PolskaGazowy stan wyjątkowy

Gazowy stan wyjątkowy

Niemal całkowite uzależnienie Polski od dostaw gazu z Rosji - to główny temat na czołówkach piątkowych gazet. Świadczą o tym tytuły artykułów: "Gazowy stan wyjątkowy" - w "Gazecie Wyborczej", "Gaz popłynął, problem pozostał" - w "Rzeczpospolitej", "Uzależnieni od gazu" - w "Życiu". Spokojniej reaguje "Trybuna" - "Rura znów pełna".

W czwartek po zakręceniu przez Moskwę kurka premier Leszek Miller zauważył: "Rosja jako dostawca gazu jest mało wiarygodna" - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Marcin Bosacki przypomina, że pod koniec 2000 r. ten dziennik ostrzegał, iż skarb państwa traci kontrolę nad tym, co się dzieje wokół polskiego odcinka gazociągu jamalskiego, na rzecz Gazpromu i firm Aleksandra Gudzowatego, głównego partnera rosyjskiego koncernu w Polsce.

Rozpętała się dyskusja. W jej efekcie rząd Jerzego Buzka przygotował umowy o imporcie gazu z Norwegii" - pisze Bosacki. Publicysta przypomina, że w marcu 2001 r. trójka liderów opozycyjnego wtedy SLD - Wiesław Kaczmarek, Leszek Miller i Danuta Waniek - na konferencji prasowej zażądała od szefa NIK, by zbadał rządowe decyzje o dostawach gazu z Norwegii.

Później, tuż przed dojściem do władzy, Leszek Miller zapowiedział, że umowa z Norwegią "będzie zweryfikowana". Po objęciu rządów SLD rzeczywiście "zweryfikował" umowę - po prostu ją uśmiercił - zarzuca Bosacki.

"Tak jesteśmy jako kraj traktowani, jak sobie na to pozwalamy" - w ten sposób Janusz Steinhoff, wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę w rządzie Jerzego Buzka, odpowiedział na pytanie "Rzeczpospolitej", dlaczego rosyjski Gazprom potraktował Polskę jak podrzędnego klienta i nie zawahał się przerwać dostaw gazu, choć to nie z naszym krajem toczy spór, ale z Białorusią.

Steinhoff wyraził przekonanie, że to, co się dzieje, to pokłosie polityki obecnego rządu, który doprowadził do tego, iż staliśmy się przedmiotem, a nie podmiotem w grze gazowej w naszej części kontynentu.

"Jeszcze jako opozycja przedstawiciele obecnie rządzącego ugrupowania krytykowali nasze posunięcia - kontrakty z Norwegami i Duńczykami. My tymczasem uważaliśmy, że najlepsze bezpieczeństwo zyskamy, zapewniając sobie nie tylko alternatywne wobec rosyjskich dostawy gazu, ale i drogi jego transportu. Gdyby nie zaniechano realizacji przynajmniej kontraktu duńskiego, dziś nie byłoby problemów" - powiedział Janusz Steinhoff.

"Stanowczo niewłaściwa była rezygnacja ze starań o gaz z północy, trzeba było kontynuować podjęte przez nas działania" - powiedział "Życiu" poprzedni premier, Jerzy Buzek. Przypomniał on, że norweskim gazem zainteresowane też były Słowacja, Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina, Chorwacja i Węgry.

"Doprowadzenie do sfinalizowania kontraktu sprawiłoby, że Polska byłaby na skrzyżowaniu najważniejszych tranzytowych linii zaopatrzenia gazu w Europie. Równocześnie zajęlibyśmy na Morzu Bałtyckim strategiczną pozycję, ponieważ rurociągi nie mogą się krzyżować. Tak więc umowa z Norwegami praktycznie blokowała budowę rurociągu z okolic Petersburga do Niemiec po dnie Bałtyku" - podkreślił Jerzy Buzek.

Burza trwała niecałą dobę, nie przyniosła praktycznych następstw, przypomniała natomiast o potrzebie dalszych starań o dywersyfikację dostaw gazu - czytamy w "Trybunie". Według gazety można przypuszczać, że rząd będzie się domagać od strony rosyjskiej wyjaśnień sposobu postępowania, który zagroził polskim interesom, a przede wszystkim stabilnej, opartej na wzajemnym zaufaniu współpracy gospodarczej. (jask)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)