Wrze w Tbilisi. "Teraz wszystko się zaczyna"
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Gruzji wezwało protestujących przeciwko ustawie o agentach zagranicznych do "udrożnienia wejść do parlamentu". Wielu Gruzinów spędziło noc na ulicach Tbilisi po jednej z największych w historii kraju demonstracji. Na miejsce ściągane są jednostki specjalne.
13.05.2024 | aktual.: 13.05.2024 10:51
W poniedziałek nad ranem media podały, że wielu Gruzinów zablokowało wejścia do parlamentu. To właśnie dzisiaj na godz. 9:00 zaplanowano posiedzenie komisji prawnej, która ma zająć się projektem ustawy o przejrzystości wpływów zagranicznych, zwanej też ustawą o "agentach zagranicznych" lub ustawą rosyjską.
Przewiduje ona dodatkowe prerogatywy do kontroli organizacji pozarządowych i mediów. Według oponentów władz może ona, podobnie jak w Rosji, zostać wykorzystana do niszczenia opozycji i niezależnych mediów.
Protestujący wybudowali barykady, a na miejsce ściągane są policyjne jednostki specjalne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Relacja na żywo prowadzona przez Associated Press:
"Setki policjantów zebrało się za gruzińskim parlamentem, a na początku Alei Rustaveli stacjonują policjanci z armatkami wodnymi. Protestujący przeciwko ustawie o agentach zagranicznych nadal pozostają w parlamencie, a nocny protest rozpoczęli w niedzielę późnym wieczorem" - podaje OC Media.
MSW wzywa do "udrożnienia wejść"
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Gruzji wezwało w poniedziałek nad ranem organizatorów i uczestników akcji do "udrożnienia wejść do ciała ustawodawczego, zapewnienia posłom i pracownikom możliwości wejścia do gmachu parlamentu i wykonywania swoich uprawnień parlamentarnych" - czytamy w komunikacie.
Wobec protestujących wystosowano ostrzeżenie, że za niedostosowanie się do poleceń "wejścia przy pomocy policji zostaną oczyszczone".
"Siły specjalne i sprzęt w stanie najwyższej gotowości"
"Pracownicy mediów, pracujący w terenie, mają obowiązek nie ingerować w wykonywanie swoich obowiązków przez policję" - dodano.
Portal Newsgeorgia.ge podaje, że pojawiły się już ostrzeżenia o możliwości użycia na miejscu specjalnego sprzętu. "Siły specjalne i sprzęt są w stanie najwyższej gotowości. Media od godziny donoszą o problemach z komunikacją" - czytamy.
Ten sam portal przypomina, że protest, rozpoczął się dzień wcześniej o godz. 22:00 i ma charakter pokojowy. Protestujący - głównie studenci - śpiewali piosenki, tańczyli i pisali notatki.
"Teraz wszystko się zaczyna"
- Prosimy wszystkich, aby stanęli za parlamentem i zajęli ważne stanowiska. Teraz wszystko się zaczyna. Niech żyje Gruzja, a my czekamy na was za parlamentem - zwrócił się do uczestników wiecu jeden z organizatorów Baia Pataraia.
12 maja premier Gruzji Irakli Kobakhidze zorganizował konferencję prasową, na której stwierdził, że władze posiadają "wiarygodne informacje" o zbliżających się zamieszkach. Organizują je rzekomo "grupy młodzieżowe i radykalna opozycja finansowane z zagranicy".
Z kolei prezydent Salome Zurabiszwili powiedziała, że rząd planuje prowokacje. Zaapelowała do protestujących o ostrożność. Prezydent zażądała, aby władze "nie odważyły się uciekać do represji i przemocy".
Prezydent zapowiada weto
Jak przekazał Newsgeorgia.ge, trzecie czytanie ustawy zaplanowano na poniedziałek (13 maja) na posiedzeniu parlamentarnej komisji ds. prawnych, a następnie we wtorek (14 maja) na forum parlamentu.
Po trzecim czytaniu dokument trafi do podpisu prezydent Salome Zurabiszwili. Ta już zapowiedziała weto, ponieważ - jej zdaniem - ustawa jest sprzeczna z proeuropejską drogą Gruzji. Partia władzy posiada jednak w parlamencie większość potrzebną do odrzucenia prezydenckiego weta.
"Tituszki" prowokują uczestników
W czasie poprzednich protestów policja wielokrotnie używała środków specjalnych - armatek wodnych, gazu pieprzowego i łzawiącego. Informowano również, chociaż informacje te nie zostały potwierdzone, o użyciu gumowych kul.
W ostatnich dniach doszło do kilku napaści "nieznanych sprawców" na uczestników protestu oraz przedstawicieli opozycji. Według mediów mogli to być wynajęci przez władze chuligani. Do podobnych sytuacji dochodziło podczas protestów w Ukrainie. Tam wynajętych osiłków nazywano "tituszkami".