi jak w samozaorywaniu się.
Oczywiście, można powiedzieć, że projekt „Ratujmy Kobiety 2017” i tak w dłuższej perspektywie nie miał żadnych szans. Oczywiście, że obóz rządzący nie pozwoliłby na liberalizację przepisów dotyczących aborcji (co – w przypadku drugiego, fundamentalistycznego i jeszcze bardziej zaostrzającego istniejące przepisy, projektu – nie jest już takie pewne, bo ten z kolei został skierowany do dalszych prac).
Oczywiście, że to tzw. „głosowanie za liberalizacją” przez Kaczyńskiego, Pawłowicz, Brudzińskiego, Kuchcińskiego czy Macierewicza to tak naprawdę sprytne i cyniczne zagrania, które jeszcze jaskrawiej ukazują kompromitację opozycji. I oczywiście, że w czasach bezwzględnych rządów PiS-u, krytykowanie opozycji nie jest tym, czego byśmy sobie najbardziej życzyli.
Ale co z tego?
Czy dlatego, że „PiS jest zły i naprawdę groźny”, mamy opozycji wybaczać totalne nieogarnięcie i każdą porażkę? Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie. A co mają pomyśleć i powiedzieć wyborcy, którzy widzą, że nawet „ich” posłowie nie bardzo wierzą w jakąkolwiek swoją sprawczość? Że – de facto – nie wierzą już w żaden parlamentaryzm ani żadną demokrację?
Czy aby na pewno muszą udać się później do urn wyborczych, by wybrać posłów, którzy w praktyce nie tylko niewiele mogą, ale jeszcze głośno i wyraźnie (nieobecnością, niegłosowaniem, wychodzeniem z sali) to podkreślają? Czy zdecydują się zagłosować na totalnie samozaoraną „totalną opozycję” czy raczej – jeśli w ogóle wyjdą na spacer do lokalu wyborczego – wybiorą może niedoświadczoną i niegwarantującą nawet przekroczenia progu, ale przynajmniej wciąż nieskompromitowaną i światopoglądowo wiarygodną Partię Razem lub inną, jeszcze nieistniejącą, partię, która powstanie jako owoc frustracji tym, co oferuje dzisiaj nasza scena polityczna?
Czy – biorąc pod uwagę rekordowe poparcie dla PiS-u – wyborcy nie zaczną myśleć podobnie jak posłowie opozycji? Czy nie zaczną myśleć: „po co mam głosować na polityków, którzy i tak nie będą rządzić, skoro ci politycy nawet nie chcą głosować za obywatelskimi projektami, które i tak nie przejdą”?
Reżimy kontrolujące życie intymne kobiet
Wszystko to jednak – kto z opozycji opuścił salę, kto z partii rządzącej zagłosował „za” i dlaczego to zrobił, kto kogo ograł i kto ma teraz największą satysfakcję z „wycia lewactwa” etc. – kwestie drugorzędne. Bo po raz kolejny największymi przegranymi politycznych gier i zabaw są kobiety, których ratowanie nie obchodzi właściwie żadnej z obecnych w parlamencie partii.
Pierwszymi ofiarami wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji będą kobiety, ale – jak mówiła Diane Ducret, popularna francuska pisarka i dziennikarka, autorka m.in. „Zakazanego ciała”, w wywiadzie dla WP Opinie – politycy i media popełniają ogromny błąd, jeśli wydaje im się, że aborcja dotyczy wyłącznie kobiet, a nie całego społeczeństwa.
Ducret wyjaśniała, że jeśli projekt ustawy całkowicie zakazujący aborcji zostanie przyjęty, przyszłość wszystkich kobiet radykalnie się zmieni. Nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Pisarka przestrzegała przed odgórną kontrolą życia intymnego kobiet: „Kwestia kobiecej reprodukcji i ich organów płciowych nabrała wymiaru politycznego. Reżimy o tendencjach autorytarnych posługują się tą kwestią, aby podkreślić swoją władzę i promować tożsamość narodową”.
Środowe głosowanie w Sejmie potwierdziło, że owszem, kontrola życia intymnego nie jest obojętna "reżimom o tendencjach autorytarnych". Gorzej z opozycją o tendencjach rzekomo demokratycznych.
Grzegorz Wysocki, WP Opinie
Grzegorz Wysocki - szef WP Opinie. Wcześniej m.in. wydawca strony głównej portalu oraz redaktor działu WP Książki. Dziennikarz, krytyk literacki, były felietonista "Dwutygodnika". Publikował m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Dużym Formacie", "Tygodniku Powszechnym", "Polityce" i "Książkach". Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim.