PolskaGrzegorz Hajdarowicz ws. tekstu "Rzeczpospolitej": tytuł zabijał treść

Grzegorz Hajdarowicz ws. tekstu "Rzeczpospolitej": tytuł zabijał treść

Grzegorz Hajdarowicz ws. tekstu "Rzeczpospolitej": tytuł zabijał treść
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Jakubowski
12.11.2012 10:40, aktualizacja: 12.11.2012 12:01

Wydawca "Rzeczpospolitej" Grzegorz Hajdarowicz przyznał w rozmowie z Piotrem Najsztubem w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", że zadzwonił do rzecznika rządu Pawła Grasia odruchowo. - Jako odpowiedzialny obywatel uznałem, że informacja jest tak nieprawdopodobna i tak ważna, że mam taki obowiązek. A z uwagi na to, że Pawła znam od 1984 r., po prostu odruchowo do niego zadzwoniłem - mówił odnosząc się do spotkania z rzecznikiem, które odbyło się przed publikacją tekstu "Trotyl na wraku tupolewa".

Do spotkania Grzegorza Hajdarowicza z Pawłem Grasiem przed domem rzecznika na ul. Wiejskiej doszło w nocy z 29 na 30 października o godzinie 1:30. Informację potwierdził rzecznik prasowy rządu. W ocenie Hajdarowicza informacja przekazana przez niego rzecznikowi rządu zaszokowała go. Dodał, że Graś nie prosił go o wstrzymanie publikacji. - Byłoby zresztą na to za późno - stwierdził wydawca "Rzeczpospolitej".

Hajdarowicz zdradził, że tekst "Trotyl na wraku tupolewa" przeczytał w dniu publikacji między szóstą a siódmą rano. Jak przyznał, po jego lekturze nie mógł wstać z łóżka, gdyż czuł się "absolutnie oszukany". - Czytam tekst - mam w pamięci rozmowę z naczelnym - i widzę, że tytuł jest nieadekwatny do tego, co z nim ustaliłem, że tekst i tytuł są kompletnie rozbieżnymi światami. Tytuł zabijał treść - mówił.

Wydawca "Rzeczpospolitej" przyznał, że od autora tekstu Cezarego Gmyza zażądano, by uwiarygodnił materiały na podstawie których napisał tekst i przedstawił dowody. - Usłyszeliśmy, że ich nie ma, ale jest w stanie je bez problemu zdobyć. Wystawiliśmy więc wszystkie stosowne dokumenty, klauzule, z opieką prawną itd. - powiedział.

- Zrobił mnie w konia, że dał taki tytuł, ale dalej twierdził, że ma dokumenty! Dalej mu ufałem! I daliśmy autorowi czas, najpierw chciałem 24 godziny, potem 48, ale on tłumaczył – jak mi opowiadano – że jest święto Wszystkich Świętych i nie jest w stanie zorganizować dokumentów, ludzie powyjeżdżali, jego kontakty, jego źródła, prosił o dłuższy czas - tłumaczył Hajdarowicz. Jak dodał Tomasz Wróblewski - ówczesny naczelny gazety przyznał przed radą nadzorczą, że został oszukany przez Gmyza. - (Powiedział -red.), że to jest największe oszustwo w jego życiu, że Gmyz go okłamał i on nie wierzy, że mu coś przyniesie. To był dla nas szok, nie wierzyliśmy w to, co słyszymy! - powiedział Hajdarowicz.

Polecamy w internetowym wydaniu Wprost.pl pełną treść wywiadu: Hajdarowicz dla Najsztuba: Gmyz oszukał Wróblewskiego

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (222)
Zobacz także