Od mainstreamu do niszy
Mało kto pamięta dziś, że jeszcze w latach 70. XX wieku światowe media wieszczyły globalne ochłodzenie, bojąc się nadejścia kolejnej epoki lodowcowej. W 1963 roku związany z amerykańskim wojskiem klimatolog J. Murray Mitchell odnotował chłodzenie Ziemi od lat... 40. Szerokim echem odbiła się także praca Cesare Emilianiego. Ten amerykański geolog włoskiego pochodzenia ogłosił w 1966 roku, że jesteśmy na skraju nastania nowej epoki lodowcowej.
Po kilku podobnych pracach, w 1975 roku pojawił się raport amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk, który odnotował chłodzenie się Ziemi na przestrzeni poprzednich 20-30 lat. Nie próżnowała także prasa. Rok wcześniej w magazynie "Time" pojawił się duży materiał zatytułowany "Nowa epoka lodowcowa?", który zyskał dużą popularność, ale nie zawierał konkluzji odnoszącej się do przyszłości klimatu - taka pojawiła się rok później w "Newsweeku".
Wszystko zmieniło się w końcówce lat 80. XX wieku. Pojawiła się wówczas mocno uzasadniona empirycznie teoria globalnego ocieplenia, którą powszechnie zaakceptowano. Najpierw w czerwcu 1988 roku naukowiec z NASA James Hansen użył określenia "globalne ocieplenie" przed amerykańskim Kongresem, później sprawą zajęła się także ONZ, a świat nauki poważnie zajął się tematyką antropogennych zmian klimatycznych. Globalna opinia publiczna wykonała woltę o 180 stopni. Pozostali jednak sceptycy.
Zobacz więcej w serwisie pogoda. href="http://wp.pl/">