Ginekolog na wsi to rzadkość. Kobiety do lekarza jadą nawet 50 km
W mieście na jedną poradnię ginekologiczną przypada średnio 4,5 tys. pacjentek. Na wsi ten wynik jest ponad dwa razy gorszy. Ale to tylko średnia, bo w jednym z powiatów w województwie lubelskim na jedną poradnię przypada 46 tys. kobiet. To wyniki kontroli NIK.
Sytuację skontrolowano w 8 województwach. Inspektorzy NIK-u wzięli pod lupę sytuację w województwach lubelskim, łódzkim, opolskim, podkarpackim, podlaskim, warmińsko-mazurskim, wielkopolskim i zachodniopomorskim.
- Wyniki tej kontroli są bardzo smutne – powiedziała "Gazecie Wyborczej" prezes Fundacji Rodzić po Ludzku Joanna Pietrusiewicz. Wniosek kontroli NIK jest taki, że tam, gdzie poradni ginekologicznych jest mało, wskaźnik śmiertelności okołoporodowej jest wyższy. W Wielkopolsce wynosi on 3,36 na 100 tys. urodzeń, a na Opolszczyźnie 33,64 na 100 tys. urodzeń.
Z raportu NIK wynika, że na wsi średnio na jedną poradnię ginekologiczną przypada 10 tys. pacjentek. Jednak to nie oddaje rzeczywistości, bo na Podlasiu na jedną poradnię przypada średnio 24 tys. kobiet, a Lubelszczyźnie 28 tys. W powiecie bialskim w województwie lubelskim na jedną poradnię jest 46 tys. kobiet powyżej 18. roku życia.
"Gazeta Wyborcza" przywołuje przykład Podlasia, gdzie w jednym z powiatów kobiety muszą przejechać 50 km do ginekologa. Jednak bywa tak, że na USG czy KTG trzeba pojechać jeszcze dalej.
Z raportu wynika, że nawet jeśli pacjentka trafi do lekarza, to niekoniecznie zostanie przebadana. Skontrolowano 1132 karty ciężarnych i okazało się, że tylko 2 proc. kobiet miało wszystkie 42 zalecana badania. "Według wyjaśnień lekarzy, wynikało to z przeoczenia lub nadmiaru zalecanych świadczeń" - czytamy na stronie NIK.
_**Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl**_