Grupa oburzonych w większości zagłosowała na PiS. Kubeł zimnej wody na głowę Donalda Tuska
Niedowierzanie, zaskoczenie i rozczarowanie - tak wśród liderów rolniczych protestów została przyjęta wiadomość, iż według danych sondażowych IPSOS większość rolników w wyborach samorządowych zagłosowała na kandydatów PiS. A przecież rządzący z tego ugrupowania oraz unijny komisarz rolnictwa z PiS są współsprawcami nieszczęścia branży.
08.04.2024 13:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Do wyborów koalicja rządząca nie zaproponowała nic mądrego, więc tak to wygląda. Rządzący zajęli się walką o pigułkę "dzień po", przepychankami w komisjach śledczych, a realnego problemu nie potrafią rozwiązać - mówi Wirtualnej Polsce Stanisław Barna, rolnik z okolic Choszczna w województwie zachodniopomorskim. To jeden z liderów rolniczych protestów. Uczestniczył w rozmowach z premierem oraz ministrem rolnictwa.
Przyznaje, że w jego miejscowości burmistrzem został kandydat niezależny, ale w radzie powiatu zwyciężył PiS. Uważa, że sondaż IPSOS to ostrzeżenie dla Donalda Tuska oraz koalicyjnej partii Polskie Stronnictwo Ludowe.
- Przypomnę, minister rolnictwa jest z PSL i jeszcze ma dwóch zastępców z tej partii. Głosy na PiS to są głosy przeciwko takim politykom. Tymczasem na wsi jest też stały elektorat PiS, który daje o sobie znać przy każdych wyborach - komentuje Barna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Syndrom rolnika. Protestowali przez PiS, a kogo popiera większość z nich?
Komentarz jednego z liderów protestów odnosi się do wyników exit poll IPSOS dla TVN24. Wśród rolników 57 proc. wyborców postawiło na Prawo i Sprawiedliwość. Druga pod względem popularności była Trzecia Droga (Polska 2050 i PSL), ale z wynikiem ponad trzy razy mniejszym - 15,1 proc. Podium zamyka tu Koalicja Obywatelska, która - według wstępnych danych - uzyskała poparcie na poziomie 9,6 proc. Tymczasem Konfederacja ma wśród rolników 9,3 proc. poparcia.
Niektórzy "wręcz nie wierzą"
Wynikom badania nie dowierza Tomasz Buczek, uczestnik protestów, kandydat do sejmiku województwa podkarpackiego z listy Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców. Nie jest rolnikiem, ale zasłynął rzucaniem jajkami w byłego ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka (PiS).
- Elektorat PiS na wsi to mogą być ludzie z niewielkich gospodarstw, którzy tylko z deklaracji są rolnikami, ale mają już inne zajęcie. Wręcz nie wierzę, że uczestnicy aktualnych protestów mogliby zagłosować na PiS - mówi nam Buczek.
W poniedziałek rano nie było wiadomo, czy dostał się sejmiku. Z tej samej listy prawdopodobnie nie uzyskały mandatów dwie rolniczki, uczestniczące w protestach na granicy z Ukrainą. - Szacuję, że w wśród prawdziwych rolników z Podkarpacia PiS stracił z 10 punktów poparcia, a zyskuje Konfederacja - ocenia Buczek.
"Ja już jestem zniesmaczony"
W wyborach samorządowych nie uzyskał mandatu inny znany z protestów rolnik. Roman Kondrów z ruchu Podkarpacka Oszukana Wieś nie został wójtem gminy Stubno przy granicy Ukrainą. Wybory wygrał poprzedni wójt.
Kondrów tak odnosi się do badania IPSOS. - Ja już jestem zniesmaczony. Chociaż, czy można się dziwić? Rząd Tuska jest już ponad 100 dni i nic nie działa. Granica nie została domknięta na produkty z Ukrainy. Widać Tusk niewiele może i w UE silniejsze jest lobby ukraińskie. My go jeszcze napiętnujemy w kolejnych akcjach protestacyjnych - mówi rozżalony Kondrów.
Przypomnijmy, że paradoks poparcia rolników dla PiS polega na tym, że większość nieszczęść branży można przypisać rządowi Mateusza Morawieckiego. To jego minister rolnictwa (Henryk Kowalczyk) ogłosił, że ukraińskie zboże nie będzie zagrożeniem dla polskich rolników. Namawiał, aby go nie sprzedawać, bo ceny wkrótce wzrosną. Było na odwrót - ceny spadły i nadal spadają.
Jednym z motywów protestów rolników był unijny Zielony Ład. Te rozwiązania wdrażał unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski. Polityk związany jest z partią Prawo i Sprawiedliwość.
Według Mirosława Marciniaka, eksperta rynku zbożowego, "rolnicy" z badania IPSOS nie stanowią jednolitej grupy. Podejrzewa, że inne są sympatie rolników - producentów i przedsiębiorców, a inne osób, które żyją na wsi, ale utrzymują się z rolniczego "socjalu".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski