Olbrzymia wpadka Dudy. Na jaw wyszły kolejne fakty
We wtorek wyszło na jaw, że Andrzej Duda został wkręcony przez rosyjskich pranksterów. Rozmawiał z nimi, myśląc, że kontaktuje się z nim prezydent Francji. "Gazeta Wyborcza" dotarła do technicznych szczegółów tego połączenia. Jak to się stało, że oszustom udało się po raz drugi ominąć zabezpieczenia Kancelarii Prezydenta? - W Pałacu Prezydenckim nie było już pełnej obsługi. Łączenie odbyło się na prywatny telefon z Bali. Wszystkie połączenia tej nocy odbywały się na linii jawnej, także z prezydentem USA Joe Bidenem. Bo sytuacja była wyjątkowa - mówi rozmówca dziennika.
Rosyjscy pranksterzy zadzwonili do prezydenta Andrzeja Dudy tydzień temu, w nocy z wtorku na środę, po eksplozji rakiety w Przewodowie. Rosjanie, którzy telefonowali do Dudy, podszyli się pod prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Rozmowa dotyczyła m.in. tego, co wydarzyło się w lubelskiej wsi, a także szczegółów wcześniejszych rozmów prezydenta Polski z zachodnimi politykami. Trwała - jak wynika z nagrania - ponad siedem minut.
Jak to się stało, że oszuści zdołali po raz drugi rozmawiać z polskim prezydentem? W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" informator z Pałacu Prezydenckiego przyznaje, że wieczór był trudny i nie wszyscy pracownicy pałacu byli na miejscu. - Do tego incydentu doszło po szesnastu godzinach pracy w sytuacji, gdy w Pałacu Prezydenckim nie było już pełnej obsługi. Łączenie odbyło się na prywatny telefon z Bali. Wszystkie połączenie tej nocy odbywały się na linii jawnej, także z prezydentem USA Joem Bidenem. Bo sytuacja była wyjątkowa - mówi w rozmowie z "Wyborczą" jej informator. Przypomnijmy, to właśnie na Bali odbywał się wtedy szczyt G20, na którym obecni byli m.in. prezydent Francji, Stanów Zjednoczonych, czy kanclerz Niemiec.
To właśnie wcześniejsza rozmowa z Olafem Scholzem miała uwiarygodnić rosyjskich oszustów. Polityk podczas połączenia z Dudą przyznał, że prezydent Francji także jest zaniepokojony sytuacją. - Można przypuszczać, że służby rosyjskie podsłuchiwały, co się dzieje na Bali - ocenia rozmówca gazety.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Rozmowa z fałszywym Macronem. Co na to MSZ?
Dudę zaniepokoiło pytanie o prezydenta Ukrainy
Informator "Wyborczej" dodaje, że jakość połączenia była bardzo słaba, dlatego Duda nie rozpoznał po głosie rozmówcy, że to nie Macron. Nagranie, które pojawiło się w sieci, zostało pozbawione szumów.
Kancelaria Prezydenta utrzymuje, że Duda zorientował się, że rozmowa może być prowokacją. Rozmówca gazety z Pałacu Prezydenckiego wskazuje, że polskiego prezydenta miało zdziwić pytanie o prezydenta Ukrainy. - Fałszywy Macron mówił, "co się boisz, trzeba bić", pytał, czy prezydent uważa "Władymira Zełenskiego" za wariata. Dla prezydenta podejrzany był "Władymir", bo w ten sposób o Wołodymyrze Zełenskim mówią Rosjanie - mówi "Wyborczej".
- Prezydent, mając świadomość, że rozmawia na linii jawnej, nie powiedział niczego takiego, czego nie powiedziałby na otwartej konferencji prasowej - dodaje rozmówca gazety.
Doszło do nieporozumienia
Według informacji gazety Dudzie towarzyszyli w momencie rozmowy szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera i Jakub Kumoch, szef biura międzynarodowego w Kancelarii Prezydenta. Doszło między nimi, a doradcą prezydenta Francji do niefortunnego nieporozumienia.
- Doradca odpowiedział, że prezydent Macron "chce się połączyć albo że łączy się z prezydentem Dudą". Zapewne doszło do nieporozumienia, bo rzeczywiście w tym samym momencie prezydent Francji chciał się skontaktować. W tym czasie rozmowa z pranksterami już się kończyła - opisuje informator.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Źródło: "Gazeta Wyborcza"