Fu Xuepeng od 7 lat żyje dzięki ręcznemu respiratorowi
Przy życiu utrzymują go rodzice
Dramat 30-latka. Od 7 lat rodzice oddychają za niego
W historię, która przytrafiła się 30-letniemu obecnie Fu Xuepengowi, naprawdę ciężko uwierzyć. Mężczyzna, od 2006 roku sparaliżowany od szyi w dół, żyje tylko dzięki swoim rodzicom, którzy od niemal 7 lat, przez prawie całą dobę, ręczną pompą wtłaczają mu powietrze do płuc.
Rodzina Xuepenga żyje w bardzo skromnych warunkach, nie stać jej więc na kupno respiratora, który utrzymywałby Fu przy życiu. Gdy wstrząsającą historię mężczyzny nagłośnił portal jzol.com.cn i podchwyciły inne media, sprawa wywołała lawinę komentarzy nie tylko w Chinach, ale i na całym świecie. Jednak dzięki temu pojawiła się też nadzieja na poprawę warunków życia 30-latka i jego oddanych rodziców.
(WP.PL/meg)
Rodzice od lat wtłaczają mu ręcznie powietrze do płuc
Cały horror Fu Xuepenga i jego rodziny zaczął się w 2006 roku, kiedy jako 23-latek, jadąc na motorze został uderzony przez jadący z dużą szybkością samochód. W wyniku wypadku mężczyzna, który wcześniej pracował jako mechanik, został sparaliżowany od szyi w dół, stając się osobą całkowicie zależną od innych ludzi.
Rodzice od lat wtłaczają mu ręcznie powietrze do płuc
Początkowo Fu przebywał w szpitalu w Taizhou, gdzie oddychał za niego mechaniczny respirator. Jednak pobyt tam był bardzo kosztowny, a pieniądze, które otrzymał jako odszkodowanie po wypadku, topniały w zastraszającym tempie. Rodzice Wang Lanqin i Fu Minzu, którzy są rolnikami, nie byli w stanie dalej finansować leczenia, dlatego zostali zmuszeni do zabrania syna do domu.
Rodzice od lat wtłaczają mu ręcznie powietrze do płuc
Nie mając innych możliwości ratowania Fu, ani pieniędzy na zakup respiratora (jego koszt to 100 tys. juanów - równowartość ok. 50 tys. złotych) opiekunowie podjęli się bolesnej, samotnej i długiej walki o utrzymanie syna przy życiu. Przez prawie 7 lat, co najmniej 16 godzin na dobę, rodzice na zmianę ręcznie wentylują płuca 30-latka.
Rodzice od lat wtłaczają mu ręcznie powietrze do płuc
Aby utrzymać chorego przy życiu, konieczne jest uciśnięcie ręcznego resuscytatora aż 18 razy na minutę. Gdyby przerwa w uciśnięciach worka powietrznego wyniosła trzy minuty, sparaliżowany 30-latek udusiłby się. Dla rodziców oznacza to, że w ciągu doby muszą wykonać ruch ratujący życie ponad 20 tysięcy razy. To nie tylko nużące, ale też bolesne zajęcie, zwłaszcza dla doświadczonych ciężką pracą rąk starszych osób.
Rodzice od lat wtłaczają mu ręcznie powietrze do płuc
Chociaż rodzice sparaliżowanego mężczyzny mogą liczyć na pomoc jego dwóch sióstr, to i tak wymaga to od nich wielkiego samozaparcia i poświęcenia. Fu jest wentylowany ręcznie przez co najmniej 16 godzin na dobę. Jedynie na noc rodzina zaprzestaje ręcznego naciskania poduszki i podłącza ręcznej konstrukcji respirator, zbudowany cztery lata temu domowymi metodami.
Rodzice od lat wtłaczają mu ręcznie powietrze do płuc
Działanie urządzenia polega na mechanicznym naciskaniu ręcznej pompy, z którego powietrze długą rurką jest wtłaczane do płuc mężczyzny.
Rodzice od lat wtłaczają mu ręcznie powietrze do płuc
Zaraz po zbudowaniu urządzenia rodzina próbowała korzystać z niego na co dzień. Okazało się to jednak niemożliwe, ponieważ domowej konstrukcji respirator pobiera tyle prądu, że rodziców chorego nie stać by było na opłacenie wygenerowanych przez niego rachunków. - Nie mamy pieniędzy ani siły, pozostały nam tylko cierpliwość i czas - mówił Fu Minzu, ojciec sparaliżowanego mężczyzny.
Rodzice od lat wtłaczają mu ręcznie powietrze do płuc
Tymczasem w mediach rozgorzała dyskusja, jak to możliwe, że przez tyle lat rodzina była pozostawiona sama sobie z tak wielkim problemem. Sprawę Fu Xuepenga nagłośnił chiński portal jzol.com.cn, powstał także film dokumentalny o historii mężczyzny.
Rodzice od lat wtłaczają mu ręcznie powietrze do płuc
Los Fu Xuepenga wywołał poruszenie nie tylko internautów i zwykłych ludzi, którzy rozpoczęli zbiórkę na pomoc dla 30-latka i jego rodziny, ale także reakcję firm zajmujących się produkcją sprzętu medycznego. Jedna z nich ufundowała respirator, który został przekazany do miejscowego szpitala w Taizhou, gdzie ponownie ma teraz trafić chory.
Sam Fu nie może uwierzyć w to, że jego los w końcu się odmieni. Nie zapomina jednak o tym, co przez minione lata zrobili dla niego rodzice. - Nie wiem, czy w tym życiu będę jeszcze miał okazję, aby im się odwdzięczyć - powiedział 30-latek reporterom, którzy go niedawno odwiedzili.