Nawalny w pierwszym wywiadzie. Dokładnie relacjonuje, co się z nim działo
W wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Der Spiegel” Aleksiej Nawalny tłumaczy, dlaczego rozkaz otrucia go musiał pochodzić od Władimira Putina. Dokładnie relacjonuje, co czuł, gdy trucizna zaczęła działać.
Rosyjski opozycjonista, który przeżył próbę otrucia nowiczokiem i zaledwie tydzień temu opuścił berlińską klinikę Charite, udzielił pierwszego po zamachu wywiadu. Dziennikarzom tygodnika "Der Spiegel” opowiada o tym, co go spotkało, o powrocie do zdrowia, a także o planach na przyszłość. Jest przekonany, że za próbą zamachu na jego życie stał sam prezydent Rosji Władimir Putin.
"Twierdzę, że za tym czynem stoi Putin i nie mam innych wersji. Nie mówię tego, by sobie schlebiać, ale na podstawie faktów. A najważniejszym jest nowiczok. Rozkaz jego użycia albo produkcji mogą wydać tylko dwaj ludzie: szef FSB albo wywiadu zagranicznego SWR” – powiedział Nawalny.
Nawalny: Kreml nie chciał "reality show”
Nawalny nie wyklucza, że w zamach zamieszana była także służba wywiadu wojskowego GRU. "Jeśli Putin twierdzi, że ja sam wytworzyłem nowiczoka i się nim otrułem, jest to niemożliwe. Możemy zakładać, że tylko trzy osoby mogą wydać rozkaz podjęcia 'aktywnych kroków' i użycia nowiczoka. Gdy zna się rosyjską rzeczywistość, wie się też, że szefowie FSB Aleksander Bortnikow, SWR Siergiej Nayszkin, a także szef GRU nie podjęliby takiej decyzji bez zalecenia Putina. Oni mu podlegają” – twierdzi Nawalny.
Dodał, że rosyjskie władze ostatecznie zgodziły się na jego transport do Niemiec, ponieważ obawiały się, że cała sprawa przekształci się w "reality show pod tytułem 'Nawalny umiera w Omsku'”. "Dla ludzi Putina ważne jest, by nie dawać przeciwnikowi statusu ofiary i – nieważne czy jest żywy, czy martwy – nie dostarczać mu kapitału politycznego. Gdybym umarł w Omsku albo doznał tam trwałego uszczerbku na zdrowiu, jednoznacznie obarczano by ich odpowiedzialnością. Może nie wykryto by wówczas nowiczoka, ale to, że nie wypuszczono mnie z kraju, byłoby wyłącznie ich winą” – ocenił Nawalny.
Nawalny: Nie czujesz bólu, ale wiesz, że umierasz
Opowiada też, jak poczuł się, gdy trucizna zaczęła działać. Był wówczas na pokładzie samolotu z Tomska do Moskwy. "To po prostu ciężko opisać, bo nie można tego z niczym porównać. Organofosforany atakują system nerwowy jak atak DDoS system komputerowy; to przeciążenie, które cię wykańcza. Nie możesz się już skoncentrować" – opowiada. "A najważniejsze odczucie to takie, że nie czujesz bólu, ale wiesz, że umierasz. I to teraz, natychmiast. Przy tym nic cię nie boli”.
Najpierw, gdy poczuł się źle, poszedł do toalety. Wyszedł i ku swojemu własnemu zaskoczeniu powiedział do stewarda: "Otruto mnie. Umieram”. "Potem położyłem się na podłodze, aby umrzeć” – opisuje. Przyznał, że oglądał krążące w sieci nagranie wideo zatytułowane: "Nawalny krzyczy z bólu”. "Ale to nie był ból, to było coś innego, gorszego. Ból pozwala ci czuć, że żyjesz. A tu rozumiesz po prostu: To jest koniec” – mówi.
Nawalny uważa, że został otruty w hotelu w Tomsku, a trucizna dostała się do jego organizmu przez skórę. Prawdopodobnie znajdowała się na przedmiocie, którego tylko on sam używał, bo – inaczej niż w przypadku otrucia Siergieja Skripala w Wielkiej Brytanii – nikt inny prócz Nawalnego nie ucierpiał. Nie była to butelka z pokoju hotelowego, na której wykryto ślady nowiczoka. Butelkę zabezpieczyli jako dowód współpracownicy Nawalnego, ale ilość znalezionej na niej trucizny była minimalna i nikomu nie mogła zaszkodzić.
Specjalne relacje Niemiec i Rosji to przeszłość
Nawalny potwierdził, że zamierza wrócić do Rosji. "Gdybym nie wrócił, oznaczałoby to, że Putin osiągnął swój cel. A moim zadaniem jest teraz być tym typem, który się nie boi. A ja się nie boję! Jeśli drżą mi ręce, to nie ze strachu, ale od tego świństwa. Nie zrobię Putinowi tego prezentu, jakim byłaby rezygnacja z powrotu do Rosji” – powiedział.
Zdaniem Nawalnego czasy specjalnych relacji niemiecko-rosyjskich, gdy Putin nie zaryzykowałby konfliktu z Berlinem, już minęły. "Zaskakująco jasne słowa niemieckiego rządu mają mniej wspólnego z moją osobą. To raczej przekonanie o tym, jak niebezpieczną ścieżką kroczy Rosja. Gdy Kreml już raz upodobał sobie takie operacje, dlaczego nie miałby wyeliminować jakiegoś niemieckiego polityka, który na przykład wypowiada się przeciwko Nord Stream 2?” – ocenił.
Jak przyznał, odniósł wrażenie, że kanclerz Angela Merkel nie potrzebuje rad od niego. "Ale każda strategia wobec Rosji musi brać pod uwagę stadium szaleństwa, które osiągnął Putin” – powiedział. Ubolewał, że pomimo nałożonych na Rosję zachodnich sankcji, rosyjskie elity wciąż dobrze czują się na Zachodzie. "Zabolałoby ich, gdyby Europa wreszcie pokazała im granice, zajęła ich aktywa i nie pozwalała im przyjeżdżać – dodał. "Tak długo, jak rosyjskie elity będą mogły korzystać z europejskiej infrastruktury, nic się nie zmieni”.
Przeczytaj także: