Gowin tworzy nową partię przez Ziobrę i… Zandberga
Deklaracja Jarosława Gowina o tworzeniu nowej partii to sposób na ucieczkę z narożnika, do którego zepchnęli go liderzy PiS i Solidarnej Polski oraz pretekst do zmiany nazwy Polski Razem, która się myli z lewicową partią Razem – wynika z informacji Wirtualnej Polski. Według współpracowników Gowina do nowej partii nie udało się przyciągnąć żadnych znaczących polityków poza samorządowcami.
11.10.2017 | aktual.: 11.10.2017 09:37
Lider Polski Razem wywołał falę domysłów wczorajszą wypowiedzią o planie zmiany nazwy swojej partii i poszerzeniu jej o nowe środowisko. Zapowiedział też, że w listopadzie odbędzie się kongres nowego ugrupowania.
"Zostaliśmy zepchnięci do narożnika przez Ziobrę i Kaczyńskiego"
Według naszych rozmówców była to odpowiedź na sobotnią konwencję Solidarnej Polski i wsparcie jej lidera Zbigniewa Ziobry przez Jarosława Kaczyńskiego.
Współpracownik Gowina: - Zostaliśmy zepchnięci do narożnika przez Ziobrę i Kaczyńskiego. Trzeba było jakoś zareagować. Deklaracja o poszerzeniu partii dobrze brzmi, choć niewiele za nią stoi, bo przyłączą się do nas głównie samorządowcy i niewielkie stowarzyszenia samorządowe. Kluczowe pytanie brzmi, czy Kaczyński pojawi się na naszej konwencji. Jego nieobecność będzie mocnym ciosem.
Tego samego zdania jest Ludwik Dorn. Według byłego marszałka Sejmu bardziej prawdopodobne jest, że prezes PiS się tam nie pojawi. - Gowin popadł w okres strukturalnej depresji i bessy. Nie sądzę, by Gowin porywał się na prężenie muskułów, bo zostanie wtedy ośmieszony. Nie tyle będzie groził, co przekonywał, że on też może się przydać. "Nie pozbywajcie się mnie, bo też mogę być użyteczny” – mówi nam były szef MSWiA w poprzednim rządzie PiS.
Gowin myli się z Zandbergiem
Zdaniem naszych rozmówców z Polski Razem zapowiedź tworzenia nowej partii wynika też z potrzeby zmiany jej nazwy, która jest podobna do partii Razem Adriana Zandberga. - Szukaliśmy też pretekstu do zmiany nazwy, bo dla ludzi, którzy się nie znają na polityce Polska Razem myliła się z tymi komunistami z Partii Razem – przyznaje w rozmowie z nami polityk partii Gowina.
Według naszych informacji wśród rozważanych nazw są partia chrześcijańsko-konserwatywna, partia wolnościowo-republikańska i partia konserwatywna.
- Ostateczna wersja będzie dopiero wybrana, ale Gowin chce, by w nazwie było słowo partia. Nazwa miała brzmieć "partia republikańska”, ale zostaliśmy wystawieni przez posłanki ze stowarzyszenia republikanie i trzeba wymyślać nową – precyzuje nasz informator.
Kulisy rozmów Gowina z tym stowarzyszeniem jako pierwszy opisał portal TVP Info. Według niego Polska Razem miała się połączyć ze stowarzyszeniem Republikanie, jednak reprezentujące je w Sejmie posłanki złamały zawarte w sierpniu porozumienie i niespodziewanie zdecydowały o wstąpieniu do klubu PiS.
Przepychanki z Republikanami
Przedstawiciele Republikanów przekonują, że to Gowin chciał przejąć nazwę stowarzyszenia i ogłosić powstanie patii republikańskiej. - Gowin próbuje wyciągać posłów i proponuje im, by nie wchodzili do klubu PiS. Jego celem jest uzbieranie 15 posłów i założenie własnego klubu parlamentarnego. Wtedy mógłby szantażować Kaczyńskiego. Nie tym, z którymi rozmawia, nie ma wiele do zaoferowania. Sam niewiele dostał od PiS-u, więc nie może wiele dać innym – ocenia nasz rozmówca zbliżony do stowarzyszenia.
- Szkoda, że nie dołączą do nas republikanie. Bez nas trzy posłanki nic nie znaczą – replikuje polityk Polski Razem.
Inny przyznaje jednak, że PiS przyciągając posłanki, które negocjowały z Gowinem, zniweczyło jego plany. – Pokazali nam, gdzie jest nasze miejsce – ocenia polityk Polski Razem.
Według naszych informacji wicepremier od kilku miesięcy prowadzi też rozmowy z samorządowcami. Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce Jarosław Kaczyński nie odpowiedział na propozycję tworzenia wspólnych list w przyszłorocznych wyborach samorządowych z partią Gowina, podobnie jak nie spełnił obietnicy i nie przyjął do PiS Zbigniewa Ziobry oraz polityków kierowanej przez niego Solidarnej Polski.
Dorn: Gowin uderzył w interes PiS-u
Ludwik Dorn we wtorkowym wywiadzie dla Wirtualnej Polski zwrócił uwagę, że negatywnie na relacje ministra nauki z PiS wpłynęła „konstytucja nauki”.
Sztandarowy projekt resortu nauki zakłada wprowadzenie hierarchii między uczelniami, co by uderzyło w dziesiątki akademii i uniwersytetów w małych i średnich miastach, które mogły by być zamykane. Według Dorna plan Gowina sprawił, że rektorzy takich uczelni "pobiegli do pisowskich posłów i senatorów, że "warszawka” i "krakówek” chce krzywdzić prowincję, która jest solą ziemi”. -Taki projekt Gowina, choć mogłyby zrobić wiele dobrego dla nauki i rozwoju, uderza w interes PiS – ocenił Dorn.
Reakcje polityków Polski Razem i PiS na nasze pytanie o ocenę "konstytucji nauki” wydają się tę ocenę potwierdzać.
Senator Polski Razem Tadeusz Kopeć podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie zna drugiego tak drobiazgowo przygotowanego projektu. - Prace nad „konstytucją nauki” trwały 1,5 roku. Jarosław Gowin zorganizował szereg konferencji, które zakończył prezentacją projektu. PiS może mieć oczywiście uwagi, ale nie wyobrażam sobie, by tak ważna reforma nie została przeprowadzona – podkreśla senator.
Mniej entuzjastyczne podejście ma poseł PiS Wojciech Skurkiewicz. - Projekt Gowina będzie musiał być procedowany jako rządowy, będzie musiał być zaakceptowany i podany wszelkim konsultacjom. Jego pomysły uderzą w Polskę powiatową – mówi nam poseł.
Poseł PiS: Odebranie posłów Gowinowi ma sens
Inny poseł PiS jest zwolennikiem twardego kursu wobec wicepremiera. - Z punktu widzenia PiS miałoby sens wyciagnięcie paru posłów Gowinowi, by go osłabić. Nie do końca wiadomo, ile faktycznie szabel ma Gowin. Gdyby wyszedł z koalicji i jego posłowie musieli zdecydować, czy trafić do opozycji pewnie nieliczni by za nim poszli – ocenia.
Z Jarosławem Gowinem nie udało się nam skontaktować.