"Gniew za tarczę Moskwa skieruje przeciwko USA"
Dmitrij Babicz, znany rosyjski publicysta
specjalizujący się w problematyce międzynarodowej, nie sądzi, by
ulokowanie elementów tarczy antyrakietowej USA w Polsce miało
poważniejszy wpływ na stosunki między Moskwą i Warszawą. Swój gniew za antyrakiety Moskwa skieruje raczej przeciwko Waszyngtonowi, gdyż to Stany Zjednoczone obarcza główną winą za rozmieszczenie tarczy w Europie - wskazał Babicz,
komentator pisma "Russia Profile".
20.08.2008 | aktual.: 20.08.2008 19:18
Publicysta zauważył, że wydarzenia w Gruzji i Osetii Południowej zepchnęły na dalszy plan podpisanie przez USA i Polskę porozumienia w sprawie tarczy.
W pewnym sensie wojna ta ułatwiła instalację antyrakiet. Jeśli Rosja przełknęłaby atak prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, a w ślad za tym również rakiety, to premier Władimir Putin i prezydent Dmitrij Miedwiediew w oczach rosyjskiej opinii publicznej wyszliby na słabeuszy. A tak operacją tą umocnili swoją władzę i swój autorytet w Rosji. Mogą śmiało mówić, że pokazali swoją siłę i że znajdą adekwatną odpowiedź także na antyrakiety - powiedział Babicz.
Wyszło więc na to, że Saakaszwili poważnie zaszkodził Gruzji, ale pomógł tarczy antyrakietowej - dodał.
Zdaniem komentatora, wydarzeń w Gruzji nie należy rozpatrywać w kategoriach antyzachodniej akcji, próby dokuczenia Zachodowi. Ich celem było umocnienie rosyjskiej władzy; pokazanie obywatelom, że władza jest w stanie zwyciężać - choć w małej, to jednak wojnie, więc warto ją szanować i popierać - ocenił Babicz.
Gdy władza czuje się pewnie, to jest w stanie przejść do porządku dziennego nad różnymi nieprzyjemnymi rzeczami idącymi z Zachodu. Wszyscy mają bowiem świadomość, że Zachód nie rozpęta przeciwko Rosji wojny jądrowej. Zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju - owszem - występuje, jednak jest to odległa perspektywa - wskazał.
Publicysta podkreślił, że nie wie, czym Rosja mogłaby odpowiedzieć na ulokowanie antyrakiet w Polsce. Odbudować rakiety średniego zasięgu (SS-20) zlikwidowane w latach osiemdziesiątych? Nie wiem, czy jest to możliwe i czy warto to robić. Rozmieścić bombowce strategiczne na Kubie? Udowodniono już, że nie ma to sensu. Poza tym władze w Hawanie mogą na to nie pozwolić. Zainstalować rakiety Iskander w obwodzie kaliningradzkim? Albo na Białorusi? Sądzę, że w propozycjach tych chodzi głównie o efekt propagandowy - powiedział Babicz.
Komentator zwrócił też uwagę, że rozwój sił zbrojnych Rosji w ostatnich 17 latach (czyli po rozpadzie ZSRR) pokazał, iż są one nastawione nie na konfrontację z Europą, lecz rozwiązywanie lokalnych zadań - tłumienie zagrożeń terrorystycznych lub niewielkich konfliktów lokalnych, jak miało to miejsce w Gruzji.
Armia nauczyła się zadania te wykonywać. Natomiast przeciwdziałanie tarczom antyrakietowym to zupełnie inna sprawa. Możliwości rosyjskiej armii w tym zakresie się zmniejszyły - ocenił Babicz.
Publicysta zauważył też, że nie widzi powodów, by zaniepokojenie o swój biznes czuli polscy przedsiębiorcy robiący interesy z Rosją. Dotąd nie było ani jednego przypadku, by Zachód, zachodni biznes, europejski czy amerykański, ucierpiał w Rosji z powodu jakichś konfliktów. Odwrotnie - sankcje zwykle idą z Zachodu i są wymierzone przeciwko rosyjskim firmom - powiedział.
Nawiasem mówiąc, możliwości Zachodu w tym zakresie też są ograniczone. Może wykluczyć Rosję z G8 albo nie przyjąć jej do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Ani jedno ani drugie Putinowi i Miedwiediewowi politycznie nie zaszkodzi - wskazał Babicz.
Jerzy Malczyk