Głośno za granicą o pożarze Marywilskiej 44. "Straciliśmy wszystko"
- Tu w tym centrum handlowym prowadziłam działalność i miałam trzy lokale. W przeciągu kilku godzin straciliśmy to wszystko. Nie wiem, jeszcze nie mamy planu,nie mamy kierunku, jak będziemy dalej żyć - mówiła Lena Ninh, która prowadziła biznes na Marywilskiej 44. Pożar centrum handlowego strawił wszystko na swojej drodze. Żywioł oszczędził jedynie budkę z lodami, jednak nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Dziennikarze amerykańskiej agencja AP pojawiła się na miejscu z kamerą i towarzyszyła kupcom z Marywilskiej w tym trudnym dla nich momencie. Jak przekazują Amerykanie, właściciele swoich działalności codziennie przychodzą pod ogrodzenie, by dowiedzieć się czegoś od służb. Większość z nich czuje żal i jak stwierdziła Lena Ninh, w pożarze stracili oni dorobki swojego życia. "Ludzie stracili środki do życia i mówią, że nie wiedzą, jak sobie poradzą. Setki tamtejszych firm były prowadzone przez ludzi z Wietnamu. W środę wietnamscy kupcy zwrócili się do ochroniarzy z prośbą o informacje na temat tego, kiedy będą mogli uzyskać dostęp do miejsca pożaru, aby sprawdzić, czy jest coś do uratowania. Nie otrzymali odpowiedzi i powiedziano im, że miejsce pozostaje potencjalnie niebezpieczne" - przekazała agencja AP. W pewnym momencie nagrania można zauważyć, że pod ogrodzeniem jest miejsce na dary żywnościowe dla poszkodowanych. Widać tam duże worki ryżu i produkty higieniczne dostarczone przez fundacje charytatywne.