Geremek: konfliktu czeczeńskiego nie da się rozwiązać przemocą
Konflikt czeczeński nie może być rozwiązany
na drodze przemocy, a jedynie poprzez polityczne negocjacje -
uważa były minister spraw zagranicznych prof. Bronisław Geremek.
Jego zdaniem, nie jest możliwe, by Europa i świat nadal
pozostawały obojętne wobec sytuacji w Czeczenii.
Pytanie o możliwość politycznego rozwiązania sprawy Czeczenii jest najbardziej dramatyczne, jakie sobie można w tej chwili postawić i nie jest ono ograniczone do wewnętrznych spraw Rosji, ale to jest w ogóle problem tego, czy można założyć, że obojętność jest zasadą polityki - powiedział w Katowicach prof. Geremek.
Jak zaznaczył, odpowiedzialność terrorystów za zbrodnię w Biesłanie jest niepodważalna. Jednocześnie staje pytanie, co uczynić, żeby więcej nie było możliwości takich aktów i na to odpowiedź wydaje się w tej chwili jedyna: że trzeba prowadzić rozmowy w każdej sytuacji. To nie jest dowód słabości, gdy się rozmawia i prowadzi negocjacje, ale przeciwnie - dowodem słabości jest gwałtowność reakcji proporcjonalna do gwałtowności terroru - powiedział b. szef MSZ.
O sprawach tak dramatycznych trzeba rozmawiać i nie wolno wobec nich być obojętnym. Myślę tutaj o opinii publicznej świata - zaznaczył.
Jak przypomniał, przez długie lata świat akceptował system pojałtański i był obojętny na losy Europy Środkowej i Wschodniej, ale "tylko do pewnych granic". W chwili obecnej nie sądzę, ażeby było możliwe, by Europa i świat pozostały obojętne wobec tego, co się dzieje na tych terenach. Tyle tylko, że musi przyjść pewien czas, aby była możliwość "presji mądrych" - ocenił Geremek.
Profesor przypomniał, że na dramat w Biesłanie Unia Europejska zareagowała słowami holenderskiego ministra spraw zagranicznych Bernarda Bota, jednak wypowiedź ta została przez rząd rosyjski potraktowana jako agresja przeciwko suwerenności Rosji, "mimo że przedstawiciel UE wyraził w pierwszym rzędzie ból z powodu tragedii, jaka miała miejsce, i powiedział, że UE oczekuje wyjaśnień w sprawie rozwiązania sytuacji, jakie zostały zastosowane".
"Były to słowa, które wskazywały na to, że Europa nie jest obojętna. Natomiast to, że potem przestraszony reakcją rosyjską ten sam minister wycofywał się z tego, co powiedział, było właśnie potwierdzeniem tej konstatacji, że świat jest obojętny wobec dramatów, myśląc o interesach politycznych w kategoriach stabilizacji" - zakończył Geremek.