Gorąco w PiS po wywiadzie Obajtka. Konsekwencje mogą być dotkliwe
- Jeśli Daniel myślał, że mu ten wywiad pomoże, to wyszło odwrotnie - mówią o rozmowie byłego prezesa PKN Orlen z money.pl i Wirtualną Polską politycy PiS. Jeden z nich twierdzi, że Obajtkowi udało się coś niespotykanego: połączyć różne frakcje w partii w przekonaniu, że wystawienie go na listy do europarlamentu będzie błędem.
"Kuriozalny wywiad", "dawno czegoś takiego nie widziałem", "on to autoryzował?" - między innymi takie słowa padły z ust rozmówców z PiS po lekturze rozmowy Daniela Obajtka z portalem money.pl i Wirtualną Polską.
Obajtek mówi w niej m.in.: - Ja dziękuję Bogu, że już nie jestem prezesem Orlenu. Wytrzymałem w tym piekle sześć lat. Możecie to napisać: to jest g***o, które śmierdziało od czasów WSI i wszystkich innych służb. Nikt nie wchodził tak głęboko w transakcje w Orlenie i wokół niego, bo albo nie miał o nich pojęcia, albo się po prostu zwyczajnie bał.
Te słowa - a także inne wypowiedzi z rozmowy - nie spodobały się w PiS. A na niektórych wywarły spore, głównie negatywne, wrażenie.
- Pewnie Daniel zdecydował się na ten wywiad, bo wydawało mu się, że wszystko wyjaśni i ułatwi mu to start w wyborach. A wyszło odwrotnie - twierdzi polityk PiS. Mimo to - jak słyszymy przy Nowogrodzkiej - start Obajtka do PE jest niemal pewny. To decyzja Jarosława Kaczyńskiego. Ma być kandydatem z numeru jeden na Podkarpaciu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inny rozmówca z PiS sugeruje jednak, że dziś wcale nie jest pewne, czy Obajtek znajdzie się na listach wyborczych PiS do Parlamentu Europejskiego. Mimo że - jak pisaliśmy ponad dwa miesiące temu w WP - miał to obiecane przez Jarosława Kaczyńskiego (było to jeszcze przed ujawnionymi w marcu przez Onet nagraniami, których "bohaterem" był dawny szef Orlenu).
W partii nie brakuje osób, które są przeciwne Obajtkowi na listach.
Nasi rozmówcy z formacji Jarosława Kaczyńskiego są zaskoczeni tym, co mówi - i jak - były prezes Orlenu w najnowszym wywiadzie. Twierdzą, że Obajtek "zachowuje się desperacko", "niedojrzale", jakby "nie potrafił unieść tego, że został sam". - Nie stoi za nim cała machina spółki, która by go wspierała, i to widać w tej rozmowie - ocenia polityk PiS.
- Dzisiaj Daniel "wisi" tylko na prezesie Kaczyńskim. Za czasów Orlenu starał się żyć dobrze ze wszystkimi, ale dziś nie ma komu go w partii bronić - słyszymy w PiS.
Zdaniem naszych rozmówców z PiS - z różnych stron - wpuszczenie Obajtka na listy wyborcze do europarlamentu będzie "błędem", za który konsekwencje poniesie cała formacja. - Ale i dla samego Obajtka to nie będzie dobre - twierdzi jeden z rozmówców. - Gdyby się wycofał, to miałby większy spokój. A w PE się za niego wezmą. Jak będą chcieli, to mu zdejmą immunitet bardzo szybko - przekonuje, mając na myśli obecną władzę w Polsce.
Były szef Orlenu zarzeka się, że "nie potrzebuje żadnego immunitetu, bo nie ma sobie nic do zarzucenia". - Gdybym chciał uciec, zrobiłbym wręcz na odwrót. Zdecydowałbym się całkowicie zrezygnować z życia politycznego. Nie odzywałbym się w ogóle. Waliliby mnie kijem 3-4 miesiące i by się skończyło - twierdzi Obajtek.
Polityk PiS: - Daniel i jego problemy, na razie wizerunkowe, będą się kładły cieniem na kampanii. PiS tego nie potrzebuje. Zwłaszcza że on żadnych punktów, żadnych dodatkowych głosów, nam nie przyniesie.
Obajtek narzeka na służby. PiS: to uderzenie w Kamińskiego
W wywiadzie były szef Orlenu nie kryje swojej frustracji. - Gdybym w tamtym czasie miał tę wiedzę, którą mam dzisiaj i która jest niebezpieczną wiedzą pod względem mojego życia, to tych parę lat temu nie zgodziłbym się być prezesem Orlenu. Z jednej prostej przyczyny: bo ja mam problem sam ze sobą, ze swoją nadpobudliwością - mówi.
I przyznaje: - To państwo, dla którego pracowałem po 16-18 godzin, nie dało mi żadnego bezpieczeństwa. Tylko cały czas mi daje chłostę.
Dalej Obajtek przytacza anegdotę i narzeka na osamotnienie: - Kiedyś spotkałem się z prezesami Orlenu. Jeden z tych prezesów, którego nazwiska nie ujawnię, mówi mi tak: "Wiesz co, nie wiem, czy ty to potrzebnie tak wszystko robisz, mimo iż wszyscy cię kopią. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że w Orlenie nie płacą mi za ryzyko". Te słowa zawsze będę pamiętać. I teraz proszę zobaczyć, jaka jest sytuacja. Cała machina państwa jest skierowana na moją osobę. Jestem w tym tak naprawdę sam - przyznaje.
Tłumaczy się też m.in. ze słynnej "akcji" przed wyborami parlamentarnymi. Daniel Obajtek nie zaprzecza, że użył rezerw strategicznych paliwa, żeby sztucznie zaniżyć jego ceny na stacjach Orlenu tuż przed wyborami. Następnie - po tym, jak paliwo zaczęli masowo wykupywać Polacy - władze Orlenu zarządziły, by na dystrybutorach wywiesić kartki o rzekomych awariach.
Obajtek nie przyjmuje zarzutów. - Jak wyniki spółki były mocne, to krzyczano, że łupię Polaków. Jak paliwa były tanie, to znów krzyczano, że działam na szkodę spółki. No przecież nie da się w takiej sytuacji normalnie pracować - narzeka.
Ten fragment rozmowy politycy PiS również oceniają bardzo krytycznie. Wedle naszej wiedzy obniżanie cen paliw to była "samodzielna akcja Orlenu", która ostatecznie "miała zaszkodzić PiS". - Obajtek chciał za dobrze i przedobrzył. Zaszkodziło nam to, zwłaszcza na prowincji - twierdzą rozmówcy z PiS.
Jeden z nich przekonuje: - On tymi wszystkimi opowieściami o służbach uderza pośrednio w naszych, przede wszystkim w Mariusza Kamińskiego. Niedobrze to wygląda.
Obajtek nie ma fanów w partii
Kilka tygodni temu pisaliśmy już, że są w PiS politycy, którzy uważają, że "jeśli Daniel Obajtek znajdzie się na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego, to będzie błąd, za który odpowiedzialność poniesie cała partia".
- Kto może zdecydować o kandydowaniu Obajtka do europarlamentu? Tylko Jarosław Kaczyński. Nikt prezesowi nie będzie tego rekomendował i nikt mu tego nie będzie doradzał. Ale też nikt mu tego nie odradzi, bo nikt się nie odważy - usłyszeliśmy od jednego z polityków PiS.
- To studio nagraniowe, którym stał się Orlen, to studnia bez dna. Im więcej tego będzie, tym mniej chętnych będzie do bronienia Daniela. Już teraz zresztą nikt się nie wyrywa - twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Już w lutym w Wirtualnej Polsce pisaliśmy, że najbardziej wpływowi prezesi w czasach rządów PiS - Daniel Obajtek i Jacek Kurski - mają otrzymać gwarancję miejsc na listach do Parlamentu Europejskiego. Ujawniliśmy, że sprzeciwia się temu duża grupa polityków PiS - przede wszystkim orientujących się na Mateusza Morawieckiego, ale nie tylko.
Jeden z rozmówców mówił nam tak: - Nazwiska Obajtka i Kurskiego "żrą" elektorat antypisowski. Napędzają go. Podobnie jest z Ziobrą, Wąsikiem i Kamińskim. To czerwone płachty na wyborców Platformy i "normalsów", którzy mogliby nas poprzeć. Ich start oznacza wyższą frekwencję, która w wyborach do europarlamentu sprzyja liberałom.
Jak dotąd Jarosław Kaczyński stał murem za Danielem Obajtkiem. Bronił go również w rozmowie z dziennikarzami na posiedzeniu Sejmu. Nie jest jednak pewne, jak wyglądają rozmowy na temat byłego szefa Orlenu w centrali partii przy Nowogrodzkiej. Jedno jest pewne: Obajtka na listy PiS nie rekomendował żaden region. Jeśli Obajtek będzie kandydatem, to wyłącznie z rekomendacji samego prezesa PiS.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl