G‑8: śmierć podczas zamieszek
Antyglobaliści nacierający na policjantów (AFP)Jeden z antyglobalistów został zabity, a co najmniej 46 innych protestujących i 31 policjantów zostało rannych podczas zamieszek, do których doszło w piątek podczas szczytu G-8 w Genui.
20.07.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Co najmniej czterech stróżów porządku trafiło do szpitala. 39 uczestników demonstracji aresztowano.
Według źródeł szpitalnych, rannych zostało też dwóch dziennikarzy, w tym fotoreporter AP, któremu złamał żebro jeden z demonstrantów, rzuciwszy metalowym prętem.
Do gwałtownych starć antyglobalistów z siłami bezpieczeństwa doszło podczas pierwszego dnia obrad przywódców siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw świata i Rosji. W demonstracjach uczestniczyło - zdaniem organizatorów - 100 tys. antyglobalistów, zdaniem policji - kilkadziesiąt tysięcy.
Jeden z demonstrantów zginął najprawdopodobniej od kuli karabiniera. Według pierwszych ustaleń grupa anarchistów otoczyła dwa radiowozy. Jednemu z nich udało się uciec, drugi został zaatakowany przez manifestantów, którzy próbowali go wywrócić i zlinczować załogę. Znajdujący się w nim funkcjonariusz oddał strzał w głowę 20-latka. Chłopak zginął na miejscu. Według innej wersji wydarzeń, antyglobalista dostał się pod koła samochodu.
Do pierwszych utarczek antyglobalistów z policją doszło jeszcze przed południem, gdy siły bezpieczeństwa ostro natarły na grupę demonstrantów, próbując ich odeprzeć od rejonu "czerwonej strefy" - historycznego centrum miasta, gdzie w renesansowym Palazzo Ducale obraduje szczyt G-8.
Starcia wybuchły nieomal jednocześnie w kilku rejonach Genui. Kilkudziesięcio- a czasami kilkusetosobowe grupy zamaskowanych, ubranych w białe kombinezony lub na czarno, demonstrantów rozbijały szyby w oknach, rzucały zapalonymi pochodniami w kierunku policji oraz podpalały samochody i kosze na śmieci w pobliżu barykad, otaczających "czerwoną strefę".
W jednym miejscu antyglobalistom udało się zdjąć z zawiasów żelazną bramę broniącą dostępu do "czerwonej strefy". Jak podała AFP, kilkunastu demonstrantów przedostało się na zakazany teren, ale zostali wyparci przez siły bezpieczeństwa.
Grupa ok. 200 antyglobalistów, wybijając szyby w oknach wdarła się do jednego z banków, gdzie niszczyła komputery i sprzęt biurowy.
Policja - na szczyt zmobilizowano 20 tysięcy funkcjonariuszy - użyła gazów łzawiących i armatek wodnych, gdzieniegdzie strzelała w powietrze. Przeciwnicy globalizacji - wielu w maskach gazowych i z kijami bejsbolowymi - rzucali w stronę policjantów kamienie i płonące pochodnie.
Protesty sięgnęły również sąsiedniej Szwajcarii. W Lugano grupa niemieckich przeciwników globalizacji okupowała niemiecki konsulat honorowy. Protestowali przeciwko przekazaniu Włochom przez władze niemieckie informacji na temat osób mogących sprawić kłopoty w czasie szczytu.
Premier Włoch Silvio Berlusconi wyraził głębokie niezadowolenie, że konieczna była mobilizacja tak dużych sił bezpieczeństwa. Jego zdaniem, należy zastanowić się nad nową formułą szczytu G-8. Genua powinna być ostatnim spotkaniem w tej formie - uważa Berlusconi.(aka, ck)