Gdy umarł papież, to kolejka była na pół dnia. Raz wejdzie kibol, a raz weteran© WP.PL | Maciej Stanik

Gdy umarł papież, to kolejka była na pół dnia. Raz wejdzie kibol, a raz weteran

Piotr Barejka
1 maja 2019

Co wspólnego mają Jan Paweł II, Andrzej Lepper i emerytka Marianna? Flagi z tego samego sklepu. Nie raz kolejka była tu na parę godzin stania. Ale ludzie się cieszyli. Przecież tyle lat czekali na to, żeby tak czekać.

W sklepie Zdzisi papież zawsze powodował zamieszanie. To akurat było wtedy, gdy pielgrzymował po raz drugi. Kolejka wiła się przez całą ulicę, ludzie stali w upale, żeby kupić flagę. Nagle do sklepu wbiegł zdyszany ksiądz.

Złapał belkę żółtego materiału i coś krzyknął. Tyle go widzieli. Potem wrócił, chwycił belkę białego, wyszedł. Chwilę później wziął czerwony. Na koniec znów żółty i trzasnął drzwiami.

- On zapłacił? - Dziwiła się Liliana, córka Zdzisi.
- Nie… - zamyśliła się Zdzisia. - Ale jak ksiądz, to chyba zapłaci.

Nie było czasu, żeby się zastanawiać. Ledwo nadążały wtedy za klientami. Ale ksiądz nie wracał z należną kwotą. I nie wrócił.

- Pani Zdzisiu, bardzo przepraszam - tłumaczył się, gdy przyszedł po trzech tygodniach. - Takie zamieszanie było… Cały papieski ołtarz musieliśmy ozdobić.
- O, mój drogi - pokręciła głową. - Po pierwsze poświęcisz mi działkę, po drugie będzie msza za babcię, a teraz możemy rozmawiać.

Skruszony ksiądz poświęcił, odprawił i zapłacił.

Orzeł bez korony

Pierwsze flagi Zdzisia szyła, gdy o materiał nie było łatwo. Na wszystko musiała mieć przydział, papiery i zezwolenia. Sklepik był ciasny, jeszcze ciaśniejszy niż dzisiaj, a na ścianie wisiał orzeł bez korony.

Próg mijali partyjni działacze, pracownicy urzędów, którym przełożeni wypisali dokładnie, co mają wziąć. Więc Zdzisia tylko to im sprzedawała. Wychodzili z flagami, które nieśli na pochody, wieszali w gabinetach dygnitarzy, zdobili socjalistyczne gmachy.

Chcąc nie chcąc, musiała tego orła bez korony mieć. Za coś trzeba było córkę nakarmić, ubrać i posłać do szkoły. Tylko jak można zapomnieć, że broniąc tych barw przelewało się krew? Była przecież w Armii Krajowej.

Flagi dla Popiełuszki

Dlatego biel i czerwień wykorzystywała również tak, jak podpowiadały jej uczucia. Uznała, że najciemniej jest pod latarnią. Bała się, oczywiście, ale gdy grzebano księdza Popiełuszkę, to ona całą uroczystość ubrała we flagi.

Córka śmieje się po latach, że to dusza Jerzego o Zdzisię zadbała. Bo żadnych konsekwencji nie poniosła. I dalej stawiała cichy opór.

Gdy w telewizji mówili o przestojach w pracy, wszyscy już wiedzieli, że to strajki. System zaczynał się sypać. Ludzie wychodzili na ulice. Wtedy cięła sukno na mniejsze kawałki, szyła biało-czerwone opaski. Przychodzili po nie solidarnościowi działacze.

Szał wolności

Koniec końców system się posypał, a sklep wręcz przeciwnie. Bo dopiero wtedy każdy mógł manifestować polskość tak, jak chciał. Kupić dwie, trzy, a może i dziesięć flag. Wywiesić przez okno, balkon, nawet postawić w ogródku maszt. Interes się kręcił.

Wtedy nie mieli jeszcze komputerów. Wypisywali tyle rachunków, że robiły się odciski na palcach. Klienci stali w kolejce, której końca nie było widać. Przynajmniej cztery godziny czekania.

Ale i oni robili, co mogli, żeby szło sprawniej. Mieli przygotowane drobne pieniądze, żeby nie było kłopotu z wydawaniem reszty. Właściwie byli szczęśliwi, że czekają. Przecież tyle lat czekali na to, żeby tak czekać.

To były kolejki nieprawdopodobne

Pierwsza nieprawdopodobna kolejka ustawiła się 3 maja 1990 roku. Każdy chciał kupić flagę na Święto Konstytucji, bo było historyczne, nareszcie wolne. Ten tłum pracownicy mają przed oczami do dzisiaj.

Kolejne nieprawdopodobne kolejki ustawiały się po sukcesach Małysza. Tłumy kupowały flagi przed następnymi pielgrzymkami Jana Pawła II. Pełne ręce roboty mieli też po wejściu Polski do Unii Europejskiej.

Ale 2 kwietnia 2005 roku była najbardziej nieprawdopodobna kolejka. Wiedzieli wcześniej, że papież jest ciężko chory. Przygotowywali się. Całe dnie szycia, cięcia, kolejne dostawy materiału. Tylko jak papież umarł, to flag i tak zabrakło. W kolejce czekało się pięć godzin.

Gra o życie

Ciasny sklepik rozrósł się, odkąd każdy może kupować, jak chce. W jednym pokoju wiszą gotowe flagi, obok stoją bele sukna, które zamieni się w narodowe symbole, a na zapleczu terkocze maszyna do szycia. Większe zamówienia przesyłają ze szwalni.

Niestety pani Zdzisia parę lat temu zmarła. Biznes przejęła jej córka. Ale flagi wciąż kupują i młodzi, i starzy. Dla szkół, urzędów, szpitali i do domów. Przychodzą też ci, dla których biel i czerwień znaczy wiele.

Raz wszedł starszy mężczyzna. Opowiadał, jak w czasie wojny zatrzymał go niemiecki patrol. Bo trzymał w ręku ulotkę. Nie roznosił, dostał gdzieś na ulicy. Tyle że to wystarczyło.

- Daj spokój. Puśćmy go - machnął ręką jeden z żołnierzy.
- Zastrzelmy - powiedział drugi.

Rzucili monetą. Dla nich to była zabawa, dla niego życie albo śmierć. Wygrał.

Inny emeryt wspominał, jak warszawscy powstańcy zdobyli czołg. Jechali nim przez miasto, ale nie wiedzieli, że wypakowany był materiałami wybuchowymi. Nieopodal placu Bankowego eksplodował.

- Dostałem nawet kawałkiem gruzu - powiedział.

Widział setki rannych i zabitych.

Poza tym w sklepie pojawił się też Andrzej Lepper. Przyszedł na początku swojej działalności. Ku zdumieniu obsługi, bo takie osoby rzadko przychodziły osobiście. Też wziął trochę chorągiewek, proporczyków, wstążek. Jest i młody kolekcjoner, który zna wszystkie flagi świata, czym zawstydza obsługę.

Podziały, jedność i cały świat

Choć minęło już czterdzieści lat, to za drzwiami niezmiennie jest biało i czerwono. Już nie tylko na flagach, bo na proporczykach i chorągiewkach też. Poza tym magnesach, czapkach i kotylionach. Koszulkach i szalikach.

- Dla mnie to pokazuje nasz patriotyzm i wolność! - zamyka za sobą drzwi pani Marianna, emerytka. - U mnie na balkonie flaga wisi cały rok.

Ludzie kupują flagi na protesty, żeby wyrazić swoje niezadowolenie. Na wszelkie inne pochody, by podkreślić radość. Te atłasowe biorą pracownicy ministerstw. Ich szefowie podpisują przy nich najważniejsze, państwowe dokumenty. Za to ciężkie, płócienne flagi kładzie się na trumny.

- Moją flagę zniszczyła wichura. Jeżdżę po świecie, utożsamiam się z Polską. Wieszam flagi nawet na lusterka w samochodzie. Łatwiej się wtedy znaleźć w różnych miejscach - mówi jeden z klientów.

Choć w sklepie mówią, że u nich wyraźnie widać dwie rzeczy: emocje i podziały. .

- Co to w ogóle jest flaga? - Liliana stawia kluczowe pytanie. - Flaga ma pokazać, co jest dla mnie ważne.

I dlatego raz widać w sklepie jedność, gdy ważne są te same rzeczy, a innym razem podziały, gdy dla każdego ważne jest co innego. Raz jedni wszyscy wezmą flagę Polski, a innym razem jedni kupią tę unijną, której drudzy nie tkną.

Poza tym widać flagi, o których Zdzisia dawniej nie myślała. Barwy najdalszych krajów, po które przychodzą ludzie z ambasad. Bo teraz w sklepie są nie tylko raz podziały, a raz jedność, ale jest też cały świat.

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (34)