"Gazeta Polska": Wojna w PO. Gruby zwierz wykurzony z matecznika
Jedyną nadzieją rozbitej w wyborach regionalnych frakcji Schetyny jest obecnie prezydent Bronisław Komorowski, któremu zależy na maksymalnym osłabieniu Donalda Tuska. – Dla prezydenta zwycięstwo Grzesia było gwarancją, że PO się na niego nie wypnie. Dlatego teraz nie pozwoli premierowi na spektakularne dorżnięcie przegranych – mówi nam osoba związana z obozem prezydenckim - czytamy w "Gazecie Polskiej".
30.10.2013 | aktual.: 30.10.2013 07:33
Jak dodaje nasz rozmówca, rok temu w kręgach związanych ze Schetyną padł pomysł, by w sytuacji, w której pozycja Donalda Tuska będzie na tyle silna, by był w stanie zagrozić samemu prezydentowi, powołać partię pod wodzą Komorowskiego. – Wtedy Belweder pokazał tej inicjatywie czerwone światło. Pytanie, co stanie się teraz – mówi informator "Gazety Polskiej".
Faktycznie geografia wpływów po zakończeniu wyborów szefów PO w poszczególnych regionach jest korzystniejsza dla Tuska – jego ludzie będą rządzić m.in. w województwach pomorskim, lubelskim, łódzkim, z szefami zachodniopomorskiego i małopolskiego ma zaś szansę się dogadać. Gdyby jednak Schetyna utrzymał się na Dolnym Śląsku, miałby jeszcze szanse w tej wewnątrzpartyjnej wojnie. Tym bardziej że ludziom byłego marszałka sejmu udało się utrzymać Mazowsze i Wielkopolskę, a także podbić Podlasie. – „Wykurzenie” Grześka z jego matecznika przekreśliło wszystkie nadzieje – mówi nam jeden z polityków PO.
Telefony i wezwania od premiera
Sukces Tuska w woj. dolnośląskim był niespodziewany, jednak trudno mówić, by premier na niego nie zapracował. Jak mówią nasze źródła, w sprawie zwycięstwa Protasiewicza Tusk interweniował osobiście. – Wydzwaniał do wojewody dolnośląskiego, przeprowadzał rozmowy z lokalnymi działaczami, niektórzy z nich byli nawet wzywani do Warszawy. Nagle zaczął hamletyzować także marszałek województwa będący człowiekiem Schetyny, Rafał Jurkowlaniec – mówi nam osoba związana z PO. – Sytuacja była prosta. Jurkowlaniec zrozumiał, że bardzo szybko może zostać odwołany przez koalicję PO, prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, SLD i może nawet PSL. Zweryfikował stronnictwa – dodaje inny z naszych rozmówców.
– Schetyna w tej układance chciał zostać wice-Napoleonem, ale jak uczy historia, Napoleon to ktoś, kto nie ma zastępcy i jest poza wszelką konkurencją. Przegrana Schetyny to dla innych członków PO czytelny sygnał, że jeśli mają jakieś ambicje wodzowskie, to nie powinni ich ujawniać – komentuje senator Jan Rulewski. Polityk zaznacza, że sukces premiera bierze się z tego, iż odrzuca on jakiekolwiek doktryny i buduje „państwo środka”. – Schetyna zaś stworzył pewną strukturę liberalną i paradoksalnie właśnie to zamknęło mu drogę do przywództwa – mówi.
Największy przegrany: prezydent
Osobą, która najwięcej straciła na porażce Schetyny, jest prezydent Bronisław Komorowski. Jak tłumaczy dr Jerzy Targalski ze Studium Europy Wschodniej na Uniwersytecie Warszawskim, plan zakładał osłabienie Tuska przy użyciu Gowina i przejęcie władzy w PO przez obóz Schetyny. – Okazało się jednak, że premier ma działaczom PO więcej do zaoferowania niż były wrocławski baron – mówi Targalski. Dodaje, że obecnie w interesie Schetyny jest doprowadzenie do ostrej konfrontacji przy użyciu Bronisława Komorowskiego i utworzenie PO bis. – Taka operacja będzie możliwa po 11 listopada, ponieważ potrzebne są rozruchy, których będzie można użyć do skompromitowania Tuska. Przy okazji Ruch Narodowy zostanie wypromowany jako największy wróg III Rzeczypospolitej, a PiS przedstawiony jako nieudolny i rozmyty – dodaje. Zaznacza, że jeśli Schetyna nie przeprowadzi takiej frondy, to zostanie skazany na niebyt polityczny, Komorowski zaś będzie mocno osłabiony.
Odsiecz Bronka
Powstaje pytanie, jaka przyszłość czeka Grzegorza Schetynę. – Jeśli będzie miał szczęście, skończy w europarlamencie – mówi informator "Gazety Polskiej". Inny z rozmówców zwraca z kolei uwagę na wypowiedź prezydenckiego doradcy Tomasza Nałęcza, sugerującą, że zapewne premier i Schetyna się dogadają, w efekcie czego niedawny oponent Tuska dostanie tekę ministra. – Z jednej strony świadczy to o tym, że prezydent nadal inwestuje w Schetynę, z drugiej – stwarza pewne ryzyko, bo łatwo odgadnąć teraz inicjatora całej akcji; wyraźnie widać, że Bronek idzie przegranym z odsieczą. Jednak trzeba brać pod uwagę, że to raczej osłabiona PO będzie się podczepiać pod popularność Komorowskiego, nie zaś na odwrót – mówi. Możliwe także, że rozbici schetynowcy znajdą zatrudnienie w Kancelarii Prezydenta.
Były wrocławski baron z pewnością nie przestanie szkodzić Tuskowi, jednak nie będzie robił tego zbyt nachalnie. – Nie będzie już koncentrować się na konkurowaniu z premierem, z którym definitywnie przegrał, ale zakulisowo będzie toczyć walkę ze wszystkimi, którzy są przygotowywani na potencjalnych następców premiera. Schetynie nie zależy już na obaleniu Tuska, ponieważ czasy, kiedy mógł zająć jego miejsce, dawno minęły – uważa były poseł PO Jacek Żalek. (...)
Pełna wersja artykułu w najbliższym numerze tygodnika „Gazeta Polska”. Magdalena Michalska