Giertych pisze do Brudzińskiego. ''Za moment Pan nie będzie miał do kogo w partii gęby otworzyć''
Domyśliłem się od razu po co Pan mnie na swoim tt atakuje ("Równie dobrze pan Giertych mógłby mnie wezwać na świadka w sprawie odciętej głowy konia, która pod Parczewem po odcięciu żyła 3 dni"). Przez ostatnie prawie trzy lata zżerała Pana zazdrość, że już do prawie wszystkich Pana kolegów pisałem listy, a Pan (mimo że się bardzo starał) żadnego ode mnie nie dostał.
Szanowny Panie Ministrze!
Chciałem i tym razem być dla Pana okrutny, ale dobre me serce zna uczucie litości i zmiłowałem się nad Panem i udzielę Panu rady jak wyjść z tej dosyć niecodziennej sytuacji, w której cała Polska dowiedziała się, że jeden z aktywistów lokalnego PiS jest odpowiedzialny za aferę melioracyjną w Szczecinie. Więcej, że obecna władza (której jest Pan jedną z najjaśniejszych gwiazd!) zaraz go wypuściła z aresztu, jak tylko przypomniał sobie, że w ramach swojej przestępczej działalności sam finansował kampanię PO i posła Gawłowskiego (przypadkiem Pana głównego od lat konkurenta).
To przecież zupełnie normalne u członków podległej Panu struktury partyjnej, że finansują kampanię Pana przeciwników! I dlatego radzę Panu serdecznie (wiem, ze Pan czekał na moją dobrą radę) niech się Pan od takich ludzi nie odcina publicznie. Organizował wam wybory, kandydował z list partyjnych, przyczyniał się do chwały partii poprzez przyjmowanie huczne jej najlepszych przedstawicieli (jak pana Antoniego Macierewicza)
, a teraz po tylu latach wiernej służby dla PiS w Pana regionie mówi Pan: nie znam? I to z jakiego powodu? Że przekręcił drobne kilkadziesiąt milionów?
Toż przecież jakby takie kryterium stosować, to za moment Pan nie będzie miał do kogo w partii gęby otworzyć (przepraszam za kolokwializm, to zwrot taki, nie żebym Pana szlachetną twarz porównywał do gęby jakiejś!) No i co z tego, że tam przekręcił miliony publicznej kasy, skoro zachował jednak lojalność partyjną i ogłosił prokuraturze, że to wina PO? Bez niego Pan prezes Kaczyński (oby żył ze zdrowym kolanem wiecznie i łaził dalej z Panem po górach, a nawet zimą wszedł na K2!) nie miałby przecież tej rzadkiej chwili radości. Musiał się przecież nasz kochany Prezes ucieszyć niebywale, że sekretarza generalnego PO udało się Wam na chwilę wsadzić. Jakaż też musiała być jednak jego rozpacz, jak znowu Gawłowskiego zobaczył w Sejmie na mównicy (no, nie ukrywajmy: słowa posła Gawłowskiego, że w aresztach śledczych czekają na Was miłe nie były).
Nie przedłużam jednak mojego listu do Pana, bo wiem, że zajęty Pan okrutnie. Coraz to nowe ogniska przestępczej antypomnikowej działalności rozlewają się po Polsce wzdłuż i wszerz. Dzielna Policja pod Pana kierownictwem nie nadąża z przeszukiwaniami w poszukiwaniu złowieszczych napisów o ustawie zasadniczej. (Widzi Pan jaka u mnie delikatność, że o zakazanym słowie na K... nie wspomnę, tylko opisuję ten akt prawny inaczej?)
A Pan wszystko musi nadzorować i koszulki zdarte z pomników i pomniczków przynosi Pan co rano (czyli ok. 14:00) na Nowogrodzką i rzuca Pan je do stóp Prezesa, jak dzielni polscy rycerze rzucający chorągwie zdobyte na Krzyżakach pod Grunwaldem do stóp króla Jagiełły (nie żebym Prezesa do jakiegoś obcego Litwina śmiał porównywać). Tak więc nie przeszkadzam, bo przez moją grafomanię, która zabierze Panu czas, jeszcze nad ranem jakiś pomnik odziany będzie w przestępczy strój! A Pan na Nowogrodzką pójdzie z pustymi rękami, czego przecież nikomu byśmy nie życzyli (poza o. Rydzykiem, który wchodzi zawsze z pustymi rękami).
Z poważaniem,
Roman Giertych
PS Zastanawiałem się przez moment, o co Panu chodzi z tą obciętą głową konia, która jednak żyła. I dopiero po chwili zrozumiałem, że jest to ukryta forma Pana protestu wobec tego, co wyrabia się w stadninach. Taką stworzył Pan alegorię (wiem, wiem, ale sprawdzi Pan w słowniku), gdzie Parczew to Janów Lubelski, trzy dni to trzy lata waszej władzy, koń symbolizuje stadninę, odcięcie to wasze tam rządy, a fakt przeżycia głowy pokazuje, że jak się Was wywali, to będzie można wszystko naprawić. Co daj Panie Boże, amen.