"Gdy to zrobisz w Polsce, towarzysko jesteś spalony"
Jeśli jakiś Polak zobaczy cię pijącego wodę z kranu, natychmiast zadzwoni po karetkę i zacznie się modlić - pisze Jamie Stokes w felietonie dla Wirtualnej Polski. Według autora, nad Wisłą istnieją dwa rodzaje wody: ta w butelkach, która jest dobra, zdrowa i odpowiednio polska oraz ta z kranu - zła i z pewnością obca, nawet pomimo tego, iż wszystkie badania wskazują, że polska woda w kranie jest całkowicie bezpieczna.
Za każdym razem, gdy chcę opowiedzieć moim angielskim znajomym, jaka naprawdę jest Polska, zaczynam od polskiej wody. Odkryłem bowiem, że najważniejsze rzeczy jakie obcokrajowiec powinien wiedzieć o tym kraju, mogą zostać wytłumaczone na przykładzie stosunku Polaków do cząsteczek H2O. Zacznijmy od tego, że są dwa rodzaje polskiej wody: ta, która wypływa z kranu i ta, którą można znaleźć w plastikowych butelkach. Woda w butelkach jest dobra, zdrowa i odpowiednio polska. Woda z kranu jest zła, niebezpieczna i z pewnością obca.
Każde badanie, z jakim się kiedykolwiek spotkałem, potwierdza, że polska woda w kranie jest całkowicie bezpieczna, każdy Polak, z którym się kiedykolwiek spotkałem, traktuje ją jednak tak, jakby była radioaktywnym, śmiertelnym kordiałem. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że jeśli jakiś Polak zobaczy cię pijącego wodę z kranu, natychmiast zadzwoni po karetkę i zacznie się modlić. Fakt, że piję polską kranówkę już od trzech lat i jeszcze nie umarłem, postrzegany jest tutaj jako mocny dowód przeciwko memu pełnemu człowieczeństwu.
Znajomi odwiedzający Polskę często pytają mnie, czy mogą bezpiecznie pić tu wodę z kranu. Odpowiedź na to pytanie jest dość skomplikowana. Owszem, z punktu widzenia twojego zdrowia picie wody z kranu jest tu zupełnie bezpiecznie, jednak bycie widzianym podczas dokonywania tej czynności może okazać się towarzyską katastrofą. Spróbuj zamówić szklankę wody z kranu w polskiej restauracji, a kelnerka popatrzy na ciebie tak, jakbyś właśnie odważnie klepnął ją w tyłek. Przyniesie ci w końcu szklankę niediabelskiej, przegotowanej wody z lodem zrobionym z kranówki, który jednak z jakiegoś powodu postrzegany jest jako bezpieczny.
Rezultatem tej szerzącej się, choć z drugiej strony selektywnej, polskiej hydrofobii jest rosnący w potęgę przemysł wody butelkowanej. Nawet najmniejszy polski sklepik przeznacza 20% swej powierzchni na wody w butelkach, oczywiście wszystkie polskie. Każdy Polak powie nam, że polska woda jest najlepsza na świecie - pod warunkiem oczywiście, że nie pochodzi z kranu.
W niektórych wiejskich gospodarstwach ludzie odmawiają nawet podłączenia ich do publicznego wodociągu i wolą polegać na ciemnobrązowej wodzie ze studni, która latem pojawia się tylko co drugi dzień. Powodem częściowo są koszty, ale przede wszystkim brak zaufania do kranówki z wodociągu. Słyszałem nawet o pewnej wsi na samym południu Polski, której mieszkańcy wydali ogromną sumę pieniędzy na pociągnięcie rury z Czech, tylko po to, by nie musieć korzystać z lokalnego dostawcy.
Polacy są przekonani, że wszystko co polskie: woda, chleb, patriotyzm czy gramatyka, jest najlepsze na świecie. Wszystko - poza polskim państwem - które uważają z kolei za na świecie najgorsze. Inaczej mówiąc, Polska jako obszar geograficzny, na którym mieszkają Polacy jest krajem wybranym przez Boga, natomiast Rzeczpospolita Polska jako państwo została wymyślona przez szatana. Dowodem tej śmiałej tezy jest polski stosunek do wody. Prawdziwa polska woda wypływająca z polskich gleb i gór jest dobra, ale woda, która pochodzi od państwowych dostawców, ich rur i oczyszczalni jest zdecydowanie niegodna zaufania.
Nieufność i naśmiewanie się z własnych instytucji państwowych jest rzeczą często spotykaną, ale przyznam szczerze, że nigdzie na świecie nie spotkałem się z tak ekstremalnym przypadkiem wyżej wymienionych jak w Polsce. Polacy opisują swój kraj jako jednocześnie najlepsze i najgorsze miejsce na świecie. "Jedź zobaczyć polskie góry, są najpiękniejsze na świecie" mówią, po czym dodają "ale pewnie nie będzie ci się podobać, bo drogi są straszne - 14 godzin ci zajmie, żeby się tam w ogóle dostać". "Idź do teatru na tę polską sztukę - jest najzabawniejsza na świecie" zachęcają, by za chwilę dodać: "tylko nie chodź to tego teatru - zedrą z ciebie pieniądze jak nic". "Odwiedź nasze miasta - są najbardziej czarujące i przyjacielskie w Europie", mówią, po czym dopowiadają złowrogo "nie oddychaj tam powietrzem, bo może cię zabić”.
Postanowiłem, że zacznę wierzyć w którąś z tych wersji dopiero w dniu, w którym ktoś zaoferuje mi tu szklankę wody z kranu lub butelkę francuskiej wody źródlanej.
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski