Górski Karabach. "Cały naród ma się stać potężną armią"
Minął tydzień od rozpoczęcia walk w Górskim Karabachu. Intensywne walki powodują straty po obu stronach konfliktu. Zamrożona wojna pomiędzy Azerbejdżanem a Armenią weszła w najostrzejszą fazę od 1994 roku.
Władze Górskiego Karabachu poinformowały, że w walkach z siłami azerskimi zginęło kolejnych 51 żołnierzy tej separatystycznej enklawy ormiańskiej w Azerbejdżanie. W sumie - według oficjalnych informacji - zginęły - 242 osoby.
Zarówno Ormianie, jak i Azerzy informują w mediach o poniesionych przez przeciwników stratach. Rzeczniczka armeńskiego MON-u informowała w sobotę na Twitterze o zestrzeleniu azerskiego helikoptera. Ormianie mieli też zniszczyć "dużą grupę pojazdów opancerzonych wroga przygotowujących się do ataku".
Podobne komunikaty podaje azerski resort. W sobotę opublikowano film, na którym widać jak niszczone są ormiańskie czołgi. Dodatkowo Azerowie chwalą się, że odbili siedem pogranicznych wsi, które do tej pory leżały na terytorium Armenii.
Jedną z tych wsi był Madagiz. O tym, że został odbity, poinformował sam prezydent Azerbejdżanu. Nazwa miejscowości została od razu zmieniona na azerską: Sugovushan.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Ze względu na ofensywę azerskich wojsk w patetyczne tony wpadł przywódca Górskiego Karabachu Arajik Harutiunian. W przemowie do narodu powiedział, że "czas, aby cały naród stał się potężną armią". Może to oznaczać, że pomimo mediacji prowadzonych przez Moskwę i Paryż konflikt wcale nie zmierza do wygaśnięcia, a wręcz przeciwnie - do jeszcze większej eskalacji.
Górski Karabach. O co chodzi w tym konflikcie?
Trwające od tygodnia starcia w Górskim Karabachu są najpoważniejszymi w regionie od 1994 roku. Przed upadkiem ZSRR zamieszkały przez Ormian Górski Karabach leżał na terytorium azerskiej SRR. Gdy kolejne państwa bloku ogłaszały niepodległość, zrobił to także Karabach, stając się parapaństwem, podobnym do tych, jakie znamy z Donbasu. Wówczas wybuchła wojna o sporne terytorium, którą ostatecznie wygrała Armenia.
Karabach, będąc de facto regionem Armenii, utrzymał status osobnego państwa. Na takie rozwiązanie przystała też Moskwa, która dzięki napięciu ma pretekst, aby wchodzić w rolę arbitra i wykorzystywać konflikt do własnych interesów. Tym razem jednak sytuacja idzie nie po myśli Władimira Putina. Azerbejdżan zyskał silnego protektora, jakim jest rząd w Ankarze.