"Gen. Petelicki sam sobie zaszkodził" - Nałęcz oburzony
Polska Jest Najważniejsza zaapelowała do prezydenta Bronisława Komorowskiego o zdymisjonowanie jego doradcy, prof. Tomasza Nałęcza, w związku z wypowiedzią, w której wg. PJN obraził on gen. Sławomira Petelickiego. Nałęcz nie kryje zdumienia. - Apel jest niczym żywcem wyjęty z twórczości Mrożka - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. - Gen. Petelickiemu zaszkodziło jego własne zachowanie, które nie było godne generała Wojska Polskiego - dodaje.
13.05.2011 | aktual.: 13.05.2011 20:47
Poseł PJN Paweł Poncyljusz powiedział, że Nałęcz w Radiu ZET "w niewybredny i obcesowy" sposób publicznie obraził gen. Petelickiego. - Nałęcz stwierdził, że prawdziwy generał w II RP, gdyby miał krytykować rząd, to pozbawiłby się życia. To były bardzo ostre słowa, dlatego zwracamy się z apelem do prezydenta o odwołanie z funkcji doradcy prof. Nałęcza - powiedział Poncyljusz.
"W naszej ocenie niedopuszczalne jest, by doradca głowy państwa publicznie obrażał generała wojska polskiego i nie poniósł za to żadnych konsekwencji. Pana reakcja na słowa Nałęcza będzie wyznaczała poziom szacunku Państwa dla swoich obrońców" - czytamy w apelu PJN.
Chodzi o wypowiedź Nałęcza 17 kwietnia w programie "7. dzień tygodnia" w Radiu ZET. Doradca prezydenta skomentował w nim zachowanie gen. Sławomira Petelickiego, które - zdaniem Nałęcza - było niegodne polskiego generała.
Gen. Petelicki powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską że tuż po katastrofie smoleńskiej czołowi politycy PO otrzymali sms-y z instrukcją, jak mają wypowiadać się na temat katastrofy - "Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił".
W "7. dniu tygodnia" w Radiu ZET Nałęcz powiedział, że w II RP, którą zajmuje się jako historyk, nie było sms-ów, ale były telefony. - Żeby w II RP emerytowany generał mówił, co ktoś do kogoś w telefonie powiedział, to by sobie najpierw w łeb strzelił. To było poniżej honoru polskiego oficera - powiedział Nałęcz.
Doradca prezydenta dodał, że o cudzej rozmowie mogła mówić raczej "jakaś łajza, a nie generał". - Mówię o II RP, może w IV jest inaczej - wyjaśnił.
To właśnie tych słów Nałęcza dotyczy apel PJN. - Ze zdumieniem zapoznałem się z tym apelem, bo jest niczym żywcem wyjęty z twórczości Mrożka - powiedział Nałęcz w rozmowie z Wirtualną Polską. - Apel odnosi się do mojej wypowiedzi sprzed niemal miesiąca. Paweł Poncyljusz siedział koło mnie w studiu Radia ZET i mógł wtedy skomentować tę wypowiedź - dodał.
- PJN przypisuje mi kłamliwie, że powiedziałem, że generał w II RP nie skrytykowałby rządu, a przecież taka sytuacja w II RP miała miejsce. Powiedziałem, że w II RP generał w stanie spoczynku nie opowiadał, co usłyszał, że ktoś komuś powiedział w rozmowie telefonicznej - wyjaśnił doradca prezydenta.
- Nie widzę w tych słowach niczego, co by obrażało gen. Petelickiego. Byłem zniesmaczony tym, że oficer Wojska Polskiego opowiadał o cudzych sms-ach. Gen. Petelickiemu zaszkodziło jego własne zachowanie, które nie było godne generała Wojska Polskiego - podkreślił Nałęcz. - Mam apel do PJN - żeby nie mieszać mnie w partyjne rozgrywki - dodał.
Iga Burniewicz, Wirtualna Polska