Gruzja w rękach Rosji? Politolog wskazuje prawdziwe intencje

Obserwatorzy gruzińskich wyborów wyliczają nieprawidłowości, prezydent kraju wzywa do protestów, a z wielu stron świata spływają głosy wsparcia. Ale z Tbilisi płyną również niepokojące sygnały związane ze słabością opozycji. Zdaniem gruzińskiego politologa prof. Grigola Julukhidze, to nie oddala całkowicie europejskich aspiracji jego kraju. - Nie sądzę, żeby to był koniec - komentuje w rozmowie z WP.

Premier Gruzji Irakli Kobachidze odrzuca zarzuty o sfałszowaniu wyborów
Premier Gruzji Irakli Kobachidze odrzuca zarzuty o sfałszowaniu wyborów
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA
Paweł Buczkowski

Według danych przedstawionych przez gruzińską Centralną Komisję Wyborczą sobotnie wybory wygrała rządząca od 2012 roku partia Gruzińskie Marzenie, oskarżana o sympatie prorosyjskie. Opozycja i prezydent nie uznały oficjalnych wyników. Przewodniczący delegacji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Julian Bulai poinformował, że obserwatorzy odnotowali przykłady kupowania głosów. Podkreślił, że klimat polityczny sprzyjał zastraszaniu wyborców, zwłaszcza na terenach wiejskich.

Polscy obserwatorzy sprawdzali proces wyborczy m.in. w regionie Bolnisi, gdzie jak zauważyli, w każdym lokalu wyborczym znajdował się koordynator z partii rządzącej.

- Mamy dokumentację fotograficzną, że ci koordynatorzy sporządzili listy osób, które miały być przyprowadzone przez konkretne osoby do lokalu wyborczego w określonym czasie - powiedział w poniedziałek Marek Rząsa, koordynator misji obserwacyjnej polskiego parlamentu.

Współpracujący z Uniwersytetem Jagiellońskim gruziński politolog prof. Grigol Julukhidze jeszcze tego nie przesądza, ale uważa, że rzeczywiście wybory w jego kraju mogły być sfałszowane.

- Wyniki wyglądają nierealnie. Gruzińskie Marzenie dostało większe poparcie niż to było w 2012 i w 2016 roku, gdy ich pozycja była naprawdę najwyższa. Jeżeli spojrzymy na ostatnie dwa lata w Gruzji, to zobaczymy, że to było największe cofnięcie się jeśli chodzi o demokrację. Zostały zepsute dwustronne relacje ze Stanami Zjednoczonymi, z Unią Europejską i NATO. Oczywiście Gruzini na to bardzo negatywnie patrzyli. To wszystko było widoczne w różnych badaniach opinii społecznej i nagle okazuje się, że Gruzińskie Marzenie dostaje prawie 60 proc. głosów. To wszystko wygląda niewiarygodnie - podkreśla Grigol Julukhidze w rozmowie z Wirtualną Polską.

Julukhidze: możliwy scenariusz kryzysu politycznego

Politolog, który jest obecnie w Tbilisi, zwraca uwagę na problem konstytucyjny, jaki może wyniknąć dla Gruzińskiego Marzenia. Wynika on z tego, że część polityków opozycji już zapowiedziała, że nie obejmie swoich mandatów.

- Gruzińskie Marzenie potrzebuje 100 posłów (w 150-osobowym parlamencie - red.), żeby parlament zaczął działać. A mają tylko 89 mandatów. Opozycja już wyraża niechęć współpracy z nimi z powodu rzekomych fałszerstw. Prezydent także nie ma zamiaru podpisać zgody na powołanie nowego parlamentu i wydaje się, że potencjalnie istnieje szansa na zaistnienie kryzysu politycznego, co może doprowadzić do kolejnych przedwczesnych wyborów parlamentarnych - uważa Grigol Julukhidze.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ale strona rządząca wydaje się być pewna swego. Komentując zapowiedzi opozycji sekretarz Gruzińskiego Marzenia Mamuka Mdinaradze stwierdził, że jeśli opozycja nie wejdzie do parlamentu, to "będzie przynajmniej normalne środowisko do pracy" i nie będzie "sabotażu agentury".

- Słyszałem, że parlamentarzyści Gruzińskiego Marzenia liczą na to, że jednak znajdą wspólny język z opozycjonistami. Może to być jakiś korupcyjny układ. Oficjalnie oczywiście nie można tego stwierdzić, ale ktoś przecież może się zgodzić na "lepsze życie": wysokie wynagrodzenie, przywileje i status - przypuszcza Grigol Julukhidze.

Gruzja w rękach Rosji? Julukhidze: "Gruzińskie Marzenie nie ma strategii"

Kraj od grudnia ub. roku ma status kandydującego do Unii Europejskiej. Ale po przyjęciu przez parlament ustawy tzw. o agentach zagranicznych w tym roku negocjacje zostały wstrzymane. Wielu komentatorów podkreślało, że obecne wybory są decydujące jeśli chodzi o europejską przyszłość Gruzji. Jednak zdaniem prof. Julukhidze, nawet pozostanie przy władzy Gruzińskiego Marzenia nie będzie oznaczać końca europejskich aspiracji tego kraju.

- Nie sądzę, żeby to był koniec. Gruzja w razie zwycięstwa Gruzińskiego Marzenia pozostanie bowiem w izolacji międzynarodowej. Gruzja to nie Iran, czy Białoruś, czyli z gospodarczego punktu widzenia mocny kraj, który jest w stanie istnieć bez zachodniego wsparcia. To niemożliwe. Gruzini bardzo dużo podróżują, pracują w Europie. Mamy bardzo duże wsparcie finansowe z Unii Europejskiej, ze Stanów Zjednoczonych. Bez tego krajowi grozi inflacja, gospodarka gruzińska będzie pod wielkim naciskiem. Nie będzie w stanie istnieć, tak jak dotychczas bez wsparcia Zachodu - uważa Grigol Julukhidze.

Poza tym politolog wskazuje prawdziwe, jego zdaniem, intencje Rosji.

- Nie sądzę, że Rosja zacznie traktować Gruzję jako mniejszego brata, którego będzie finansować. Rosja ma tylko jeden interes: odizolować Gruzję od Zachodu. Myślę, że Gruzińskie Marzenie nie ma też strategii na rozwój sytuacji, kiedy Gruzja byłaby pod bezpośrednimi sankcjami z Zachodu. Dlatego nie sądzę, że to koniec - uważa prof. Julukhidze.

Prezydent Gruzji prosi o pomoc

W niedzielę prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili zwróciła się o bezpośrednią pomoc do światowych liderów.

"Wzywam naszych międzynarodowych partnerów, aby chronili Gruzję, stając po stronie ludzi, a nie nielegalnego rządu. Tak jak sprzeciwiliście się rosyjskiemu prawu, prosimy was, abyście znów stanęli z nami. Te wybory są nielegalne i nic nie może tego zmienić" - zaapelowała Zurabiszwili na portalu X.

- To wezwanie wobec partnerów, aby nie uznali wyników wyborów i uznali je za sfałszowane. A potem, żeby zadziałali ostro i surowo wobec Gruzińskiego Marzenia, czyli zastosowali izolację na wysokim szczeblu, wstrzymali jakiekolwiek spotkania. Proszę zwrócić uwagę, kto pogratulował partii rządzącej zwycięstwa: tylko premier Węgier Viktor Orban i Armenii Nikol Paszynian - zauważa Grigol Julukhidze.

Głosy poparcia dla gruzińskiej opozycji już spływają. W poniedziałek Andrzej Duda poinformował o rozmowie telefonicznej z prezydent Zurabiszwili. "Omówiliśmy głęboko niepokojącą sytuację w Gruzji po ostatnich wyborach parlamentarnych. Powtórzyłem niezachwiane poparcie Polski dla euroatlantyckich aspiracji narodu gruzińskiego" - poinformował prezydent Polski.

Julukhidze: Opozycja w Gruzji jest bardzo słaba

Prezydent Gruzji w niedzielę wezwała także do manifestacji w Tbilisi w poniedziałek wieczorem. Niezależnie od tego, ile osób weźmie w niej udział, w oczy rzuca się to, że w dniu ogłoszenia wyników wyborów, w sobotę wieczorem na ulicach Tbilisi nie było za bardzo widać zwolenników opozycji.

- W Gruzji jest w tej chwili bardzo nieoczekiwana cisza. Nie myślałem, że będzie tak cicho - przyznał w poniedziałek rano prof. Grigol Julukhidze.

Dodał, że trzeba zrozumieć logikę gruzińskiego społeczeństwa. - Opozycja w Gruzji jest bardzo słaba, nie ma jednego przywódcy, a Gruzini zawsze potrzebowali liderów, żeby osiągnąć ważne cele polityczne. A 85 proc. aktualnych polityków jest ze starej, zbankrutowanej klasy politycznej. Dlatego jest bardzo trudno oczekiwać od społeczeństwa, że oni pójdą za nimi - zauważa Julukhidze. Przyznaje, że prezydent Gruzji nie jest postrzegana jako jednoznaczna liderka opozycji.

W rozmowie z WP w sobotę wieczorem polska dziennikarka Stasia Budzich zwróciła uwagę, że opozycja nie była w ogóle widoczna na prowincji Gruzji, poza Tbilisi.

Gruziński politolog potwierdza jej słowa. - W mojej komisji położonej w centrum Tbilisi wygrała opozycja - mówi Julukhidze. - Ale Gruzja to nie tylko Tbilisi, uniwersytety i think tanki. Zawsze mówiłem: idźcie do regionów, tam, gdzie ludzie są podatni na rosyjskie wpływy, wierzą w teorie spiskowe. To wina opozycji, że tego nie zrobili.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl

Czytaj także:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
gruzjawyboryrosja
Wybrane dla Ciebie