PublicystykaGostkiewicz: Pedofilia w Kościele. Ten tytuł jest specjalnie dla arcybiskupa Gądeckiego (Opinia)

Gostkiewicz: Pedofilia w Kościele. Ten tytuł jest specjalnie dla arcybiskupa Gądeckiego (Opinia)

Jeśli ktoś myślał, że polski Kościół katolicki będzie błagał ofiary pedofilii o przebaczenie jak papież Franciszek, następnie wskaże z nazwiska winnych i zapowie, że poniesie odpowiedzialność za ich czyny, to był naiwny. A dowodem tego słowa abp. Gądeckiego.

Gostkiewicz: Pedofilia w Kościele. Ten tytuł jest specjalnie dla arcybiskupa Gądeckiego (Opinia)
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Nowak
Michał Gostkiewicz

14.03.2019 | aktual.: 14.03.2019 17:29

Najpierw fakty.

Episkopat Polski przedstawił raport dotyczący wykorzystywania seksualnego nieletnich przez duchownych w latach 1990 – 2018. Kluczowe liczby: 382 przypadki duchownych, którzy wykorzystywali seksualnie małoletnich. W tym: 198 księży skrzywdziło nieletniego poniżej 15. roku życia, a 184 - powyżej 15. roku życia. Dane pochodzą od wszystkich diecezji i zakonów. Ile z tych przypadków duchowni zgłosili państwowym organom ścigania? Nie było to przedmiotem badań.

Kto był źródłem informacji o przypadku pedofilii? 41,6% przypadków zgłosiły osoby poszkodowane, 21% bliscy poszkodowanych, 6% organy państwa, 5,2% członkowie parafii, 4% - sam oskarżony, 1,3% przełożony oskarżonego. Dodajmy do tego przypadki nigdy nie zgłoszone, bo zaszczuta ofiara nie znalazła w sobie siły. Jaka jest liczba ofiar? Raport podaje liczbę 345 w diecezjach i 280 w zakonach - a więc razem 625.

To wszystko wyliczyli na żywo w telewizji najwyżsi rangą polscy duchowni katoliccy. Przyznając, że rzecz jest szczególnie bolesna, kiedy dotyczy właśnie osób duchownych. Podkreślając, że "nie można bronić instytucji, zapominając o bezpośrednich ofiarach przemocy seksualnej". Zapowiadając, że Kościół powinien reagować na przypadki pedofilii z "nieskazitelną stanowczością", ale - zgodnie z naukami Chrystusa - okazywać miłosierdzie sprawcom, jeżeli chcą zacząć nowe życie, i noszą w sobie postanowienie poprawy.

I tak dalej, i tak dalej. Było o "zdecydowanej większości kapłanów", tych dobrych, którzy znoszą "upokorzenia" przez złe czyny swoich współbraci. Było o tym, że 58,4% zgłoszeń dotyczyło molestowania chłopców, a 41,6% – dziewczynek, a także – że od początku lat 90. Liczba przypadków rośnie, tendencja jest wzrostowa. Potem o tym, jak bardzo potrzebne są zmiany w formacji przyszłych kapłanów.

I tak przez dwie godziny. Zero skruchy, wyrażonej w jednym, prostym polskim "przepraszam". Że o błaganiu o wybaczenie nie wspomnę. Prymas Wojciech Polak podkreślał, że "każda z ofiar powinna budzić w nas ból, wstyd, poczucie winy, że do takich sytuacji doszło". Ale za tą refleksją poszło zero obietnic wynagrodzenia ofiarom cierpień w imieniu instytucji, w imieniu Kościoła. Zero informacji o tym, czy i w jaki sposób Kościół chce pomóc ofiarom. Zero refleksji nad tym, że tylko 25 proc. duchownych, których winę stwierdzono, wyleciało z Kościoła. Reszta była przenoszona do innych parafii, emerytowana itd. Zero informacji o tym, czy to się zmieni.

Ale okej, doceniam za przedstawienie chociaż tej oficjalnej skali problemu. Nadziei na to, że z ust obecnych przywódców polskiego Kościoła usłyszę, że jako instytucja poczuwa się ów Kościół do odpowiedzialności za postępki swoich członków – nie miałem. Zbyt wiele razy stracili szansę, by nie siedzieć cicho.

Szansę na to, by siedzieć cicho, stracił za to arcybiskup Gądecki.

Ileż trzeba mieć w sobie buty, pychy i złej woli, by na konferencji, której tematem jest problem w podległej sobie instytucji, podkreślać, że to nie jest problem tylko tej instytucji, ale całego świata? Ileż trzeba tupetu, żeby informując o przerażającej liczbie przypadków okrutnych krzywd, wyrządzanych przez własnych podwładnych, biadolić nad tym, że w mediach ukuł się termin "pedofilia w Kościele", potem opowiadać bzdury o jakichś "ośrodkach", którym rzekomo miało zależeć na podkopaniu zaufania do Kościoła? Księże arcybiskupie, to, że księża utracili zaufanie społeczeństwa, to wina księży-pedofili, a nie jakichś "ośrodków".

I nie zajmujemy się w tym momencie handlem organami, turystyką seksualną czy dziećmi-żołnierzami. A w szczególności nie zajmujemy się wyssanymi z prawicowych palców kłamstwami o rzekomych "programach seksualizacji dzieci" [wiemy, że chodzi wam, księżom, o kartę LGBT, którą podpisał Trzaskowski], które to kłamstwa ksiądz arcybiskup był łaskaw niestety publicznie przypomnieć.

I najważniejsze. To nie jest czas i miejsce na wybaczanie sprawcom. To jest czas i miejsce na upomnienie się o zadośćuczynienie, które się należy - od sprawców i instytucji, w której służą – ofiarom. Samo to, że najwięksi dostojnicy polskiego Kościoła mówią w świetle kamer o pedofilii i przyznają, że to rzecz szczególnie bolesna, kiedy dotyczy księży, nie jest przełomem. Przełomem będzie, gdy nieludzko katowana przez księdza Romana B. przy bierności innych funkcjonariuszy Kościoła Kasia dostanie odszkodowanie.

O wynagrodzeniu pieniężnym chociaż części cierpień ofiarom Episkopat się nawet nie zająknął przez osiemdziesiąt pięć minut konferencji. A przecież konferencja Episkopatu to nie jest czas i miejsce na zajmowanie się pedofilią na całym świecie – jak to zrobiliście - ale pedofilią polskich księży. Pedofilią w Kościele. I dlatego specjalnie dla księdza arcybiskupa ten felieton ma taki właśnie tytuł.

Zobacz także
Komentarze (0)